Mateusz Możdżeń: Raz jesteś na górze, a raz na dole

Piłkarze Lecha Poznań w efektownym stylu zakończyli sezon pokonując Koronę Kielce 4:0. Zwycięstwo to nie dało jednak poznaniakom kwalifikacji do europejskich pucharów, co powoduje, że najbliższy rok dla Kolejorza nie zapowiada się kolorowo.

Lech przystępując do ostatniego meczu mógł mieć cień nadziei na awans do Ligi Europejskiej. Oprócz pokonania Korony spełnione musiały zostać jeszcze trzy inne warunki. Podopieczni Jose Marii Bakero w efektownym stylu pokonali Koronę Kielce 4:0. - Nie mam pojęcia czy był to nasz najlepszy mecz w tej rundzie, ale zagraliśmy na luzie i to przyniosło efekty. Po dwóch straconych bramkach Korona już zupełnie odpuściła, ale prędzej próbowali z nami powalczyć - mówi Mateusz Możdżeń.

Mimo zwycięstwa poznaniacy nie awansowali do europejskich pucharów. - Po ostatnim gwizdku patrzeliśmy na wyniki i nasze wątpliwości zostały rozwiane. Nie ma się co smucić, bo w sporcie normalną rzeczą jest, że raz jesteś na górze, a raz na dole - dodaje Możdżeń.

Następny sezon będzie więc dla poznaniaków bardzo smutny, a w kasie klubowej będzie trzeba łatać dziury. Pomocnik Kolejorza wierzy, że piłkarze pokażą jednak, że bieżący sezon był wypadkiem przy pracy. - Zostaje nam nadzieja, że w następnym sezonie uda się zakwalifikować do europejskich pucharów. Na pewno presja będzie duża. Będziemy chcieli wszystkim pokazać, że jesteśmy zdecydowanym faworytem do występów w pucharach - kontynuuje 20-letni pomocnik.

Dla młodego lechity był to drugi z rzędu mecz w wyjściowym składzie. Po jego zakończeniu nie chciał oceniać swojej postawy, choć jego nota mogłaby być wysoka, gdyby w pierwszej połowie wykorzystał sytuację sam na sam ze Zbigniewem Małkowskim. - Za długo biegłem z piłką i miałem za dużo myśli. Niestety zdarza się nie wykorzystać sytuacji. Najważniejsze, że zagrałem cały mecz - mówi Możdżeń, który odniósł się również do protestu kibiców i przyznał, że piłkarze solidaryzują się z fanami. - Dla nas jest to ważne, bo kibice odgrywają dużą rolę w klubie.

Źródło artykułu: