Ekipa Goncalo Feio w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej z Koroną Kielce (1:1) i Piastem Gliwice (0:1) zdobyła tylko jeden punkt i jej strata do lidera PKO Ekstraklasy wynosi już osiem "oczek". Cezary Kucharski, dwukrotny mistrz Polski z warszawskim klubem, twierdzi, że problemy Legii sięgają głębiej niż tylko zawodników pierwszej drużyny.
- Wiele decyzji w Legii jest podejmowanych pod wpływem presji ze strony mediów, kibiców, wpisów na Twitterze. Jakby w klubie nie było żadnej pewności co do obranego kierunku, strategii długoterminowej. Może oni czasem w Legii czują się jak w oblężonej twierdzy. Jacka Zielińskiego rzucono na pożarcie - mówi nam jeden z najlepszych strzelców w historii klubu z Łazienkowskiej 3.
W 21. kolejce Wojskowi mogą poprawić swoją sytuację w tabeli, ponieważ w piątek punkty straciły będące przed nią Cracovia (1:1 z Koroną) i Lech Poznań (0:1 z Rakowem). Czy 15-krotny mistrz Polski wykorzystała wpadkę rywali? Mecz Legia - Puszcza w sobotę o godz. 20:15. Transmisja w Canal+ Sport 3. Relacja tekstowa NA ŻYWO w WP SportoweFakty.
ZOBACZ WIDEO: Wykonał sprint przez połowę boiska. Tak pracuje ochroniarz Messiego
Dariusz Tuzimek, WP SportoweFakty: Co się dzieje z Legią na wiosnę? 1:1 z Koroną, 0:1 z Piastem, styl gry beznadziejny, marzenia o mistrzostwie Polski powoli stają się mrzonkami.
Cezary Kucharski, były piłkarz Legii 1995-97, 98-99, 2000-03, 2006, strzelec 79 goli dla Wojskowych: Nie jestem zaskoczony. Oglądałem sparingi podczas obozu przygotowawczego w Hiszpanii i było widać, że Legia nie jest w dobrej formie. Na pewno nie w takiej, która pozwalałaby myśleć o zdobyciu tytułu.
Czasem trudno wnioskować o formie drużyny na podstawie sparingów. Piłkarze mówią, że ich "nogi nie noszą", że w lidze odzyskają świeżość.
Tak, pamiętam to z moich czasów w Legii, gdy trenerem był Dragomir Okuka. Jak zdobywaliśmy mistrzostwo, wtedy też bardzo ciężko trenowaliśmy, nawet bardzo ciężko. Ale było widać na boisku, że mamy siłę. O obecnej Legii tego się powiedzieć nie da.
Ale problemem jest przygotowanie fizyczne czy chodzi o umiejętności piłkarskiej?
Mam wrażenie, że w tej drużynie najbardziej chce trener. A to piłkarze powinni chcieć najwięcej, oni wychodzą na boisko. Legia ma dziś oczywiste deficyty, które eliminują zespół z wyścigu o mistrzostwo. Nie można tego zrobić bez napastnika i bramkarza, który potrafi wybronić drużynie mecz. No i w obecnej Legii brakuje zawodników z mocnym charakterem, liderów, którzy wezmą na siebie odpowiedzialność za wynik w trudnym momencie, gdy mecz się nie układa. Znam Bartka Kapustkę, bo kiedyś z nim współpracowałem, i wiem, że to jest niezły zawodnik, ale jeśli się chce być kapitanem Legii, trzeba dawać od siebie więcej, także boiskowej walki. Opaska kapitana waży, od niego wiele zależy. Bartek jest innym kapitanem niż wcześniej Josue. Myślę, że powinien czasem trochę mocniej pobrudzić swoją koszulkę meczową, bo na razie kojarzy mi się raczej z tym, że pięknie biega po boisku z wyprostowaną sylwetką. A od kapitana wymaga się poświęcenia. To jest Legia, tu nie można sobie po prostu zagrać, tu oczekiwania są ogromne.
Legia ratowała się w ostatniej chwili transferem bramkarza Vladana Kovacevicia. Czy pana zdaniem to było konieczne? Przecież Kacper Tobiasz jest etatowym bramkarzem polskiej młodzieżówki, był uznawany za wielki talent, a Legia miała na nim zarobić grube miliony euro. Jeśli teraz Tobiasz będzie rezerwowym, to jego wartość spadnie. A po sezonie Kovacević wróci do Sportingu i znów zespół zostanie z tymi samymi bramkarzami, z których trener Goncalo Feio nie był zadowolony.
Faktem jest, że Legii brakowało mocnego lidera w bramce. Gabriel Kobylak i Kacper Tobiasz są jeszcze młodzi, a z młodymi zawodnikami jest tak, że mają wahania formy. No i w ostatnich czasach obaj popełniali błędy, które sporo kosztowały drużynę. Tobiasz bardzo dobrze zadebiutował, ale później mocno spuścił z tonu, miał kryzys. Legia powinna mu bardziej pomóc, dać więcej czasu i zaufania. To wypożyczenie Kovacevicia było paniczne i wynikające z presji trenera Feio.
