Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty: Jakie są pana wrażenia po dwóch pierwszych meczach eliminacji mistrzostw świata?
Jerzy Engel, były selekcjoner reprezentacji Polski: Te mecze potwierdziły starą prawdę o reprezentacji Polski, że nasz zespół lepiej sobie radzi, gdy gra z kontrataku, a męczy się, gdy musi prowadzić atak pozycyjny. Do tego ta drużyna nie jest na dzisiaj przygotowana, bo do ataku pozycyjnego trzeba mieć wypracowane pewne schematy, a tego właśnie nam brakuje. Opieramy w tej chwili grę o indywidualne umiejętności piłkarzy. Właśnie dlatego tak długo reprezentacja męczyła się w meczu z Litwą (1:0), bo ciągle szukała pojedynczych, indywidualnych akcji, a nie akcji zespołowych, przygotowanych. A przecież po kilkunastu meczach pracy selekcjonera z tą grupą piłkarzy takie akcje reprezentacja powinna już mieć wypracowane.
W pierwszym meczu w roli selekcjonera Michał Probierz wygrał 2:0 z Wyspami Owczymi. Po półtora roku pracy z kadrą, wygrywa w takim samym stosunku z Maltą. Pan widzi postęp w rozwoju tej drużyny?
Trudno mówić o postępie, jeśli w drużynie nie ma stabilizacji. Im dłużej selekcjoner pracuje z kadrą, tym ta stabilizacja powinna być większa. Tak, żeby w ciemno można było powiedzieć, jakie jest ustawienie i jaki jest kręgosłup tego zespołu. W tej reprezentacji wszystko jest płynne, piłkarze pojawiają się i znikają. Kończy się to tym, że nie jesteśmy w stanie wypracować żadnych automatyzmów, bo piłkarze za każdym razem grają w innym zestawieniu. Stabilizację widać tylko w defensywie. Michał Probierz wybrał sobie Jakuba Kiwiora, Jana Bednarka i Kamila Piątkowskiego i na tych obrońców będzie stawiał. Ale już w pomocy o jakiejkolwiek stabilizacji nie może być mowy. Tu selekcjoner nadal szuka.
ZOBACZ WIDEO: Fani w zachwycie. Najpiękniejsza piłkarka na świecie w nowej roli
Mieliśmy też wiele zaskakujących powołań, gdy na kadrę przyjeżdżali np. Patryk Peda, Patryk Dziczek czy ostatnio Maxi Oyedele, który zagrał na wyjeździe w podstawowym składzie przeciwko Portugalii, a miał za sobą całe doświadczenie 1,5 meczu w Ekstraklasie...
Selekcjoner też się uczy, że takich rzeczy się nie robi, bo... szkoda piłkarza. Przecież Oyedele może być w przyszłości bardzo przydatnym graczem dla reprezentacji. Ale rzucając gracza na tak głęboką wodę, robi mu się krzywdę. Myślę, że trener wyciąga wnioski z błędów, jakie popełnił.
Na ubiegłorocznym Euro Polska jako pierwsza odpadła z turnieju, a jesienią spadliśmy z dywizji A Ligi Narodów. Tymczasem trener powtarza, że idziemy w dobrym kierunku.
Tylko co jest tym dobrym kierunkiem? Czy chodzi o odmładzanie zespołu i wrzucanie co chwila do drużyny nowych graczy? Czy może chodzi o ustabilizowanie drużyny na dobrym poziomie? Najważniejszym kierunkiem w pracy selekcjonera są sukcesy. Czyli trzeba osiągać założone cele, kwalifikować się na duże imprezy, wygrywać. Z tego powinien być rozliczany selekcjoner. Istotne jest też, żeby nasza drużyna narodowa podążała za trendami, jakie obowiązują w świecie. Widzieliśmy, jak w ćwierćfinale Ligi Narodów grała Hiszpania z Holandią, jak grali Niemcy z Włochami. Trzeba grać ofensywnie, strzelać wiele bramek, piłka ma się kibicom podobać. I my musimy za tymi trendami podążać. Tu widać, jak wiele mamy jeszcze do zrobienia, jak dużo brakuje nam do tych drużyn.
Czy takie wymęczone zwycięstwo, jak to 1:0 z Litwą, oznacza, że potencjał reprezentacji jest niski czy że selekcjoner nie potrafi go obudzić?
Być może zespół się męczy, dlatego że gramy w ustawieniu 3-5-2? Selekcjoner taki system wybrał, prowadzi reprezentację już prawie 20 meczów, więc może z czasem drużyna nabierze pewności do tego ustawienia. Póki co męczymy się nawet z takimi zespołami jak Litwa i to jest dla nas zły sygnał. Spore cięgi za ten pierwszy mecz zebrali wahadłowi: Przemysław Frankowski i Matty Cash, a przecież gdyby byli bocznymi obrońcami w systemie 4-4-2, to mieliby by przed sobą bocznych pomocników i grałoby im się łatwiej, mieliby wsparcie partnera z drużyny. Wtedy mielibyśmy więcej dobrych i skutecznych akcji na skrzydłach. A w meczach ze słabszymi od nas rywalami, potrzebni są nam piłkarze o innej charakterystyce, tacy kreatorzy jak Jakub Kamiński, Nicola Zalewski czy Kacper Urbański.
Tylko że Urbański, którym cała Polska zachwyciła się na Euro 2024, nie zagrał ani minuty, choć mierzyliśmy się ze słabeuszami jak Litwa i Malta. Dlaczego Probierz nie dał tym razem szansy jednemu z najzdolniejszych polskich piłkarzy?
Szkoda tej straconej szansy. Kacper Urbański to jest piłkarz, który już swój chrzest bojowy w kadrze przeszedł i zrobił dobre wrażenie. Właśnie na takich piłkarzach będziemy budować reprezentację. To, że on nie zagrał ostatnio w dwóch czy trzech meczach nie znaczy, że zatracił umiejętności. Przecież Zalewski też nie od razu tak dobrze zaskoczył w reprezentacji. Musiał dostawać koleje szanse. Warto je więc dawać także Urbańskiemu. Zachęcam też trenera do szerszego spojrzenia w selekcji.
Mamy przecież też piłkarzy naszej Ekstraklasy, którzy są w pełni sezonu, którzy są przygotowani, którzy rywalizują na poziomie ćwierćfinału Ligi Konferencji. Po nich też warto sięgać, a my w meczu z Maltą nie mieliśmy żadnego piłkarza z Ekstraklasy ani w jedenastce, ani w szerokim składzie.
rozmawiał Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty