Reprezentant Polski zadebiutuje w Zagłębiu?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Spore nadzieje robili sobie kibice KGHM Zagłębia Lubin z przyjściem Marcina Kowalczyka. Reprezentant Polski podpisał kontrakt i... zniknął. Nie dosłownie oczywiście, ale wciąż nie zadebiutował w barwach Miedziowych.

Jan Urban szukał prawego defensora, ponieważ w kadrze miał tylko Bartosza Rymaniaka. Szukał, szukał aż w końcu znalazł go. Kontrakt "za pięć dwunasta" podpisał Marcin Kowalczyk, reprezentant Polski, który grał w Dynamie Moskwa, a później w Metalurgu Donieck. Szło mu jednak coraz gorzej i postanowił wrócić do Polski.

Skorzystało na tym Zagłębie, ściągając go do siebie. Jednak Kowalczyk przyszedł na Dialog Arena ze sporymi zaległościami treningowymi i Jan Urban nie mógł z niego korzystać. Problemem był także certyfikat piłkarza, który nie dotarł na czas. Nie mógł zatem grać nawet w Młodej Ekstraklasie.

- Marcin od dłuższego czasu trenuje z nami i biorę go pod uwagę przy ustalaniu składu na Lechię. Prawda, że miał spore zaległości treningowe, lecz też jest już długo z nami. Marcin wcześniej nie był zgłoszony, a tak mógłby rozegrać większą liczbę spotkań w Młodej Ekstraklasie. Wówczas szybciej złapałby rytm meczowy. Jednak nie zagrał zbyt dużo spotkań, nawet tych sparingowych. Na treningach wygląda dobrze pod względem fizycznym. Jest to jednak zawsze jakaś niewiadoma jak wypadnie w meczu o stawkę - powiedział Jan Urban.

Być może Kowalczyk wystąpi w spotkaniu z Lechią, aczkolwiek Bartosz Rymaniak nie jest piętą Achillesową w zespole Zagłębia i wcale nie musi ustąpić pola bardziej doświadczonemu koledze.

Urban cieszy się natomiast, że do formy strzeleckiej wrócił Darvydas Sernas. Litwin zdobywał gole w Pucharze Polski, ekstraklasie i reprezentacji Litwy. Pokonał Petra Cecha uderzeniem z rzutu karnego. - Strzelił gola jednemu z najlepszych bramkarzy na świecie. To zawsze motywuje napastnika. Oby poszedł za ciosem, bo rzeczywiście czekał bardzo długo na bramkę w Zagłębiu. Oby tak dalej, bo naprawdę liczymy na niego, ponieważ m.in. z tego powodu mamy strzelonych tylko sześć goli - dodał Urban, który liczy także na trafienia po stałych fragmentach gry. - Wiadomo, że w meczach jest ich dosyć dużo. Natomiast my trenujemy stałe fragmenty gry, ale robią to także inne drużyny. Z nimi często jest tak, że jak się nie strzela, to nic nie wchodzi do sieci. Jak wpadnie to będzie już będzie wpadać - kończy.

Źródło artykułu: