Pierwszą groźną okazję stworzyli sobie mistrzowie Francji. Po kwadransie Joe Cole uwolnił się spod opieki obrońcy, ale jego strzał z 9 metrów był zbyt słaby, by zaskoczyć Władimira Gabułowa. W 20. minucie piłkę na 6. metrze dostał niespodziewanie Mathieu Debuchy i huknął ile sił w nogach w poprzeczkę!
Przewaga Les Dogues w pierwszej połowie była bardzo duża. Gospodarze, których remis satysfakcjonował, nastawili się wyłącznie na grę z kontry. Tymczasem ekipa Rudiego Garcii atakowała i atakowała. 7 minut przed przerwą po akcji Moussy Sowa w dogodnej pozycji znalazł się Franck Beria, ale z ostrego kąta nie zdołał skierować piłki do pustej bramki.
Tuż po zmianie stron Lille dopięło swego. Po podaniu Florenta Balmonta piłkę nie najlepiej przyjął Sow, ale chcący zażegnać niebezpieczeństwo Wasilij Berezucki skierował futbolówkę do własnej siatki! To była kuriozalna bramka, ale w pełni zasłużona dla gości. Zawodnicy CSKA rzucili się do odrabiania strat i zapomnieli o defensywie. W 65. minucie zupełnie niekryty Cole znalazł się tuż przed Gabułowem i uderzył w słupek, a z najbliższej odległości skutecznie dobił Sow.
Wkrótce mogło być już 0:3, bowiem po świetnie rozegranym rzucie wolnym oko w oko z Gabułowem znalazł się Eden Hazard. W 74. minucie Sowa zastąpił Ireneusz Jeleń. Polakowi udało się nawet trafić do siatki, ale znajdował się na ewidentnym spalonym. W końcówce Rosjanie starali się zdobyć kontaktową bramkę, ale na poważnie nie zagrozili Mickaelowi Landreau. Ludovic Obraniak, który ostatnio utracił zaufanie trenera, cały mecz spędził wśród rezerwowych.
OSC Lille dzięki wygranej na Łużnikach zrównało się punktami z CSKA i Trabzonsporem. Bez względu na wynik meczu Turków z Interem, który odbędzie się o 20.45, ekipie z północy Francji do awansu wystarczy pokonanie drużyny Pawła Brożka u siebie za 2 tygodnie.
CSKA Moskwa - OSC Lille 0:2 (0:0)
0:1 - Wasilij Berezucki 49' (sam.)
0:2 - Sow 64'