Maciej Iwański: Wiśle nie odpuścimy!

Uznawany jest za jednego z najlepszych rozgrywających w polskiej ekstraklasie. Wielu twierdzi, że transfer Macieja Iwańskiego, za którego Legia zapłaciła Zagłębiu aż 650 tys. euro jest najbardziej wartościowym wzmocnieniem stołecznych w tym sezonie. Sam Iwański przyznaje, że jeszcze nie jest w optymalnej formie, ale z upływem czasu tak on jak i cała Legia, zaczną grać piłkę na najwyższym poziomie.

Maciej Iwański piłkarzem Legii jest już od niespełna dwóch miesięcy. Pierwsze treningi z nowym zespołem zaliczył na obozie w Grodzisku Wielkopolskim i od tego czasu stał się pełnoprawnym członkiem zespołu. Od pierwszych dni widać było, że 27-latek znalazł wspólny język z kolegami, co potwierdza w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Nie było żadnych problemów z aklimatyzacją. Bardzo szybko zostałem dobrze przyjęty przez kolegów i równie szybko zapomniałem o tym, że zmieniłem klub. Nie było presji z powodu nowych znajomych. Z większością chłopaków znaliśmy się z reprezentacji młodzieżowych, kadry seniorskiej albo po prostu z rozgrywek ligowych - wyjaśnia pomocnik urodzony w Krakowie.

W Legii rywalizacja na środku pomocy zapowiada się imponująco. Oprócz sprowadzonego z Zagłębia Lubin pomocnika, o wyjściową jedenastkę walczą: gwiazda reprezentacji Polski Roger, do niedawna kapitan Wojskowych - Aleksandar Vuković, młodziutki Ariel Borysiuk, a także Marcin Smoliński i Martins Ekwueme. Iwański rywalizacji się nie boi i przekonuje, że może ona wyjść tylko na dobre. - Patrząc na rywalizację w środku pola widać, że jest ona bardzo zdrowa. Każdy z nas chce się pokazać, każdy walczy o miejsce w składzie i to podnosi nasze umiejętności. Wybierając Legię analizowałem rywalizację w środku pola i uznałem, że lepiej się rozwijać niż stać w miejscu - przekonuje wychowanek Iskry Brzezinka.

W dwumeczu Pucharu UEFA, kiedy Legia mierzyła się z wicemistrzem Białorusi - FK Homel stołeczni zaprezentowali się przeciętnie. Nie widać było ani błysku ani hiszpańskiego stylu, którym według trenera Jana Urbana grać ma Legia. Iwański zgadza się z taką oceną, jednak jest optymistą i wierzy, że z kolejnymi spotkaniami legioniści zaczną grać tak jak oczekują tego kibice i działacze. - Nie wiadomo tak naprawdę, w jakiej formie jesteśmy. Liga nie ruszyła i doszło do tego, że ważne mecze, czyli spotkania o stawkę, graliśmy co dwa tygodnie. Mówię o Superpucharze i Pucharze UEFA. Więcej będziemy mogli powiedzieć, kiedy wejdziemy w ciąg spotkań. Sądzę, że jak się już rozegramy, forma będzie dużo lepsza. Widzę, że wszystko idzie w dobrym kierunku, ale jeszcze czegoś nam brakuje - przyznaje.

W wyjazdowym meczu z Homlem dwie bramki zdobył właśnie Iwański. Pierwszy gol padł po skutecznie wykorzystanym rzucie karnym, drugą bramkę "Iwanek" zdobył po bardzo ładnym strzale z rzutu wolnego. Sam piłkarz tonuje radość i przyznaje, że jeszcze wiele w grze Legii musi się poprawić, aby można było być zadowolonym.

- Duża radość z tego, że przeszliśmy do kolejnej fazy. Podkreślam jednak, że nie graliśmy jakiegoś wielkiego futbolu, ale wykorzystywaliśmy po prostu sytuacje. U siebie też je mieliśmy, ale zawiodła nas lekko skuteczność. Homel to nie był wymagający rywal, więc nie ma się czym podniecać. Z bramek oczywiście się bardzo cieszę. Jestem jednak krytyczny wobec siebie i nawet po rozmowach z chłopakami wiemy, że mamy rezerwy, które trzeba wykorzystać - krytycznie przyznaje trzykrotny reprezentant Polski.

W kolejnej rundzie eliminacji do fazy grupowej Pucharu UEFA Legia zmierzy się z zespołem FK Moskwa. Iwański, mimo iż nie jest w pełni zadowolony z losowania, przekonuje, że aby liczyć się w Europie, Wojskowi z rywalami podobnej klasy muszą sobie radzić. - Zawsze jest myśl, że można było trafić lepiej. My jednak chcemy się liczyć w Pucharze UEFA, a żeby tak było takich rywali musimy ogrywać. Nie ma co jednak deklarować na łamach mediów pogromu, trzeba po prostu gryźć trawę - stwierdza.

Iwański był już w Moskwie, kiedy razem z reprezentacją Polski na stadionie Łużniki mierzył się z kadrą Rosji. - Byłem już w Moskwie na meczu reprezentacji. Oprócz boiska, na którym rozgrywaliśmy mecz i boisk treningowych, nie widziałem za wiele, ale jak przejeżdżaliśmy uliczkami, to budynki robiły wielkie wrażenie. Może teraz pozwiedzam więcej - śmieje się "Iwanek".

Piłkarz przyznaje, że oglądał zwycięski mecz Wisły nad Beitarem Jerozolima i jest zaskoczony formą, w jakiej są piłkarze Białej Gwiazdy. - Jestem zaskoczony, że Wisła tak dobrze wyglądała fizycznie i taktycznie. Nie wiem, czy to dzięki ich świetnej grze, czy przez słabą postawę Izraelczyków, ale Beitar w ogóle nie istniał Przyznaje też, że zdaje sobie sprawę, iż walka o mistrzostwo Polski będzie zacięta. 27-latek wierzy jednak, że Legia się rozkręci i nawiąże walkę zarówno z krakowską Wisłą jak i z Lechem Poznań. - Na pewno walka o mistrza będzie ciężka. Wisła dobrze zaczęła, najpierw z Liverpoolem, teraz z Beitarem. My zaczęliśmy trochę gorzej, ale się rozkręcimy. Wiśle nie odpuścimy. Powoli, powoli i wreszcie zaskoczy. Nie patrzę na innych, bo oni mają się bać nas, a nie my ich - bojowo kończy Iwański.

Komentarze (0)