Żewłakow bardzo głośno rozpoczął swoje poczynania w stołecznej drużynie, gdyż strzelił dwa gole... samobójcze. Przebił w tym nawet swojego brata Marcina z PGE GKS Bełchatów. - Dzwoniłem do niego i poprosiłem: Marcin, nastrzelaj tam w GKS, to o mnie zapomną. Ostatnio przeczytałem w internecie fajny komentarz, uśmiałem się szczerze: "Żewłakow przyszedł do Legii, żeby dać jej spokój w obronie, a to on wymaga indywidualnego krycia". W swojej karierze zagrałem ponad 500 oficjalnych meczów, zdarza się, że czasem zrobisz klopsa, ale żeby dwa razy z rzędu?! (śmiech). Powiem tak: już się wystrzelałem, postaram się więcej nie pomylić bramek - powiedział Michał Żewłakow w rozmowie z Przeglądem Sportowym.
Czy Legię stać na sukces w nadchodzącym sezonie? - W ubiegłym sezonie pokazała, że potrafi się podnieść, odnieść sukces, bo takim było zdobycie Pucharu Polski. Były więc moment, kiedy wszystko dobrze funkcjonowało. Z tamtego dziwnego sezonu trzeba więc wybrać to, co najlepsze i dołożyć jeszcze więcej. Farta trzeba prowokować - stwierdził.
Źródło: Przegląd Sportowy