Po porażce z Łódzkim Klubem Sportowym (0:3) GKS Katowice chciał odkuć sobie stracone punkty w starciu z KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Nic więc dziwnego w tym, że od pierwszego gwizdka sędziego zawodnicy gospodarzy ruszyli do zdecydowanych ataków. Już w 2. minucie gry byli centymetry od pełni szczęścia, kiedy w dogodnej sytuacji znalazł się Grzegorz Goncerz, a piłka po jego strzale zatrzymała się na słupku ostrowickiej bramki. Chwilę później dobrą okazję miał Tomasz Sokołowski, którego ładnym podaniem obsłużył Janusz Dziedzic, ale obrońca katowiczan nie trafił w światło bramki.
Dwie zmarnowane sytuacje z początku meczu zemściły się na Gieksie w 13. minucie gry. Daniel Mąka przejął piłkę w środku pola i świetnym prostopadłym zagraniem uruchomił Wahana Geworgiana, który minął wychodzącego z bramki Jacka Gorczycę i wpakował piłkę do pustej bramki. Kiedy dziesięć minut później po dośrodkowaniu z rzutu rożnego drugą bramkę dla KSZO zdobył Michał Stachurski wiadomo było, że katowiczanom będzie ciężko zdobyć w tym meczu choć punkt.
Podopieczni Wojciecha Stawowego nie składali broni, ale ich ataki przypominały raczej bicie głową w mur. Najpierw po strzale głową Przemysława Pitrego piłkę złapał Tomasz Dymanowski, a kilka minut później po składnej zespołowej akcji bliski sytuacji sam na sam z golkiperem ostrowczan był Michał Zieliński, ale w newralgicznym momencie akcji zgubił piłkę, która natychmiast padła łupem obrońców.
Goście skupiali się nie tylko na obronie korzystnego wyniku, ale szukali też szczęścia po kontratakach i los po raz trzeci w tym meczu uśmiechnął się do nich w 39. minucie gry, kiedy po szybkiej kontrze Geworgian wpadł z piłką w pole karne, ośmieszył Wojciecha Szalę i silnym strzałem z 17 metrów zdobył swoją drugą w tym meczu bramkę.
Dopiero wtedy na dobre przebudziła się Gieksa i cztery minuty później strzeliła bramkę dającą nadzieje na odrobienie strat w drugiej połowie. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego obrońcy gości wybili piłkę wprost pod nogi znajdującego się przed polem karnym Goncerza, który ze spokojem przyjął futbolówkę i silnym strzałem nie dał szans Dymanowskiemu na skuteczną interwencję.
Po zmianie stron GKS postawił wszystko na jedną kartę. Aktywny był w szczególności wprowadzony po przerwie Rafał Sadowski, który w 50. minucie niczym tyczki slalomowe ograł trzech obrońców i uderzył na bramkę z ostrego kąta, ale piłkę złapał golkiper KSZO. Podobnie zresztą jak kilka minut wcześniej po strzale z dystansu Dziedzica.
Z minuty na minutę akcje Gieksy się zazębiały, ale Dymanowski w sobotni wieczór dysponowany był świetnie i nie dał się zaskoczyć ani po strzale z przewrotki Dziedzica, ani po uderzeniu głową Pitrego, kiedy efektowną paradą sparował piłkę na korner. Do kapitulacji bramkarza KSZO zmusił dopiero w 69. minucie gry Sadowski, który w polu karnym urwał się obrońcom i w sytuacji sam na sam skierował piłkę do siatki efektownym lobem.
Bramka kontaktowa raz jeszcze dodała animuszu akcjom gospodarzy, ale wobec mądrze broniących się ostrowczan śląska drużyna była bezradna. Tym trudniej Gieksie było przełknąć gorycz porażki. - Po pierwszej połowie byliśmy w szoku, bo w pierwszych minutach nic nie wskazywało na to, żeby ten mecz mógł ułożyć się nie po naszej myśli. KSZO to zespół, z którym piłkarsko nie mieliśmy prawa przegrać. Ciężko powiedzieć, co zaważyło o naszej porażce. Szczęście się od nas odwróciło, ale prawdą jest, że w poprzednich meczach my temu szczęściu pomagaliśmy, a tym razem nie zrobiliśmy w tym kierunku nic - kręci z głową niedowierzaniem strzelec drugiej bramki dla katowiczan.
GKS Katowice - KSZO Ostrowiec 2:3 (1:3)
0:1 - Geworgian 13'
0:2 - Stachurski 23'
0:3 - Geworgian 39'
1:3 - Goncerz 43'
2:3 - Sadowski 69'
Składy:
GKS: Gorczyca - Szala, Kowalczyk, Cholerzyński (46' Niechciał), Sokołowski, Pitry, Goncerz (64' Piechniak), Chwalibogowski, Olkowski, Dziedzic, Zieliński (46' Sadowski).
KSZO: Dymanowski - Stachurski, Kardas, Czarnecki, Trzeciakiewicz (70' Persona), Cieciura, Mąka (77' Kanarski), Skórnicki, Bzdęga, Pavlović (63' Wolański), Geworgian.
Żółte kartki: Szala (GKS) - Pavlović (KSZO).
Sędzia: Jacek Małyszek (Lublin).