Na kilka dni przed tym spotkaniem atmosfera w obu ekipach była podobna ze względu na domniemany udział Francka Ribery'ego i Sidney'a Govou w seksaferze, która wstrząsnęła Francją. Reprezentanci "Trójkolorowych" zostali przesłuchani przez francuskich prokuratorów w sprawie kontaktów seksualnych z nieletnią prostytutką. Na razie nie postawiono im żadnych zarzutów, ale cała sytuacja sprawia, że zawodnicy ci są na cenzurowanym niemal w całej Europie. Przedstawiciele obu klubów zadbali jednak o to, by Ribery i Govou mogli w pełni skupić się na futbolu. Ich partnerzy z zespołów nie podejmują rozmów na ten temat, a prasa w Niemczech nawet unika komentowania sprawy. Opiekun Bayernu, Louis van Gaal zapewnił, że Ribery jest w pełni skoncentrowany tylko na pojedynku z OL.
W środę na boisku od pierwszej minuty pojawił się jedynie Ribery. Nie zdołał jednak dotrwać nawet do końca pierwszej połowy, bowiem w 37. minucie bezpardonowo - w stylu Axela Witsela - zaatakował Lisandro Lopeza. Sędzia Roberto Rosetti nie wahał się ani chwili i momentalnie wyrzucił Ribery'ego z boiska, pokazując mu czerwoną kartkę. To oznacza, że skrzydłowego Bayernu zabraknie nie tylko w rewanżu na Stade Gerland, ale i - o ile Bawarczycy awansują - w finale rozgrywek.
Przed tym zajściem na boisku nie działo się nic ciekawego. Dość powiedzieć, że na pierwszy celny strzał kibice czekali aż do 43. minuty. Wtedy Kim Kaellstroem skorzystał z tego, że w promieniu kilku metrów od niego nie było żadnego zawodnika Bayernu i huknął z półwoleja na bramkę gospodarzy. Hans-Joerg Butt nie miał jednak problemów z interwencją, którą wzbogacił dodatkowo o efektowną robinsonadę i sparował piłkę poza światło bramki.
Po przerwie Louis van Gaal zdecydował się na wycofanie z gry Ivicy Olicia i wprowadził za niego Anatolij Tymoszczuka, wzmacniając tym samym siłę drugiej linii. Olić nie był tak efektywny, jak w meczach poprzedniej rundy przeciwko Manchesterowi United. Na lewą stronę pomocy przesunięty został tym samym Danilej Pranjić, który w 49. minucie po raz pierwszy w meczu zmusił do interwencji Hugo Llorisa. Po złym wybiciu piłki przez Crisa Chorwat uderzył bez przyjęcia z narożnika pola karnego, ale bramkarz gości zdołał złapać piłkę zmierzającą pod poprzeczkę. Kilka minut później kapitalną indywidualną akcję przeprowadził Phillip Lahm, ale po jego podaniu fatalnie skiksował Thomas Mueller, który w dogodnej sytuacji nie trafił nawet w piłkę.
Mimo gry w jednoosobowym osłabieniu, to piłkarze Bayernu w pierwszych minutach drugiej połowy przejęli inicjatywę, a od 54. minuty siły na boisku były już wyrównane. Wtedy bowiem drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Jeremy Toulalan. 27-letni reprezentant Francji na upomnienia zapracował w odstępie ledwie 3 minut! Najpierw "ściął" w powietrzu Arjena Robbena, by chwilę później wejść "nakładką" w Bastiana Schweinsteigera. Rozpędzeni gospodarze zaatakowali z jeszcze większym rozmachem. Najpierw po indywidualnej akcji Robben uderzył minimalnie niecelnie, a po chwili Cris w ostatniej chwili uprzedził Muellera dochodzącego do dośrodkowania Lahma z prawej flanki. Louis van Gaal momentalnie zareagował na sytuację na boisku i wprowadzając Mario Gomeza, postawił na klasycznego wysuniętego napastnika. Miejsce w składzie byłemu snajperowi VfB Stuttgart ustąpił Pranjić.
Gomez nie zrobił nic, by zapisać się w pamięci kibiców, ale za to w 69. minucie Robben udowodnił, że nie bez przyczyny nazywany jest "Genialnym egoistą". Holenderski skrzydłowy złamał akcję do środka z prawej strony i strzałem z ok. 30 metrów pokonał Llorisa. Piłka musnęła jeszcze czuprynę Muellera, ale nie zmieniła toru lotu na tyle, by francuski golkiper mógł szukać w tym usprawiedliwienia. To 16. gol Robbena w 19. meczu Bayernu rozegranym po 1 stycznia 2010 roku! Holender ma olbrzymi wpływ na wyniki Bawarczyków. Jego trafienia dawały Bayernowi już awanse do finału Pucharu Niemiec i kolejnych faz Ligi Mistrzów, a teraz zbliżyły klub do gry w finale najważniejszych klubowych rozgrywek na świecie.
Podopieczni Claude'a Puela nie potrafili przeciwstawić się Bayernowi grając w przewadze i tym bardziej po odesłaniu do szatni Toulalana nie zagrozili bramce Butta. Gospodarze za to dążyli do podwyższenia prowadzenia i najbliżej tego w 84. minucie był Arjen Robben, ale tym razem Lloris zdołał sparować jego strzał. Kilkadziesiąt sekund później van Gaal zdecydował o ściągnięciu z boiska strzelca bramki. Robben był bardzo niepocieszony decyzją szkoleniowca, czemu dał wyraz zmierzając do ławki rezerwowych. Van Gaal postanowił jednak błyskawicznie sprowadzić podopiecznego na ziemię i tuż za linią boczną po męsku wytłumaczył mu, że nie może reagować w ten sposób.
Goście pierwszą i jedyną dobrą sytuację na wyrównanie mieli dopiero w 89. minucie, kiedy wprowadzony kilka minut wcześniej drugi bohater francuskiej seksafery, Sindey Govou zdecydował się na plasowany strzał z linii pola karnego. Butt nie musiał jednak interweniować, bowiem piłka przeleciała obok jego bramki.
Bayern Monachium - Olympique Lyon 1:0 (0:0)
1:0 - Robben 69'
Składy:
Bayern: Butt - Lahm, van Buyten, Demichelis, Contento - Ribery, Schweinsteiger, Pranjić (63' Gomez), Robben (85' Altintop) - Mueller, Olić (46' Tymoszczuk).
Olympique Lyon: Lloris - Reveillere, Cris, Toulalan, Cissokho - Kaellstroem, Gonalons - Ederson (70' Bastos), Pjanić (56' Makoun), Delgado (79' Govou) - Lopez.
Sędzia: Roberto Rosetti (Włochy)
Żółte kartki: Pranjić (Bayern) oraz Toulalan, Bastos (Olympique Lyon)
Czerwone Kartki: Ribery /37' za faul na Lisandro Lopezie/ (Bayern) oraz Toulalan /54' za dwie żółte kartki/ (Olympique Lyon)