Giganci walczą o byt. A w centrum wydarzeń Marciniak

Getty Images
Getty Images

Takiego scenariusza, w którym już po 6 kolejkach fazy ligowej o byt w Champions League będą drżeć zarówno Manchester City jak i PSG, nie spodziewał się chyba nikt. Co więcej, oba kluby, mecz być może o być albo nie być, rozegrają między sobą.

21 punktów. To dorobek liderującego w tabeli Ligi Mistrzów Liverpoolu. O 3 mniej zgromadziła z kolei Barcelona, a 6 mniej Atletico Madryt oraz Manchester City i PSG... po zsumowaniu ich dorobku. Uczestnicy 3 z 5 ostatnich finałów Champions League, z obecną edycją mogą pożegnać się jeszcze zimą

W nieco gorszej sytuacji są Francuzi, którzy zgromadzili jak dotąd 7 oczek, przez co porażka w środowym spotkaniu realnie może pozbawić ich resztki złudzeń na temat awansu do kolejnej fazy. City, z dorobkiem 8 punktów, ma nieco większy margines błędu, jednak i tu zespół stoi jedną nogą nad przepaścią.

Nadchodzący mecz zatem będzie starciem o wyjątkowym ciężarze gatunkowym. Dla polskich kibiców z kolei dodatkowym smaczkiem będzie fakt, że za prowadzenie tego spotkania odpowiedzialny będzie Szymon Marciniak.

Liga nie weryfikuje 

"Kryzys" - to słowo, wbrew pozorom, dużo częściej pada jednak w kontekście Manchesteru City. W przypadku PSG obraz rzeczywistości zakrzywia nieco rywalizacja w Ligue 1. Na krajowym podwórku paryżanie pozostają hegemonami. Z dorobkiem 46 oczek pewnie przewodzą w tabeli, wyprzedzając aż o 9 punktów drugą Marsylię.

Pytanie, czy cotygodniową rywalizację z klubami pokroju Le Havre, Angers czy Auxerre można jakkolwiek przekładać później na rywalizację z najlepszymi zespołami w Europie. Na tle Bayernu czy Arsenalu podopieczni Luisa Enrique nie wyglądali bowiem jak drużyna, która powinna być tradycyjnie rozpatrywana w szerokim gronie faworytów LM.

Zgoła inaczej wygląda to w przypadku Manchesteru City. Premier League bez wątpienia jest dziś najbardziej wymagającą ligą w Europie, co doskonale pokazują chociażby przykłady takich marek jak Tottenham czy Manchester United, które mimo gwiazd, znajdują się obecnie bliżej strefy spadkowej, niż pucharowej.

Warto tu jednak zaznaczyć, że Manchester City wydaje się powoli wychodzić z dołka, a kluczową rolę odgrywają tu powroty kontuzjowanych gwiazd.

Kryzys niejedno ma imię

To bowiem właśnie w urazach kolejnych gwiazd upatrywano przyczyny kryzysu "The Citizens". Manchester, na przestrzeni listopada i grudnia zanotował serię 13 meczów z rzędu, z których wygrał zaledwie 1(!). Pep Guardiola w tym okresie pobił wiele negatywnych rekordów w swojej karierze.

Teraz natomiast, choć sytuacja wciąż jest daleka od idealnej, to Pep Guardiola wreszcie zaczyna mieć pole manewru. Przede wszystkim udało się ustabilizować sytuację w obronie, do której wrócił Ruben Dias. Formę odzyskał także najlepszy zawodnik poprzedniego sezonu Premier League - Phil Foden, który w 3 ostatnich meczach ligowych zdobył 5 bramek i zanotował 1 asystę. Wysoką dyspozycję potwierdza także Kevin De Bruyne, a powoli do formy strzeleckiej zdaje się wracać również Haaland. To wszystko sprawia, że kibice z niebieskiej części Manchesteru mogą powoli zacząć patrzeć w przyszłość z nieco większym optymizmem.

Gorzej wygląda sytuacja w Paryżu. Tam bowiem kryzysu można dopatrywać się przede wszystkim w relacjach interpersonalnych. Taką wersję przedstawiał przynajmniej jakiś czas temu francuski "L'Equipe". Zdaniem tamtejszych dziennikarzy część zawodników zarzucała Luisowi Enrique dwulicowość, podczas gdy inni wciąż mocno stali po stronie szkoleniowca. W tym drugim gronie bez wątpienia jest Vitinha, który w wywiadzie udzielonym "The Times" mocno pochwalił Hiszpana.

- Zawsze jest bardzo bezpośredni, nie kłamie. Mówi to, co chce powiedzieć. To bardzo dobre dla zawodnika, zawsze wiesz co myśli o tobie trener - stwierdził.

Po drugiej stronie barykady mieli znajdować się natomiast m.in. Ousmane Dembele i Randal Kolo Muani. I o ile sytuacja z tym pierwszym wydaje się wyjaśniona i stał się on ponownie kluczowym piłkarzem drużyny, o tyle dni Kolo Muaniego w stolicy Francji są już policzone, a jego kolejnym klubem najprawdopodobniej zostanie Juventus.

