Każdy strzał jest do obronienia - rozmowa z Bogusławem Wyparłą, bramkarzem Łódzkiego Klubu Sportowego

W sobotę piłkarze Łódzkiego Klubu Sportowego wraz ze swoimi kibicami świętowali awans do ekstraklasy. Fetę nieco popsuła wysoka porażka z Flotą Świnoujście. Bramkarz łodzian Bogusław Wyparło stwierdził, że kolegom chyba nie chciało się grać.

Piotr Ciesielski: To pierwsza w tym sezonie porażka ŁKS-u na własnym stadionie, w dodatku aż 1:5. Marcin Smoliński w rozmowie z nami powiedział, że taki wynik to "wstyd jak cholera". Pan też tak uważa?

Bogusław Wyparło (bramkarz ŁKS-u): - Zdecydowanie tak. Flota walczyła i dała z siebie wszystko, a my nie daliśmy z siebie wszystkiego i przełożyło się to na wynik. Powinniśmy się cieszyć z awansu, a zamiast się godnie pożegnać z sezonem, I ligą i kibicami, dostaliśmy lanie. Bez względu na wszystko, zawsze trzeba walczyć do końca, a wyglądało to tak, jakby Flocie tylko się chciało, a nam nie za bardzo.

Wasza postawa nie była w sobotę, delikatnie mówiąc, najlepsza, ale przyznać trzeba, że Flota powiesiła wysoko poprzeczkę.

- Flota nie przeprowadzała jakichś znakomitych akcji. To my popełniliśmy proste błędy w defensywie. Goście na początku meczu spokojnie czekali na swoje okazje, doczekali się, strzelili dwie łatwe bramki i ustawili całe spotkanie.

Pan chyba jednak nie zawinił jakoś specjalnie przy żadnym z goli. To były strzały nie do obrony?

- Każda bramka jest do obronienia, tylko trzeba się dobrze ustawić.

Pana mina nie mówi teraz "awansowaliśmy do ekstraklasy, trzeba się cieszyć". Może po prostu trzeba zapomnieć o tej wpadce i świętować sukces i udany cały sezon?

- Mam taki charakter, że zawsze walczę o zwycięstwo i zawsze chcę wygrywać. Denerwują mnie nawet porażki w sparingach, dlatego ta porażka na koniec ligi nie powinna się zdarzyć. Jest mi przykro i przepraszam kibiców w imieniu całej drużyny za spotkanie z Flotą. Niemniej jednak oczywiście, awans jest, to był nasz główny cel i teraz czas na zabawę, bo już za kilka dni rozpoczynamy przygotowania do kolejnego sezonu.

Dla pana awans do ekstraklasy to nie nowość. Dokonał pan tego już przed kilkoma laty.

- Tak, wracam z ŁKS-em drugi raz do ekstraklasy i mam nadzieję, że już ostatni, bo nas nie wyrzucą z niej.

Czy był w tym sezonie jakiś przełomowy moment, może jakiś najważniejszy mecz, po którym uwierzyliście, że ten awans stanie się faktem?

- Aby awansować do ekstraklasy, trzeba było grać równo przez cały sezon. Nie było chyba żadnego takiego przełomowego momentu, ale właśnie konsekwentna niezła gra przez cały rok dała to pierwsze miejsce. Graliśmy raz trochę lepiej, raz trochę gorzej, ale efektywnie, a innym przydarzały się wahania formy. Natomiast w zrealizowanie tego celu, jaki był postawiony przed drużyną, wierzyliśmy cały czas.

Czy ten zespół poradziłby sobie, pana zdaniem, w ekstraklasie, czy też konieczne są wzmocnienia?

- Potyczka z Flotą i kilka innych wiosennych meczów pokazały, że wzmocnienia są niezbędne, bo bez nich ciężko się będzie utrzymać. Materiał poglądowy jest bardzo obszerny, trzeba go przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Widać po dzisiejszym spotkaniu gołym okiem, że trzeba ludzi do grania.

Pierwsze wzmocnienie już jest. W Łodzi występował będzie wychowanek ŁKS-u - Marek Saganowski.

- Jestem bardzo zadowolony, że Marek podpisał kontrakt z ŁKS-em i wraca do tego klubu. Z "Saganem" graliśmy już razem w Łodzi, odnieśliśmy wtedy nawet sukcesy. Uważam, że stworzy on z Marcinem Mięcielem ciekawy duet, a przede wszystkim nie będzie takiego strachu jak w tym sezonie, że jeden z nich dozna kontuzji, albo dostanie kartkę i nie będzie miał kto zagrać w ataku.

Rozumiem, że pan w Łodzi zostaje na kolejny sezon?

- Mój kontrakt jest aktualnie negocjowany. Gdy się rozmowy skończą, to go podpiszemy.

Kibice chyba nie wyobrażają sobie ŁKS-u bez Bogusława Wyparły? Jest pan ich ulubieńcem.

- Ja też ich bardzo lubię i chcę w Łodzi zostać, więc myślę, że się z prezesami dogadamy.

Komentarze (0)