Ksywka, pod którą jest znany na całym świecie, znaczy dosłownie "mały Ronaldo". Nazywają go też Ronaldinho Gaucho - ze względu na pochodzenie ze stanu Rio Grande do Sul, którego rdzennych mieszkańców określa się w Brazylii mianem Gauchos.
Uwielbiał zabawę w nocnych klubach, a na boisku najlepiej czuł się w roli ofensywnego pomocnika lub na lewym skrzydle, gdzie mógł dryblować, zbiegać do środka i robić z obrońcami, co mu się żywnie podobało. Popisywał się sztuczkami, no-look passami, podcinkami czy zagraniami piętką w najbardziej nieoczekiwanych momentach. Jego gra to była czysta zabawa, połączona z wyjątkową skutecznością. Strzelał bramki z rzutów wolnych i świetnie egzekwował karne. Z piłką przy nodze, wykonując słynne "elastico", przypominał magika na cyrkowej arenie.
Pierwsze kroki
Ronaldo de Assis Moreira, bo takie są jego prawdziwe personalia, przyszedł na świat 21 marca 1980 roku w Porto Alegre. Futbol miał zapisany w genach. Jego tata, Joao, łączył pracę w stoczni z grą w lokalnym Esporte Clube Cruzeiro.
ZOBACZ WIDEO: Połączenie akrobatyki z futbolem. Takie gole to rzadkość
Piłkarzem był też starszy brat Ronaldinho - Roberto. Kiedy podpisał kontrakt z Gremio, klub podarował rodzinie dom z basenem w bardziej zamożnej dzielnicy. Niestety, to właśnie ten basen stał się wkrótce miejscem tragicznego wypadku. W 1989 roku ojciec doznał w nim zawału serca i utonął.
Mimo bolesnych doświadczeń Ronaldinho wciąż szukał radości w piłce. Grał też w futsal i na plaży. To właśnie tym aktywnościom oraz… zabawom ze swoim psem zawdzięcza wyjątkową technikę i niesamowitą kontrolę nad futbolówką. W wieku 13 lat trafił na łamy prasy, gdy w jednym spotkaniu strzelił 23 gole, a jego zespół wygrał 23:0.
Kiedy Roberto musiał zakończyć sportową karierę z powodu kontuzji, został menedżerem młodszego brata. Z kolei jego siostra, Deisi, zajęła się PR-em. Piłkarska przygoda Ronaldinho zaczęła się w Gremio. W drużynie seniorów zadebiutował w 1998 roku, ale to kolejne rozgrywki przyniosły eksplozję jego talentu. Strzelił wtedy 22 gole w 47 meczach. W derbowym starciu z Internacionalem upokorzył legendę brazylijskiej piłki, Dungę, wyczyniając z piłką cuda, które kibice wspominają do dziś.
Przygoda w Paryżu
Sława Ronaldinho rosła też dzięki występom w reprezentacjach młodzieżowych. W 1997 roku pojechał na mistrzostwa świata U-17 w Egipcie i pomógł Brazylii zdobyć złoto. Strzelił tam dwa gole i zgarnął Brązową Piłkę. W 1999 roku brał udział w MŚ U-20, a potem dołożył kilka efektownych występów w seniorskiej kadrze. Już wtedy okrzyknięto go wielką nadzieją Canarinhos.
W 2001 roku podpisał kontrakt z Paris Saint-Germain i ruszył w świat. Oferta Arsenalu upadła, gdyż Brazylijczyk nie dostał pozwolenia na pracę w Anglii. Nie wypaliło też wypożyczenie do St Mirren w Szkocji - wszystko przez aferę z fałszywym paszportem. Tak czy inaczej, zawitał do Paryża i zaczął grać u boku m.in. Jay-Jaya Okochy i Nicolasa Anelki.
Potrafił zachwycić, lecz ówczesny trener PSG, Luis Fernandez, miał mu mocno za złe, że więcej się bawi, niż trenuje. Z kolei sam Ronaldinho narzekał na brak gry w europejskich pucharach i latem 2003 roku postanowił zmienić otoczenie. Końcówkę jego pobytu w stolicy Francji rozświetliły piękne gole, szczególnie te strzelane w klasykach z Marsylią.
Magia w Barcelonie
Nowym kierunkiem stała się FC Barcelona, choć o jego usługi walczyły też takie firmy jak Manchester United i Real Madryt. Prezydent klubu, Joan Laporta, szumnie obiecywał sprowadzić któregoś z wielkich gwiazdorów - Davida Beckhama, Thierry'ego Henry'ego lub właśnie Ronaldinho. Pierwsi dwaj ostatecznie nie trafili na Camp Nou, więc wybór padł na Brazylijczyka, za którego Barca zapłaciła ok. 32 mln euro.
Już w sezonie 2003/04 ogromne wrażenie robiły jego sztuczki techniczne i efektowny styl. Zawodnik rodem z ulic i plaż Brazylii na Camp Nou czuł się jak w domu.
