Tyle się mówi o koncentracji i dbałości o najmniejsze detale. W piłce nożnej jeden, nawet najmniejszy błąd może mieć wpływ na końcowy rezultat.
I poniedziałkowy mecz Motor Lublin - Legia Warszawa rozpoczął się fenomenalnie z perspektywy stołecznej drużyny i koszmarnie z perspektywy beniaminka.
Kacper Rosa uznał, że podaruje gola Legii. Dosłownie. Złapał piłkę w ręce, a następnie rzucił ją na ziemię, by wznowić grę nogą. Tyle tylko, że tuż obok niego był Marc Gual. Hiszpan zaczekał, spojrzał na Rosę, na sędziego Jarosława Przybyła i oddał strzał na pustą bramkę. Wykazał się sprytem.
Kuriozum? To mało powiedziane. Trener Mateusz Stolarski po wszystkim tylko rozłożył ręce. On nie mógł uwierzyć, że jego bramkarz zachował się w taki sposób. Zresztą kibice zgromadzeni na stadionie również.
I trudno się dziwić. Co Rosa miał na myśli? Prawdopodobnie wmówił sobie, że arbiter użył gwizdka i zasygnalizował pozycję spaloną zawodnika Legii chwilę wcześniej. Inaczej nie da się tego logicznie wytłumaczyć.
Zobacz kuriozalnego gola dla Legii:
ZOBACZ WIDEO: Tak strzela syn legendy. Stadiony świata!