A co z napastnikiem? Taki klub ma w składzie tylko Tomasa Pekharta, który zaraz skończy 36 lat, i Marca Guala, który nie jest łowca bramek.
To, że Gual nie jest typową "9", to pół biedy, bo Legia przecież już tak kiedyś grała. Danijel Ljuboja przecież nie czekał w polu karnym, tylko też kreował grę, utrzymywał się przy piłce, odgrywał kolegom. I Gual mógłby grać podobnie. Ale... on gra jakieś swoje, własne mecze w tej drużynie. Mecz się toczy, a on gra jakby osobno, jakby był w swoim własnym świecie, momentami kompletnie poza drużyną.
Danijel Ljuboja to był pan piłkarz, a gdy patrzę na Guala, mam wrażenie, że właśnie przeżywa na boisku jakiś wewnętrzny rozpad osobowości, nie walczy z rywalem, tylko ze sobą.
Brakuje w nim dojrzałości.
Dojrzałości? Przecież to nie jest junior, chłop ma 28 lat!
Obserwowałem Guala na obozie w Hiszpanii, także jego zachowania pozaboiskowe. Ciągle coś komentował pod nosem, stroił dziwne miny, błaznował. Jego mowa ciała pokazuje, że nie jest skoncentrowany. Gdyby grał w Legii z moich czasów – choćby w tej pamiętnej drużynie, która w sezonie 1995/96 grała w Lidze Mistrzów – to codziennie dostawałby od kolegów z drużyny ciężki opier… Żeby się facet zmobilizował, skoncentrował, bo na napastnika pracuje cała drużyna. On dostaje szansę bramkową i ma ją wykorzystać. Tu musi być koncentracja i dyscyplina pracy. I w meczu, i w treningu. Klimat żartów i wygłupów temu nie sprzyja. On musi mieć większą świadomość, w jakim klubie jest, jakie są oczekiwania i czego się od niego wymaga.
No to tym bardziej Legia powinna kupić Gualowi konkurenta, może wtedy by się zmobilizował.
Może zbyt pochopnie nie zrezygnowano z Jeana-Pierre'a Nsame, którego wypożyczono do FC Sankt Gallen. On tam od razu strzela bramki, notuje asysty, ma więc umiejętności. Szkoda, że jego współpraca z Goncalo Feio w Legii od początku się źle ułożyła. Czasem bywa tak, że piłkarz - a szczególnie napastnik - potrzebuje więcej zaufania, więcej szans. Należało go zostawić, bo zwiększałby nie tylko pole manewru trenerowi, ale też z nim drużyna mogłaby zmieniać wariant gry.
Nsame podpadł Feio na początku sezonu, bo nie pracował – zdaniem trenera – z właściwym zaangażowaniem na treningach i w meczach.
Znam się trochę na napastnikach. Bywali już w Legii tacy, którzy nie za bardzo byli zaangażowani w trening, ale strzelali bramki. Jurek Podbrożny, jeśli chodzi o treningi, to miał - można powiedzieć - własny mikrocykl. Nie przemęczał się. Ale jak przyszło do meczu, strzelał gola za golem. Albo Stanko Svitlica... Trudno powiedzieć, żeby w meczu harował na całym boisku. Nie pokazywał też zaangażowania w trening, no ale bramki strzelał!
Skoro Legia oddała na wypożyczenie dwóch napastników, to chyba zamierzała kogoś zimą kupić, bo jak sobie zamierza poradzić, mając jedynie Guala i Pekarta, a gra w lidze, Pucharze Polski i Lidze Konferencji?
Wiele decyzji w Legii jest podejmowanych pod wpływem presji ze strony mediów, kibiców, wpisów na Twitterze. Jakby w klubie nie było żadnej pewności co do obranego kierunku, strategii długoterminowej. Może oni czasem w Legii czują się jak w oblężonej twierdzy.
Ma pan na myśli decyzję o odwołaniu Jacka Zielińskiego z funkcji dyrektora sportowego klubu?
Tak. Było niezadowolenie z wyników w lidze, trener Feio akcentował, że ma za słaby skład. Tę narrację podchwyciły media i kibice, więc klub musiał kogoś poświęcić. Rzucono na pożarcie Jacka Zielińskiego.
Ja będę go bronił, uratował klub, gdy Legii groziła degradacja w sezonie, gdy prowadził ją Czesław Michniewicz. Wtedy z tego "korkociągu" wyciągnęli Legię Aleksandar Vuković i Jacek Zieliński. Nie Marcin Herra, nie Dariusz Mioduski. Poza tym gdy Zieliński sprzedał Ernesta Mucciego za 10 mln euro, to klub tych pieniędzy nie przeznaczył na zakup dobrego napastnika, ale przecież to już nie była decyzja dyrektora sportowego.
