Do niespodzianki doszło w ćwierćfinale Pucharu Polski. Na Stadionie Śląskim grający w Betclic 1. lidze Ruch Chorzów 2:0 pokonał występującą w PKO Ekstraklasie Koronę Kielce. Goście w potyczce zmarnowali dwa rzuty karne.
Kielczanie, którzy dobrze weszli w rundę wiosenną, ale na chorzowskim "gigancie" zawiedli. - Jeśli nie mielibyśmy sobie radzić z presją w takim meczu, to powinniśmy zająć się sprzedażą pomidorów. Mecz z rywalem z niższej ligi, nie mówmy tutaj o presji. Nie weszliśmy źle, mieliśmy karnego, później sami prokurujemy gola. Już w przerwie reagowaliśmy. Zaczynało to przynosić efekty, ale straciliśmy gola. Kolejny zmarnowany rzut karny i później trudno było się podnieść - nie potrafił wyjaśnić słabszej postawy swoich podopiecznych Jacek Zieliński.
ZOBACZ WIDEO: Skandal w Anglii. Kibice napadli na zawodników
Trener Korony był świadomy, że jego drużyny nie czeka w Chorzowie spacerek. - Myślę, że dla Ruchu to był świetna forma rehabilitacji po meczu ligowym z Wisłą. My mieliśmy marzenia, ale one poszły z dymem. W dużym stopniu przyczyniliśmy się do tego sami. Jeśli ma się dwa rzuty karne i je się marnuje, to trudno to ogarnąć. Mieliśmy swoje sytuacje, ale je marnowaliśmy,
Została nam liga i już tylko na tym się koncentrujemy - przyznał opiekun kieleckiej drużyny.
- Ruch doceniamy i szanujemy. Wiedziałem, że to będzie inny zespół niż w sobotę z Wisłą.
Przegraliśmy z solidną drużyną, która będzie aspirowała do gry w Ekstraklasie. Nie możemy rzucić w kąt tego, co wcześniej zrobiliśmy. Zagraliśmy cztery dobre spotkania - podsumował Zieliński.