Paweł Patyra: Sobotni remis z Piastem Gliwice wydaje się zasłużony, a i sam mecz nie należał do wielkich widowisk.
Veljko Nikitović: Szybko straciliśmy bramkę po jej strzeleniu. Trzeba było wytrzymać trochę dłużej przy wyniku 1:0. Myślę, że wtedy nadarzyłaby się okazja skontrowania Piasta - oni siłą rzeczy musieliby się otworzyć. Gdybyśmy wytrzymali 10-15 minut po strzeleniu bramki, to dowieźlibyśmy ten wynik. Chociaż z przebiegu gry myślę, że remis jest sprawiedliwym wynikiem.
W pierwszej połowie Górnik grał nieciekawy futbol. Celny strzał oddaliście dopiero po zmianie stron i od razu przyniósł on gola.
- Patrząc z tyłu, wydaje mi się, że brakowało nam jakości i dokładności w grze. Niby jakiś pomysł był, ale też traciliśmy dużo prostych piłek. Z takimi drużynami jak Piast zespół musi grać bardziej dokładnie, żeby osiągnąć lepszy wynik. Przede wszystkim jeszcze więcej pomyślunku przed polem karnym przeciwnika, bo parę razy fajnie ich rozklepaliśmy, ale nic z tego nie wynikało.
Problem Górnika to próbowanie osiągnięcia celu jak najprostszymi środkami. W kilku kolejnych meczach od 60.-70. minuty skupiacie się głównie na wybijaniu piłki w kierunku napastników. Z czego to wynika?
- Szczerze mówiąc, trudno mi powiedzieć. Klapki na oczy i byle jak najszybciej, prostymi sposobami dostać się pod bramkę przeciwnika. Niestety nie mamy z przodu człowieka, który ma dwa metry, żeby wygrywał wszystkie te piłki. To trochę brak pomyślunku i pokazywania się do gry, bo gdybyśmy nie chowali się za plecy rywali w niektórych momentach, to byłoby komu zagrać po ziemi i gra lepiej by się kleiła. Trzeba nam odwagi. Nie jesteśmy zespołem, który nie umie grać piłką. My to potrafimy, tylko każdy z nas musi wziąć na siebie więcej odpowiedzialności, żeby to lepiej wyglądało.
Wróciłeś na środek defensywy. To dosyć nowatorskie zestawienie bloku obronnego, m.in. z Mateuszem Pielachem na lewej stronie.
- Już w Ząbkach tak zagraliśmy - na zero z tyłu, więc trener zdecydował się zestawić taką samą linię obrony. Trudno oceniać, to już zdanie szkoleniowca, do niego należą decyzje kto ma grać. Wydaje mi się, że ta czwórka z tyłu wyglądała nieźle, nie popełniliśmy dużych błędów. Dwaj środkowi obrońcy to byli pomocnicy. Ja i Dawid Sołdecki praktycznie całe życie graliśmy w środku pomocy, poza niektórymi meczami.
Na kłopoty Górnika w ofensywie nakłada się fakt, że spora część piłkarzy jest jednonożna. W meczu z Piastem choćby Mariusz Zasada kilka razy przekładał sobie piłkę tuż przed polem karnym, aż ją stracił.
- To też jest prawda. Mamy takich piłkarzy, jakich mamy i z nich trzeba ulepić jak najlepszy zespół. Naprawdę odczuwamy brak Sławka Nazaruka na boku pomocy. Sławek jest takim zawodnikiem, który potrafi wygrać pojedynek jeden na jeden i może być groźny przed bramką przeciwnika. Nam tego brakuje, bo jak jest jakaś akcja z prawej strony, to ten lewy pomocnik musi ją zamykać. Mariusz tego nie ma, on praktycznie ostatnie dwa-trzy lata grał na lewej obronie i do tej pory nie należało to do jego obowiązków. Mamy nadzieję, że Sławek jak najprędzej wróci, choć prognozy nie są zbyt ciekawe.
Po tych niezłych wynikach - zwycięstwie nad Dolcanem i remisie z Piastem - pojawił się w drużynie optymizm?
- Optymizm jest i musi być. Minęło 10 kolejek, czyli zostały jeszcze 24 mecze - jest naprawdę dużo punktów do ugrania. Przede wszystkim musimy grać jeszcze lepiej. Teraz przed nami mecz, który rozegramy na stadionie Lecha z Wartą Poznań. To następna okazja, żeby zagrać fajne spotkanie i je wygrać. Jestem zdania, że wolę rozegrać taki mecz, jak w Ząbkach - a to była "padaka" - niż grać fajnie z klepki i zremisować albo przegrywać. Musimy zdobywać punkty, bo po to się gra.
Mimo wszystko przewaga nad strefą spadkową ciągle jest niewielka...
- Zróbmy wszystko, żebyśmy nie oglądali się na strefę spadkową i dołączyli do czuba tabeli. To jest nasz cel. Nie chcemy grać o utrzymanie, bo nie to zakładaliśmy przed sezonem. Musimy zrobić wszystko, żeby zacząć regularnie wygrywać. Trzeba zwyciężyć w Poznaniu, a później może pójdzie z góry... Bardzo byśmy tego chcieli.
Ogromny stadion w Poznaniu nie zestresuje was?
- Wydaje mi się, że nie. Nie wierzę, iż przyjdzie tam więcej niż trzy-cztery tysiące ludzi. Co innego, gdyby to był mecz z Lechem i byłoby czterdzieści tysięcy - to by mogło zestresować. Oglądałem mecz z Salzburgiem i ten stadion robił ogromne wrażenie.