Przespaliśmy początek sezonu - rozmowa z Arkadiuszem Aleksandrem, napastnikiem Sandecji Nowy Sącz

Przed startem rozgrywek zaplecza T-Mobile Ekstraklasy Sandecja była wymieniana w gronie głównych faworytów do walki o awans. Ligowe realia szybko plany nowosądeczan zweryfikowały. - Przespaliśmy początek sezonu - przyznaje Arkadiusz Aleksander.

Marcin Ziach: Kończy się wasz piękny sen. Po dziesięciu meczach Sandecja znowu zasmakowała goryczy porażki.

Arkadiusz Aleksander: Szkoda, że ta passa się kończy po dobrym meczu, bo w Katowicach mimo wszystko zagraliśmy naprawdę dobry mecz.

Opornie wam szła szczególnie gra w ofensywie.

- Zabrakło nam koncentracji w sytuacjach podbramkowych. Mieliśmy dwie okazje po strzałach głową z kilku metrów i gdyby któraś z nich wpadła pewnie nie rozmawialibyśmy o przerwanej passie. Niestety te okazje się na nas zemściły. Zostaje niedosyt, bo wcale nie musieliśmy tego meczu przegrać. Szkoda.

Passa imponująca, ale mało efektywna. W tych dziesięciu kolejkach dużo było remisów.

- Nie przegrywaliśmy i to nas cieszy, ale mieliśmy na koncie pięć zwycięstw i pięć remisów. Gdybyśmy wygrali w Katowicach, to pewnie byśmy do czuba tabeli doskoczyli. Takie jest życie w piłce, że jak się nie wykorzystuje to się przegrywa.

W Nowym Sączu myśli się o T-Mobile Ekstraklasie?

- Przed sezonem się myślało i mówiło o tym głośno. Teraz zeszliśmy trochę na ziemię, bo sytuacja w tabeli pokazuje, że bić się skutecznie o ten awans będzie ciężko.

Zamierzacie już teraz złożyć broń?

- Nie, jeszcze jest dużo meczów do końca i wiele się może zdarzyć. Trochę ciśnienie z klubu zeszło, bo początek mieliśmy fatalny. Teraz jest ciężko, bo jak się początek ligi prześpi, to potem trudno to nadrobić. Goni się, goni i goni, a czołówka jak była daleko, tak jest.

Paradoksalnie fakt, że parcie na sukces jest niższe może wam pomóc.

- Mam nadzieję, że tak, bo w piłkę gramy naprawdę dobrze. Każde nasze zagranie jest przemyślane. Nie walimy piłką na oślep do przodu. Szkoda tylko tej passy, bo mobilizować się z meczu na mecz, licząc który to już będzie mecz bez porażki jakoś było łatwiej. Teraz wrócimy do starych, sprawdzonych metod i mam nadzieję, że też nie będzie źle.

Trudno byłoby sobie Sandecję wyobrazić bez Arkadiusza Aleksandra. Absolutnie najlepszy strzelec tego zespołu.

- Jestem w Sączu po to, żeby pomóc temu klubowi. Przed sezonem był cel ekstraklasa i dlatego w Sandecji zostałem. Chcemy teraz dograć tę rundę do końca, żeby ugrać jak najwięcej punktów i zobaczymy jakie cele nakreślą nam działacze na rundę wiosenną.

Ty już gry w najwyższej klasie rozgrywkowej zasmakowałeś.

- Grałem parę lat w ekstraklasie i powiem szczerze, że chciałoby się w szeregi tych najlepszych drużyn w kraju wrócić. Zobaczymy co będzie z Sandecją, a potem pomyślimy.

T-Mobile Ekstraklasa to piłkarsko zupełnie inny świat.

- Trzeba powiedzieć uczciwie, że pierwsza liga też ostatnimi czasy poszła bardzo do przodu. Grają tutaj przecież zawodnicy, którzy mają na koncie po 200-300 meczów w ekstraklasie, jak chociażby Piotrek Reiss. Piłkarsko poziom tej ligi jest coraz wyższy. W ekstraklasie panuje z kolei moda na cudzoziemców niekoniecznie lepszych od Polaków. Ale co zrobić, skoro teraz są trendy takie, a nie inne. Mamy w Polsce wiele talentów, które grają na zapleczu ekstraklasy, bo w klubach z elity nie ma dla nich miejsca. To jeszcze kilka lat temu byłoby nie do pomyślenia.

Sportowo zaplecze T-Mobile Ekstraklasy zatem elicie nie ustępuje?

- Na pewno nie, a wchodzi w to wiele składnych. Gra na zapleczu ekstraklasy wielu byłych reprezentantów Polski i teraźniejszych graczy młodzieżowych reprezentacji narodowych. To jest dla mnie niespotykane, bo jak ja zaczynałem grać w tej lidze, to żeby dostać się do reprezentacji Polski trzeba było być absolutnie najlepszym w ekstraklasie. Teraz chłopcy, którzy mogą być przyszłością naszej kadry muszą zbierać doświadczenie w pierwszej lidze. To niespotykane nigdzie indziej w Europie czy na świecie.

Pierwsza liga cię czymś w tym sezonie zaskakuje?

- Liga jest bardzo wyrównana. W poprzednich sezonach z góry było jasne, które drużyny o co walczą, a teraz co chwila się to tasuje. Na plus zaskakuje na pewno też postawa Zawiszy Bydgoszcz.

Sandecję zapisałbyś po stronie drużyn zaskakujących in minus?

- Na razie tak, bo zawodzimy. Plany przed sezonem były jasne i klarowne, a nam nie pozostało nic innego jak je zrealizować. Ogromna szkoda tego początku, bo po kilku kolejkach byliśmy w strefie spadkowej i wtedy ciężko na nowo włączyć się do walki o czub, co nasz przypadek pokazuje.

Przed sezonem zostałeś, bo był cel walki o awans. Były też wyjścia alternatywne?

- Jakieś tam były, ale nie ma co do tego wracać. Wiadomo co w piłce znaczy pół roku. Muszę przyznać, że jakieś telefony były, ale ja nie chciałem się ruszać na razie z Nowego Sącza. Plan był, ale na dzień dzisiejszy jesteśmy od jego realizacji daleko.

Nie zniechęcasz się mimo nieudanej jesieni?

- Nie, absolutnie nie. Robię swoje i zobaczymy co będzie dalej.

Opcja, że to twoja ostatnia runda w Nowym Sączu jest realna?

- Mogę zapewnić, że na pewno zostaję do grudnia. Okienko transferowe otwiera się w styczniu i wtedy się przekonamy, co przyniesie los. Nie bez znaczenia będzie jak te punkty w ostatnich kolejkach porobimy i jak blisko będziemy awansu. Na razie tylko na tym się skupiam.

Źródło artykułu: