Solidnie przepracowany okres przygotowawczy ma pomóc Arce w osiągnięciu celu, jakim jest utrzymanie w ekstraklasie. Żółto-niebiescy udali się w tym celu na dwa obozy zagraniczne, gdzie szlifowali formę przed nieco skróconą rundą wiosenną. - Przygotowania do rundy wiosennej można ocenić bardzo pozytywnie. Dla nas najważniejsze jest to, że wszyscy zawodnicy, którzy rozpoczęli te przygotowania wykonali założony plan w stu procentach, mimo docierających do nas informacji związanych ze stadionem rugby. Ważną kwestia jest również fakt, że na obu zagranicznych zgrupowaniach mieliśmy możliwość trenowania na świetnych boiskach. Teraz możemy w pełni skoncentrować się na lidze - mówi w rozmowie z portalem Sportowe Fakty.pl bramkarz Arki, Andrzej Bledzewski.
Żółto-niebiescy oprócz żmudnych treningów mieli okazję uczestnictwa w dwóch halowych turniejach, rozegranych w Hamburgu i Poznaniu. Co prawda golkiper Arki nie występował w żadnym z nich, ale pokusił się o krótki komentarz na temat tego typu imprez. - Co prawda nie uczestniczyłem w tych turniejach halowych, bo w bramce występował Norbert Witkowski, ale powiem szczerze, że niezbyt przepadam za grą w hali. Z pewnością jest to fajna zabawa i atrakcja dla kibiców. Podejście piłkarzy do tego typu turniejów jest też zupełnie inne, przede wszystkim nikt nie chce nabawić się poważniejszego urazu - podkreśla Andrzej Bledzewski.
Popularny "Bledza" ma za sobą udaną rundę jesienną. Jest pewnym punktem w zespole trenera Pasieki. Jego dobra forma została dostrzeżona przez fachowców, w tym przez eksperta Bogusława Kaczmarka. W rozmowie z nami były asystent Leo Beenhakkera przyznał, iż o sile Arki decyduje dwójka bardzo dobrych bramkarzy, o zbliżonych umiejętnościach. - Bardzo miło słyszeć takie słowa. Nasza dobra postawa i pozytywna rywalizacja z pewnością przynosi wiele korzyści dla klubu, a i my na tym wiele zyskujemy. Trener w ten sposób ma komfort wyboru i stawia na lepszego z nas. Ani ja bez Norberta ani Norbert beze mnie nie funkcjonowałby, tak jak teraz. Nie pojawiłyby się również takie pochlebne opinie na nasz temat - skromnie odpowiada nasz rozmówca. - My z Norbertem stanowimy niejako całość, według mnie jesteśmy na tym samym poziomie, a taka rywalizacja jak już wspomniałem przynosi wiele pożytku. Każdy z nas ma taką samą szansę na grę - dodaje Bledzewski.
Nowa runda to nowe oczekiwania i cele, jakie każdy piłkarz przed sobą stawia. Bramkarz Arki stwierdził, że najważniejsze jest dobro drużyny, a indywidualne osiągnięcia schodzą na dalszy plan. - Musimy strzelić jedną bramkę więcej od przeciwnika i dobro drużyny jest najważniejsze, a nie moje indywidualne wyczyny. Oczywiście zdarzało się mi kilka meczów zakończyć bez straconej bramki, ale potem ciągłe to wypominanie jakoś niezbyt dobrze mi pomagało, gdyż czułem presję, że w końcu tę bramkę muszę stracić. Myślę jednak, że ta runda będzie jeszcze lepsza w naszym wykonaniu, zawsze trzeba zakładać, że będzie dobrze.
Nasz rozmówca odniósł się również do kwestii stadionu rugby i sztucznej murawy na tym obiekcie. Nie ukrywał przy tym, że śmieszą go głosy ludzi, którzy kwestionują zasadność gry na takiej nawierzchni i krótszej, od przyjętych standardów, długości stadionu. - Dla mnie jest to niezrozumiałe, jak ktoś w ogóle może kwestionować zasadność gdy na nawierzchni, która ma oficjalny atest FIFA. Wystarczy przecież spojrzeć na rozgrywki Ligi Mistrzów, tam również mecze rozgrywa się na sztucznej murawie. I nie ma z tym jakoś problemów. A u nas wyszukuje się problemów, tam gdzie ich nie ma, jak na przykład rozmiar boiska krótszy o 5 metrów, co jest dla mnie śmieszne, tym bardziej, że powstaje u nas nowy stadion, czynimy wielkie kroki ku temu. I gra na stadionie rugby nie jest zwykłym "widzimisię", ale niejako koniecznością w tej sytuacji - twierdzi Andrzej Bledzewski.
- Poza tym tutaj jak trybuny zapełnią się kibicami, będzie 1000 razy lepsza atmosfera, niż - nie obrażając innych drużyn - tam, gdzie teoretycznie jedzie się na normalne boisko, a czuć zapach grilla - kontynuuje.
- Dla mnie jest to niezrozumiałe, że podnoszą się głosy o sztucznej murawie jeszcze przed meczem, gdy drużyny nie miały jeszcze okazji zagrać na niej spotkania. Bliższy przykład to niedawny występ Lecha w Pucharze UEFA w meczu z CSKA. Oni również grali wówczas na sztucznej murawie, i czy wtedy pytał ich się ktoś czy oni w ogóle przyjadą? No bądźmy poważni. Rozumiem jest sezon ogórkowy nic się nie dzieje i trzeba szukać jakiś sensacji. Przecież to wszystko jest dla ludzi - puentuje Andrzej Bledzewski.