Na starcie rundy wiosennej Polonia była drużyną bez wyrazu. Piłkarze z Konwiktorskiej grali apatycznie, nie mieli pomysłu na rozwiązywanie akcji ofensywnych, w czterech meczach otwierających rundę zdobyli jeden punkt, nie strzelając żadnej bramki. Theo Bos z posadą pożegnał się po porażce z Zagłębiem Lubin, Piotr Stokowiec poprowadził zespół tylko w jednym ligowym starciu. Już wówczas były asystent Holendra starał się szukać w grze Czarnych Koszul aspektów pozytywnych, raczej bujał jednak w obłokach, a nowy porządek w zespole zaprowadził dopiero Jacek Zieliński.
Już w jego premierowym meczu po powrocie do stolicy Poloniści przełamali tragiczną passę 500 minut bez ligowej bramki i wygrali pierwszy mecz po blisko pięciu miesiącach przerwy. Zwycięstwo było tyle wartościowe, że Czarne Koszule podniosły się w Kielcach z kolan, na które powaliła je błyskawiczna bramka Pavola Stano. Riposta warszawiaków była znakomita - najpierw strzelecką niemoc przełamał Artur Sobiech, następnie do siatki trafił wracający z Młodej Ekstraklasy Euzebiusz Smolarek, a wynik meczu ustalił Adrian Mierzejewski, który jeszcze kilka dni wcześniej w meczu reprezentacji zawiódł kompletnie.
![](http://foto.sportowefakty.pl/galeria/5372/02042011PD_023.jpg)
Tak Poloniści fetowali zwycięstwo w Kielcach. Po meczu w szatni słychać było śpiew
Wówczas Poloniści optymistyczne nastroje tonowali, tonują więc i teraz. - Na razie spokojnie do tego podchodzimy i cieszymy się, że wygraliśmy drugie spotkanie z rzędu - przyznaje w rozmowie z dziennikarzami Mierzejewski. Przełom jednak nastąpił, i to nie tyle w grze, co w sferze mentalnej. - W szatni słychać było śpiew - cieszył się po pokonaniu Korony Zieliński. Jedność zespołu potwierdziło starcie z Lechem, Poloniści faktycznie tworzyli drużynę. Jeden walczył za drugiego, po ostrych starciach z poznaniakami obok sędziego natychmiast pojawiało się kilka czarnych koszulek.
Solidarność w zespole owocuje wynikami i lepszą grą. Duże znaczenia miała też lekka modyfikacja metod treningowych, Zieliński wprowadził pewne elementy zabawowe i na przykład przed meczem z Lechem jego podopieczni rozegrali mecz rugby. - Trener trochę nam odpuścił i może dlatego złapaliśmy nieco świeżości, dzięki czemu lepiej wszystko wygląda - zastanawia się Mierzejewski. - Prawdę mówiąc, teraz mógłbym dorobić ideologię do tego, co się wydarzyło, ale to nie jest tak, że ja nagle zdołałem wszystko zmienić w ciągu dwóch tygodni. Nie przesadzajmy - wtóruje mu Zieliński.
![](http://foto.sportowefakty.pl/galeria/5422/20110408JP_020.jpg)
Pod wodzą Zielińskiego piłkarze z Konwiktorskiej walczą do upadłego
W meczu z Lechem drużynę skonsolidowała czerwona kartka, jaką po faulu na Manuelu Arboledzie ujrzał Smolarek. - Często tak bywa, że zespół, który gra w dziesiątkę, strzela bramkę. Chwała nam za to, bo drugi mecz z rzędu wychodzimy z trudnej sytuacji - podkreśla Mierzejewski. Takie sytuacje budują zespół. - Na Koronie przegrywaliśmy, teraz z mistrzem Polski graliśmy w dziesięciu. Oby tak było w przyszłości - dodaje. Swoje dorzuca też Sobiech. - Pokazaliśmy przede wszystkim charakter i ducha walki, który już wcześniej drzemał w tej drużynie. Myślę, że w kolejnych spotkaniach również da o sobie znać - mówi.
Co jednak jest w Zielińskim, że potrafił zespół tak diametralnie odmienić? - Ma przede wszystkim bardzo dobre podejście do zawodników - podkreśla Sobiech. Sam zainteresowany własne zasługi jednak umniejsza. Na pytanie dziennikarzy o swój niezwykły wpływ na zespół odparowuje, że takie pytania wprawiają go w zakłopotanie, by po chwili zaśmiać się serdecznie. - Nie wiem, co jest we mnie. Z tym zespołem jest mi łatwiej, gdyż znałem się już wcześniej z wieloma z chłopaków. Szczerze powiedziawszy, idąc do Polonii wiedziałem mniej więcej co trzeba poprzekładać, żeby to zadziałało. To nie jest żadna magia, lecz znajomość realiów polskiej piłki nożnej.
![](http://foto.sportowefakty.pl/galeria/5372/02042011PD_001.jpg)
Zieliński może być spokojny, na razie wszystko układa się po jego myśli
Do ideału, jego zdaniem, wciąż jest jeszcze daleko. - Cieszymy się z trzech punktów i z niektórych fragmentów gry. Jednak przed Polonią jeszcze mnóstwo pracy, także tej w sferze mentalnej. Wszystko po to, żeby nie zdarzały się takie sytuacje, jak właśnie ta z Ebim, gdyż w następnym meczu ucieczka spod topora może nam się nie udać - podkreśla. W wielkie możliwości zespołu jednak nie wątpi. - Ten zespół ma naprawdę olbrzymi potencjał i jestem zaskoczony jego niską pozycją w tabeli. Trzeba go po prostu jakoś przebudzić i nam się to powoli udaje - uśmiecha się.
Polonia pod wodzą Zielińskiego w dwóch meczach zdobyła więcej punktów, aniżeli w dziewięciu poprzednich ligowych spotkaniach. Od kreski oznaczającej strefę spadkową odbiła się jak od trampoliny, nad Arką ma siedem punktów przewagi. Czarnym Koszulom znacznie bliżej do miejsca gwarantującego udział w europejskich pucharach, rywali z czołówki - Śląska, Jagiellonię, GKS - warszawiacy podejmą na własnym stadionie. Tabela tak spłaszczona tabela od czasu wprowadzenia punktacji 3-1-0 nie była jeszcze nigdy. Jeszcze dwa-trzy zwycięstwa i Czarne Koszule mogą wskoczyć nawet na ligowe podium.