- Rozmawiałem z Tomkiem Jodłowcem. Starałem się go pocieszyć od razu po bramce. Takie sytuacje się zdarzają. Smutne jest tylko to, że ten gol zadecydował o wyniku spotkania - mówił po meczu z reprezentacją Francji Wojciech Szczęsny, który strzegł dostępu do bramki biało-czerwonych. Polacy z Trójkolorowymi przegrali 0:1 po samobójczym trafieniu Tomasza Jodłowca.
- Mecz oceniam pozytywnie. Myślę, że grę naszego zespołu można ocenić jako dobrą. Widać na pewno w tej drużynie postęp. Jeśli jesteśmy jeszcze w stanie poprawić naszą grę przez najbliższy rok, to będzie można być pozytywnie nastawionym przed Euro.
Do tego, aby zremisować zabrakło strzelonej bramki, bo myślę, że stylu nie musimy się wstydzić. Gry w defensywie też nie musimy się wstydzić - może pozwoliliśmy rywalom na stworzenie zbyt wielu sytuacji. Po prostu zabrakło bramki. Sądzę, że gdyby ten mecz zakończył się wynikiem 1:1, to cały obraz bardzo by się zmienił - dodał golkiper Arsenalu Londyn.
Szczęsny był jednym z najlepszych zawodników drużyny Franciszka Smudy w czwartkowym spotkaniu. - Jestem zadowolony ze swojej gry. Naprawdę obiektywnie oceniam całą resztę zawodników. Każdy zagrał na wysokim poziomie. 0:1 z jednym z najlepszych zespołów w Europie nie możemy się wstydzić - zaznaczył bramkarz. Podczas tego spotkania spotkał on na boisku klubowych kolegów. - Miałem okazję porozmawiać z kolegami z Arsenalu Londyn, ale nie byłem bardzo rozmowny po meczu, bo przegraliśmy, a wtedy niechętnie rozmawiam. Jest ciężko, bo po to gram w piłkę nożną, aby wygrać każdy mecz. Powiedziałem wcześniej w szatni Grześkowi Sandomierskiemu, że pocieszam się tylko w ten sposób, że graliśmy z Francją. Nie potrafię przegrywać, nigdy nie będę potrafił przegrywać, więc nie jestem w najlepszym humorze - skomentował golkiper.
Szczęsny przyznał, że nie ma pretensji do środkowych obrońców, mimo iż kilkakrotnie musiał on ratować zespół. - Graliśmy z jednym z najlepszych zespołów w Europie. Takie drużyny zawsze stwarzają sobie sytuacje do strzelenia bramek. Ostatnio w Kijowie Francuzi cztery zdobyli, nam strzelili tylko jedną, więc możemy być pozytywnie nastawieni - wyjaśnił.
Co ciekawe, bramkarz poproszony o wskazanie najtrudniejszej sytuacji w meczu, mówił o... - Największym problemem dla mnie była sytuacja, w której sędzia podyktował rzut wolny. Przynajmniej ja tak oceniam z perspektywy boiska. Ten rzut wolny pan sędzia sobie sam zauważył, bo ja go nie widziałem. Ta sytuacja była dla mnie najtrudniejsza jeśli chodzi o radzenie sobie z tym. Przez chwilę byłem bowiem troszkę agresywny.
W czwartek na trybunach stadionu Legii Warszawa zasiadł kompletów widzów. Fani przez całe spotkanie wspierali biało-czerwonych. - Jestem bardzo zadowolony po tym co stało się w niedzielę. Wtedy frekwencja nie była najlepsza. Bardzo mnie to zdziwiło, bo jestem przyzwyczajony do innej atmosfery na Łazienkowskiej. W czwartek kibice zachowali się fantastycznie. Kiedy zaśpiewali hymn na dziesięć minut przed końcem, gdzie robił to chyba cały stadion, to dreszcz przechodził po plecach. Fani byli naszym dwunastym zawodnikiem. Bardzo im za to dziękuję - mówił Szczęsny, którego imię i nazwisko jako jedynego kibice w czasie meczu skandowali kilka razy. - Nie ukrywam, że było mi bardzo miło. Nie wiem czy to było dlatego, że grałem dobrze, czy dlatego, że jestem warszawiakiem i od zawsze kibicuję Legii. Kilka razy dreszcz przeszedł mi po plecach - podkreślił golkiper.
Z Warszawy, Artur Długosz