Rafał Krząpa: W sobotni wieczór, mimo poprawy gry w ofensywie doznaliście drugiej porażki z rzędu.
Michał Zieliński: Wydaje mi się, że spotkały się dwie równorzędne drużyny. Na pewno gdyby był remis żadna z drużyn nie mogłaby mieć do siebie pretensji. Myśmy przegrali ten mecz na własne życzenie, bo dwukrotnie prowadziliśmy i nie powinniśmy sobie pozwolić na porażkę z Sandecją oraz stratę punktów, szczególnie u siebie.
Mecz z Sandecją był kolejnym, który pokazał, że przede wszystkim liczy się skuteczność.
- To kolejny mecz w którym gramy dobrze, ale niestety przegrywamy. Trzeba wyciągać wnioski i patrzeć dalej w przód, bo wiadomo, że będziemy grać trudny mecz z ŁKS-em i w tym meczu trzeba zrobić wszystko by takich błędów jak z Sandecją nie popełniać. Jak już stwarzamy sobie okazje to musimy je wykorzystywać!
Ty też miałeś szansę na zwiększenie waszego dorobku strzeleckiego.
- Miałem kilka sytuacji, ale najlepsza chyba była na początku drugiej połowy. Mogłem ten rajd zakończyć uderzeniem, ale wydawało mi się, że "Gonzo" był ustawiony w dosyć dogodnej sytuacji i może zrobić coś więcej niż ja. Podjąłem taką a nie inną decyzję. Mogłem strzelać i nie wiadomo jak by się zakończyła ta akcja. Okazji nam nie brakowało, w końcówce jeszcze Piotrek Piechniak trafił w poprzeczkę, także szkoda, że nie udało się nam zdobyć nawet jednego punktu.
Wspomniałeś o dobrze ustawionym Goncerzu, a lewą flanką w trakcie tej akcji uciekał Krzysztof Kaliciak.
- Podobno Krzysiek uciekał w trakcie tej akcji lewą stroną, ale powiem szczerze nie widziałem go, bo skupiłem się na zejściu do środka boiska, szukałem uderzenia albo dogrania do Goncerza. Nie skupiałem się na tym, czy ktoś ucieka na lewej flance. Szkoda, może był lepiej ustawiony niż ja czy Grzesiek i może coś więcej z tej akcji by wyszło.
W ostatnim czasie trener Stawowy miał do was pretensje za słabą grę w ofensywie, jednak tyły grały często na zero. W meczu z Sandecją z przodu na plus, ale z tyłu na minus.
- Małymi kroczkami staramy się wszystko poprawiać. Co z tego, że przyszła skuteczność, skoro mimo strzelenia dwóch bramek tracimy trzy. Cały czas pracujemy nad tym, żeby poprawiać naszą grę, żeby ten zespół się zgrywał i był solidnym monolitem. Wydaje mi się, że ta drużyna już jest solidna, ale brakuje nam tego czegoś, żeby odnosić zwycięstwa.
Jak ci się wydaje, czego konkretnie wam brakuje?
- Może brakuje nam troszeczkę szczęścia, może determinacji, woli zwycięstwa. Mam nadzieje, że w końcu to się ruszy, bo z taką naszą grą to nie może wiecznie trwać.
Wydaje się, że wasza gra od czasu przyjścia trenera Stawowego systematycznie się poprawia.
- Za wrażenia artystyczne punktów nikt nie rozdaje w lidze. Co z tego, że gramy pięknie dla oka, skoro nie potrafimy wykorzystywać swoich okazji, gramy po prostu nieskutecznie. Nasza gra jest coraz lepsza, ale musimy być skuteczniejsi.
Jakie macie plany na najbliższe dni?
- Już w następnej kolejce gramy z liderem ligi. Trener powiedział nam, że nie możemy się załamywać i wyjść na mecz z ŁKS-em ze spuszczonymi głowami. Musimy wyjść zdeterminowani i odrobić straty poniesione w meczu z Sandecją.
Po meczu z ŁKS-em, jedziecie do Ostrowca Świętokrzyskiego.
- Teoretycznie KSZO to słabszy przeciwnik i wydaje mi się, że dobrze byłoby najpierw wygrać z liderem u siebie, a potem na wyjeździe pokonać niżej notowanego rywala. Ponadto nie wygraliśmy jeszcze meczu na wyjeździe w tej rundzie i wypadałoby zrobić to już w najbliższym meczu wyjazdowym.
Z takim składem, trenerem i grą nie powinniście chyba okupować dolnych rejonów tabeli. Marka GKS-u Katowice do czegoś zobowiązuje?
- GKS Katowice to wielki zespół, znany w całej Polsce i nie tylko. Wydaje mi się, że nasz skład, predyspozycje, gra nie odzwierciedlają w pełni naszych wyników, jesteśmy o wiele za nisko w tabeli. Mam nadzieje, że limit pecha już się wyczerpał i z meczu na mecz będzie coraz lepiej.