Kolejny sezon to wywalczenie mistrzostwa Hiszpanii i nagroda Piłkarza Roku FIFA. FC Barcelona odzyskała radość gry i przywróciła cules wiarę w sukcesy. Co ciekawe, z Ligi Mistrzów Barca odpadła już w 1/8 finału z Chelsea, choć w rewanżu na Stamford Bridge reprezentant Canarinhos strzelił dwa przepiękne gole. Drugi to klasyk w jego wykonaniu - udawał, że będzie uderzał z pełnym zamachem, a tymczasem posłał piłkę do siatki niemal z miejsca.
Kampania 2005/06 przez wielu jest uznawana za najlepszą w całej jego karierze. Indywidualnie zgarnął potrójną koronę: Złotą Piłkę, trofeum Piłkarza Roku FIFA i nagrodę Klubowego Piłkarza Roku UEFA. Jednocześnie poprowadził FC Barcelonę do pierwszego od 14 lat triumfu w Champions League oraz do obrony tytułu w La Liga.
Jednym z najpiękniejszych momentów tamtych zmagań była wizyta na Santiago Bernabeu 19 listopada 2005 roku, kiedy to zdobył dwie bramki w wygranym przez FC Barcelonę 3:0 El Clasico. Za swoją grę otrzymał wtedy owację na stojąco od kibiców Realu Madryt.
Frank Rijkaard często ustawiał Brazylijczyka na lewym skrzydle, by ten mógł schodzić do środka na prawą nogę. Na "szpicy" błyszczał skuteczny Samuel Eto'o, a na prawej stronie dorastał niejaki Lionel Messi, z którym Ronaldinho szybko się zaprzyjaźnił. To właśnie po jego podaniu "La Pulga" zdobył swojego pierwszego gola dla Barcy.
W rozgrywkach 2006/2007 przyszła jednak lekka zadyszka, a kolejna kampania przyniosła kontuzje i plotki o nocnym życiu zawodnika, co zaczęło budzić w klubie niepokój.
Wreszcie, po 207 meczach w barwach Blaugrany, zerwaniu mięśnia w prawej nodze i objęciu stanowiska trenera przez Pepa Guardiolę, latem 2008 roku Brazylijczyk pożegnał się z Camp Nou, gdzie uzbierał 94 gole i 69 asyst.
Zmierzch magika
W lipcu 2008 roku Ronaldinho przeniósł się do AC Milanu za ok. 24 mln euro, skąd w styczniu A.D. 2011 trafił do rodzimego Flamengo. Jednak szybko pojawiły zaległości w wypłatach, co skończyło się głośną awanturą, procesem i zerwaniem kontraktu w 2012 roku.
Następnym przystankiem było dla niego Atletico Mineiro, gdzie w krótkim czasie wywalczył wicemistrzostwo Brazylii oraz najcenniejsze klubowe trofeum w Ameryce Południowej - Copa Libertadores.
We wrześniu 2014 roku dość niespodziewanie zasilił meksykańskie Queretaro, a potem parafował umowę w ojczystym Fluminense, w którym spędził zaledwie dwa miesiące. Jego forma odbiegała od oczekiwań, fani krytykowali go bez litości, a sam piłkarz przyznał, że nie daje już rady grać na poziomie, do jakiego zdążył wszystkich przyzwyczaić.
W trykocie Canarinhos
W kadrze Brazylii Ronaldinho zadebiutował w meczu z Łotwą tuż przed zwycięskim Copa America 1999.
Największy sukces reprezentacyjny osiągnął w 2002 roku podczas mundialu w Korei Południowej i Japonii. Tworzył słynne trio z Ronaldo i Rivaldo. To właśnie jego cudowny gol z rzutu wolnego z ponad 40 metrów, po którym David Seaman mógł tylko rozłożyć ręce, dał Brazylii wygraną 2:1 nad Anglią w ćwierćfinale. Co prawda w tamtym meczu wyleciał później z boiska za faul, ale Canarinhos poszli za ciosem i sięgnęli po piąty w historii tytuł mistrzów świata.
Na mundialu w 2006 roku zawiódł, a na kolejne dwa nie został powołany. Oficjalnie karierę zakończył w 2018 roku.
Na zawsze w pamięci
Jest jednym z nielicznych zawodników, którzy mają na koncie Puchar Świata, Ligę Mistrzów, Copa Libertadores, Copa America, Puchar Konfederacji i Złotą Piłkę.
W jego życiu prywatnym nie brakowało kontrowersji. Zaliczył historię z aresztowaniem w Paragwaju czy zajęciem majątku za nieuregulowane podatki w ojczyźnie.
Ronaldinho zdecydowanie nie był ideałem sportowca. Wręcz przeciwnie - jego miłość do nocnych imprez wywoływała skrajne emocje. Ale jego spontaniczność, uśmiech i żywiołowość sprawiły, że miliony fanów pokochały go za kunszt i autentyczną miłość do piłki nożnej. Nawet jeśli od pewnego momentu swojej kariery nie zawsze spełniał oczekiwania, wspomnienia z jego najlepszych lat w PSG, FC Barcelonie czy reprezentacji Brazylii są niezapomniane.
Ziemowit Ochapski, legendysportu.pl