Żadnych nerwowych ruchów

Piłkarskie potęgi budowane za grube miliony swoich właścicieli przez lata przyzwyczaiły nas, że najlepszym rozwiązaniem kryzysu jest zmiana na ławce trenerskiej. Jednak zarówno w przypadku Manchesteru City, jak i PSG, o zmianach szkoleniowców nie ma mowy.

Pozycja Guardioli w Manchesterze jest niepodważalna, a najlepszym potwierdzeniem tego było przedłużenie w listopadzie umowy o kolejne dwa lata, po serii czterech porażek z rzędu. Władze klubu szybciej zdecydują się na wymianę całej szatni, aniżeli Katalończyka. W tym wypadku wszystko zależy od decyzji samego trenera, a ten wydaje się zmotywowany do podźwignięcia zespołu z kryzysu.

- Nie lubi przegrywać, ale jest bardzo zmotywowany, aby znaleźć rozwiązanie. Nikt nie powie mi, że trener, który wcześniej dominował w całej Anglii, nagle jest za słaby. Teraz być może szuka rozwiązania nieco bardziej obsesyjnie - komentował Stefan Ortega.

Mimo konfliktu z dyrektorem sportowym, Luisem Camposem, niezagrożona wydaje się być także pozycja Luisa Enrique. Nasser Al-Khelaifi daje wyraźnie do zrozumienia, że zamierza cierpliwie poczekać, aż projekt Hiszpana odpali.

- Uważam, że mamy najlepszego szkoleniowca na świecie. Razem z nim tworzymy wspólnie długoterminowy projekt - mówił w grudniu prezydent paryskiego klubu.

- Niezależnie od wyniku w Lidze Mistrzów, Luis Enrique pozostanie trenerem PSG. To oczywiste. Na dziś plan jest jasny, budujemy kolektyw, zespół, a na to potrzeba czasu - to z kolei wypowiedź z listopada.

W Paryżu plan jest wówczas jasny. Zbudować drużynę od podstaw, opierając ją o młodych, głodnych sukcesu piłkarzy, zamiast ściągać już uznane gwiazdy. I dla całego kierownictwa jasnym jest, że za budowę tej drużyny odpowiadać ma właśnie Enrique.

- Jestem dumny z naszej fantastycznej transformacji w klubie od zeszłego roku, która oparta jest na młodości, talencie, a przede wszystkim kolektywie drużyny. To jest podstawa naszego kolejnego etapu rozwoju. W PSG gwiazdą jest teraz zespól, a nie jednostka - podkreślał Al-Khelaifi. "Le Parisien" donosiło nawet, że w klubie gotowi są poczekać nawet dwa sezony, aż wdrożony przez nich plan zacznie przynosić efekty.

Bratobójcza walka

Niezależnie jednak od tego, jak duży spokój wykazują właściciele obu drużyn, to odpadnięcie już po fazie ligowej, z której awans zapewniają sobie aż 24 z 36 drużyn, byłby dla kibiców każdej z ekip ogromnym rozczarowaniem.

Przed samym spotkaniem nieco większym optymizmem zdawał się emanować Luis Enrique.

- W zeszłym sezonie o wyjście z grupy musieliśmy walczyć do ostatniego dnia. Myślę, że w ciągu ostatnich dwóch sezonów w fazie grupowej przystosowaliśmy się do trudnych przeciwników. Jednak to, co widzę w swoim zespole, dodaje mi pewności siebie i napawa optymizmem - stwierdził szkoleniowiec PSG.

Guardiola pozostawał natomiast bardziej wstrzemięźliwy.

- Nie mogliśmy się spodziewać, że znajdziemy się w takiej sytuacji i musimy to zaakceptować. Na końcu, jeśli się nie zakwalifikujemy, będziemy musieli się z tym pogodzić, że nie byliśmy wystarczająco dobrzy. Sport jest prosty. Są inne zespoły, która są czasami lepsze - stwierdził Katalończyk.

Zresztą osoby trenerów to kolejny aspekt, który czyni nadchodzące spotkanie wyjątkowym. Obaj bowiem głośno mówią, o łączącej ich przyjaźni.

-To będzie wyjątkowy mecz. Nie tylko ze względu na jego znaczenie dla obu drużyn, ale także dlatego, że spotkam przyjaciela, z którym przeżyłem wspaniałe chwile. To wielka radość móc ponownie zobaczyć Pepa - powiedział Enrique.

- Nasze rodziny są naprawdę, naprawdę bliskimi przyjaciółmi. Są przyjaźnie, które będą wieczne, na zawsze. Kocham ich i myślę, że oni kochają nas. Mamy niesamowitą więź. Jesteśmy szczęśliwi, kiedy się widzimy - stwierdził z kolei Guardiola.

Tym razem jednak przyjaciele będą zmuszeni stanąć po przeciwnych stronach. O tym, który będzie górą, przekonamy się w środowy wieczór. Początek spotkania o godzinie 21:00.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Mijał rywali jak tyczki. Tak gra "Benja Messi"

Komentarze (0)