Bezsprzecznie najjaśniejszym graczem w meczu Ruchu Chorzów z Lechem Poznań był zdobywca drugiego gola dla Niebieskich Marek Zieńczuk. Pomocnik, który w pierwszym wiosennym meczu nie mógł grać z powodu pauzy za żółte kartki, nie dość że trafił do bramki, to jeszcze miał duży udział przy dwóch kolejnych golach. Przy pierwszym idealnie dośrodkował w pole karne, a przy trzecim jego wrzutkę do Macieja Jankowskiego zgrał Łukasz Janoszka.
Pomocnik Ruchu po spotkaniu nie zgodził się ze stwierdzeniem, że to Niebiescy dominowali w tym pojedynku. - Wynik może tak sugerować. Jednak nie przesadzałbym z takimi ocenami. Przecież pod koniec pierwszej połowy daliśmy pograć Lechowi. Rudnev miał swoje okazje. Dobrze, że wtedy gola nie straciliśmy, bo mogło się zrobić nerwowo - stwierdził "Zieniu", który w sezonie trafił do siatki po raz czwarty. Wcześniej skrajny pomocnik popisał się hat-trickiem w spotkaniu z Koroną Kielce.
Ozdobą meczu był gol zdobyty przez Zieńczuka z rzutu wolnego. - Moim zdaniem to będzie bramka sezonu. Marek nie pierwszy raz pokazał, że lewą nogą potrafi celnie uderzyć, nawet z tak dużej odległości - cieszył się po spotkaniu kapitan Ruchu Rafał Grodzicki. - Dokładnie nie pamiętam kiedy ostatnio strzeliłem taką ładną bramkę. To było chyba jeszcze w barwach Wisły w spotkaniu z Lechią. Sporo czasu poświęcamy na treningach stałym fragmentom gry. W poprzedniej rundzie już były tego efekty - powiedział występujący ostatnio najczęściej na prawym skrzydle zawodnik.
Doświadczony piłkarz był zadowolony z faktu, że Ruchowi udało się odegrać Lechowi za jesienną sromotną porażkę 0:3 we Wronkach. - Wtedy, pomimo dobrych pierwszych dwudziestu minut, później byliśmy już tylko tłem dla nich. Teraz dobrze weszliśmy w mecz. Byliśmy zmotywowani. Jeden zapieprzał za drugiego - stwierdził Zieńczuk, który nie zdziwił się, że Kolejorz po spotkaniu zmienił trenera. - Taki już jest los szkoleniowców. Lech ma duże ambicje. Walka w środku tabeli nikogo tam nie zadowala - powiedział gracz Niebieskich.
Zieńczukowi humor psuła jedynie czerwona kartka, którą po meczu otrzymał Gabor Straka. Pomocnik nie miał jednak pretensji do kolegi. - Czasami ciężko poskromić nerwy - tłumaczył zachowanie Słowaka gracz Niebieskich. - Problem jest taki, że na dzień dzisiejszy zostaliśmy z jednym środkowym pomocnikiem Pawłem Lisowskim. Nie wiadomo czy Marcin Malinowski zdąży się wyleczyć do następnego meczu. Sytuacja na pewno nie jest komfortowa - zakończył bohater spotkania.