Takie historie w piłce działy się już wiele razy. Czy teraz jesteśmy świadkami kolejnej? Jakub Bielecki przez niemal trzy lata był podstawowym bramkarzem Ruchu Chorzów.
Miejsce w składzie wywalczył jesienią 2020 roku, kiedy Niebiescy grali w 3. lidze. Od tego momentu "Bielu" był niekwestionowanym numerem jeden między słupkami.
Miał ogromny udział w trzech awansach Ruchu. Piękny sen zakończył się w PKO Ekstraklasie, gdzie mający problemy z utrzymywaniem wagi bramkarz, dość szybko stracił miejsce w składzie. W efekcie na najwyższym szczeblu zagrał czterokrotnie. Po raz ostatni 7 października 2024 roku z Pogonią Szczecin (0:3).
Po sezonie Bielecki odszedł z Ruchu, ale nowego klubu nie znalazł. Testowany był w Widzewie Łódź i Stali Mielec. W międzyczasie trenował z Polonią w rodzinnym Bytomiu. Niespodziewanie zimą pomocną dłoń do zawodnika, który mocno pracował nad sobą, wyciągnął Ruch.
ZOBACZ WIDEO: Skandal w Anglii. Kibice napadli na zawodników
Już w sparingach widać było, że Bielecki może ponownie drużynie dawać to, co w 3., 2. i 1. lidze. Dobra praca podczas przygotowań do rundy wiosennej została wynagrodzona. Bielecki znalazł się w wyjściowym składzie na mecz ćwierćfinału Pucharu Polski z Koroną Kielce.
Chyba sam się nie spodziewał, że będzie jednym z bohaterów meczu. Niebiescy wygrali 2:0, a Bielecki obronił w potyczce dwa rzuty karne. To pierwszy taki wyczyn bramkarza grającego z "eRką" na piersi od kilkudziesięciu lat, a na pewno w XXI wieku (nie wliczamy karnych bronionych w konkursach "jedenastek").
Bielecki zachował czyste konto, miał swoje problemy przy rozegraniu piłki, ale swój występ może zaliczyć do udanych. Wiele wskazuje na to, że w hierarchii bramkarzu został mocną "dwójką". Na miejsce między słupkami w meczach ligowych będzie musiał jeszcze trochę poczekać. Pierwszym bramkarzem jest Słoweniec Martin Turk.