Lechia rozdawała prezenty w Częstochowie. Raków nie protestował

PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu:  Raków Częstochowa pewnie ograł Lechię Gdańsk
PAP / Waldemar Deska / Na zdjęciu: Raków Częstochowa pewnie ograł Lechię Gdańsk

Raków Częstochowa nie składa broni w walce o mistrzostwo Polski. W poniedziałek zespół Marka Papszuna wygrał z Lechią Gdańsk 3:1 i wrócił na drugie miejsce w tabeli.

Raków Częstochowa miał w tym sezonie momenty lepsze i gorsze, ale akurat w poniedziałek trener Marek Papszun mógł względnie spokojnie oglądać to, co robią na boisku jego zawodnicy.

Kibice jeszcze dobrze nie usiedli, a Raków już był na prowadzeniu. Zawodnicy Lechii Gdańsk nie potrafili wybić piłki, więc Jonatan Braut Brunes skorzystał z prezentu i z metra dał swojej drużynie prowadzenie. Po kwadransie miał już dublet - tym razem we własnym polu karnym skiksował Rifet Kapić, Ivi Lopez zanotował dość niekonwencjonalną asystę, gdy już się przewracał, a kuzyn Erlinga Haalanda dopełnił formalności.

Stało się to chwilę po tym, jak Tomas Bobcek strzelił gola na 1:1, ale - jak się okazało - z minimalnego spalonego.

Lechia weszła w to spotkanie fatalnie i w zasadzie było już po zawodach. Raków miał lekkość w grze, kompletnie niewidoczny był brak wykartkowanego Gustava Berggrena. Gdańszczanie dopiero z czasem się ocknęli, zdobyli nawet bramkę kontaktową (Tomasz Wójtowicz), ale po chwili piłkę do własnej bramki skierował Bujar Pllana i sytuacja wróciła do punktu wyjścia. Tu jednak Raków już sprawy nie pokpił i nie pozwolił gościom na nic więcej.

ZOBACZ WIDEO: Problemy wielkich klubów w nowym formacie Ligi Mistrzów. "Wnioski zostaną wyciągnięte"

Lechia niby próbowała, ale niewiele z tego wynikało. Raków kontrolował spotkanie, zapraszał rywala do bardziej ofensywnej gry i szukał okazji do kontrataków. Bramka Wójtowicza ani na moment nie wybiła częstochowian z rytmu. Odpowiedź była natychmiastowa i po rajdzie Ericka Otieno do niewłaściwej bramki trafił wspomniany Pllana.

Można zażartować, że Lechia strzeliła w tym spotkaniu cztery gole i przegrała 1:3. Bramki zdobyte przez Raków nie były wypracowane. One wynikały z koszmarnych błędów Lechii w defensywie.

Pierwsza? Niezrozumiałe zachowanie w polu bramkowym po rzucie wolnym. Druga? Wielbłąd Kapicia. Trzecia? Samobój. Raków jest mocny i raczej nie potrzebuje tego typu pomocy, ale Lechia postanowiła tego wieczora wyciągnąć pomocną dłoń.

Kontrowersje? Jedna dość poważna. W końcówce spotkania Tomas Bobcek został uderzony łokciem w głowę przez Zorana Arsenicia. Sędzia Marcin Szczerbowicz udał się nawet do monitora, jednak uznał, że przewinienie nie kwalifikowało się do podyktowania rzutu karnego.

Raków wygrał i wrócił na drugie miejsce w tabeli, tracąc punkt do Lecha Poznań. Lechia? Pozostała w strefie spadkowej, natomiast przegrana w Częstochowie była raczej wkalkulowana.

Raków Częstochowa - Lechia Gdańsk 3:1 (2:0)
1:0 Jonatan Braut Brunes 2'
2:0 Jonatan Braut Brunes 15'
2:1 Tomasz Wójtowicz 71'
3:1 Bujar Pllana (s.) 74'

Składy:

Raków: Kacper Trelowski - Fran Tudor, Ariel Mosór (74' Srdjan Plavsić), Zoran Arsenić, Stratos Svarnas, Jean Carlos Silva (46' Erick Otieno) - Ivi Lopez (89' Michael Ameyaw), Ben Lederman (83' Peter Barath), Władysław Koczerhin, Jonatan Braut Brunes - Patryk Makuch (74' Adriano Amorim).

Lechia: Szymon Weirauch - Dominik Piła, Bujar Pllana, Elias Olsson, Miłosz Kałahur (46' Tomasz Wójtowicz) - Camilo Mena, Tomasz Neugebauer, (80' Anton Carenko) Rifet Kapić, Bohdan Wjunnyk (80' Louis D'Arrigo), Maksym Chłań (89' Kacper Sezonienko) - Tomas Bobcek.

Żółte kartki: Makuch, Mosór (Raków) oraz Chłań, Mena, Wójtowicz, Bobcek, Pllana (Lechia).

Sędzia: Marcin Szczerbowicz (Olsztyn).

Komentarze (0)
Zgłoś nielegalne treści