Gdy się sprzedało piłkarza za 10 mln euro, to wcale nie znaczy, że można te pieniądze wydać. Bo prawdopodobnie stała już po tę kasę kolejka wierzycieli. Klub musi terminowo spłacać zobowiązania, więc chcę tylko powiedzieć, że my na zewnątrz nie mamy pełnego obrazu.
Mnie się wydawało, że Jacek Zieliński jest stabilizatorem sytuacji Legii w pionie sportowym. To jest ktoś, kto w klubie jest wiele lat, jest legendą, oddanym klubowi i lojalnym wobec właściciela.
Myślę, że Jacek miał mniej pieniędzy do wydania, niż się wydaje mediom i kibicom. Całościowo wystawiłbym Jackowi ocenę dobrą w skali do sześciu. A w Legii potrzeba dyrektora przynajmniej na piątkę. W takich klubach jak Legia potrzeba czasem zrobić coś spektakularnego. Jackowi tego brakowało. Ponadto nie wystarczająco walczył o pozycję w domenie publicznej. Dziś PR jest bardzo ważny. Dyrektor sportowy w takim klubie powinien prowadzić własną politykę komunikacyjną.
Sprawdź nadchodzące mecze w kalendarzu
W grudniu klub zwolnił Zielińskiego, tuż przed okienkiem transferowym, i teraz nagle drużyna zostaje na resztę sezonu z de facto jednym napastnikiem.
Ja bym Jacka nie zwalniał w trakcie sezonu, ale w takim klubie jak Legia zawsze są wewnętrzne rozgrywki, gierki jak w korporacji. Nie dla wszystkich liczy się dobro klubu, tylko kto kogo rozegra. Właściciel też ma mnóstwo podpowiadaczy. Jacka poświęcono, żeby inni mieli spokój. Wydaje się, że w Legii boją się podejmować decyzję, żeby wziąć odpowiedzialność za transfery, więc żeby nie kupić niewypału, nie kupiono nikogo. Ktoś musiałby zaryzykować, a po co ryzykować, skoro można stracić posadę, prawda?
A jak pan ocenia trenera Feio?
W rozgrywce PR-owej Feio jest bardzo dobry. Po przegranym meczu z Piastem pierwsze, co zrobił, to podziękował kibicom. Generalnie, wolę piłkarzy i trenerów, którzy dobrą grą na boisku zdobywają zaufanie kibiców, a nie poprzez podlizywanie się trybunom.
No tak, ale zirytowani kibice wyzywali wtedy działaczy a nie trenera, który mecz przegrał. Czy Feio to nie człowiek, który żywi się konfliktem? Konfliktem kończył pracę w Motorze Lublin, w Rakowie Częstochowa, a także podczas pierwszego pobytu, kilka lat temu, w Legii. Teraz też skonfliktował się z Jackiem Zielińskim, szefem skautów, udało mu się zbesztać nawet właściciela. Ma tupet.
Jeśli chodzi o żywienie się konfliktem, ja to rozumiem, sam też zawsze taki byłem. To mnie motywowało i nakręcało. Uważam, że Feio dużo daje tej drużynie. Jest pełen energii, jest motorem napędowym zespołu, nakręca piłkarzy, nienawidzi przegrywać, jest pracowity. Ma wiedzę merytoryczną. Natomiast jego umiejętności miękkie pozostawiają wiele do życzenia. To, że spiął się z właścicielem, to oznaka jego siły i chęci pokazania, że jest inny niż reszta. Feio te emocje powinien kierunkować w kierunku zespołu. Tylko pytanie, czy on na pewno ma w Legii ludzi, którzy mogą wznieść poziom zespołu. Mam wątpliwości.
A ja mam wątpliwości, czy można stanąć przed właścicielem i wygłosić tekst - o czym donosił portal meczyki.pl - że "nawet sędziów nie potraficie załatwić". Inny właściciel niż kulturalny Dariusz Mioduski mógłby nie przymknąć na to oka.
No jeśli Feio mówił o załatwianiu sędziów, to znaczy, że mu się ulało. To były już tylko emocje, bo on przecież też wie, że to już nie te czasy. Feio czuje szatnię, emocje zawodników, buduje narrację, że musimy być razem, zwarci i gotowi, bo wszyscy są przeciw nam. Dla jednych to będzie nieakceptowalne, dla innych do przyjęcia, jeśli wyniki idą z taką strategią. W tym momencie nie idą. Ale pokusiłbym się o szerszą refleksję: jeśli chce się zdobyć mistrzostwo, wszyscy muszą wiosłować w jednym kierunku. W Legii tak nie jest. Włącznie z trybunami.
Mieliśmy rozmawiać o Legii, ale gruchnęła wiadomość, że zamierza się pan zaangażować biznesowo w przejęcie Korony Kielce. Jest coś na rzeczy?
Jest coś na rzeczy. Mariusz Siewierski - z którym wcześniej współpracowałem – wraz z grupą inwestorów namawia mnie na zaangażowanie w ten projekt. Na ten moment więcej nie mogę powiedzieć.
rozmawiał Dariusz Tuzimek