Po trzydziestce przeżywa drugą młodość. Piłkarz Legii marzy o kadrze

Getty Images / Mateusz Slodkowski - UEFA / Na zdjęciu: Paweł Wszołek
Getty Images / Mateusz Slodkowski - UEFA / Na zdjęciu: Paweł Wszołek

- Nikt nie zabroni mi marzyć, a ja o reprezentacji Polski marzę cały czas! Jeśli będę prezentował odpowiednią formę, wierzę, że sztab drużyny narodowej mnie doceni - mówi Paweł Wszołek, który zalicza znakomity sezon Legii Warszawa.

Paweł Gołaszewski - Piłka Nożna

Paweł Wszołek przez lata był skrzydłowym, ale w ostatnich miesiącach grał w ataku, na wahadle, a teraz na prawej obronie. Mimo 32 lat jest jednym z najlepszych piłkarzy stołecznej drużyny. Piłkarz Legii Warszawa opowiada o swojej roli na boisku, w zespole, przyszłości oraz szansach na mistrzostwo Polski.

Napastnik, skrzydłowy, wahadłowy czy obrońca – jaka jest teraz twoja pozycja na boisku?

To zależy od meczu i pomysłu trenera. Mogę grać na różnych pozycjach. Dzisiaj jestem prawym obrońcą, ale niewykluczone, że kiedyś to się zmieni.

Pod kątem taktycznym mocno rozwinąłeś się we Włoszech, o czym sam kiedyś opowiadałeś. Pobyt w Italii faktycznie tak pomógł, abyś dzisiaj mógł się odnaleźć na różnych pozycjach?

Kiedy wyjechałem z Polski do Sampdorii, trafiłem na Delio Rossiego, który wcześniej był trenerem między innymi Fiorentiny. Każdy poranek na pierwszym zgrupowaniu zaczynał się dokładnie tak samo - o 9 rano meldowaliśmy się na boisku, gdzie stały manekiny w różnych kolorach i przez 60 minut przesuwaliśmy się bez piłki, aby złapać automatyzmy i odnaleźć się we właściwych przestrzeniach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Błysk byłego piłkarza Barcelony! Fantastyczny gol

Trener zmieniał nam pozycje, chyba mieliśmy po dwie czy trzy, aby każdy z nas potrafił też odnaleźć się w nieco innym miejscu. Po dwóch tygodniach znałem to na pamięć - wiedziałem, jak się powinienem zachowywać i gdzie ustawiać w danej sytuacji. To było jedenaście lat temu, zostało w głowie do dzisiaj.


Na prawej obronie ustawiał cię jednak inny szkoleniowiec - Sinisa Mihajlović. Miałeś do niego pretensje? Wyjeżdżałeś z Ekstraklasy jako zawodnik ofensywny, a nagle wylądowałeś w linii obrony.

Nigdy nie mam pretensji do żadnego z trenerów. Piłkarz w profesjonalnym futbolu musi być gotowy na każdy scenariusz - raz grasz więcej, raz mniej, raz występujesz jako skrzydłowy czy napastnik, a innym razem grasz jako obrońca. To normalne, trzeba mierzyć się z różnymi sytuacjami. Wiem, że to mi bardzo pomogło w mojej przygodzie z piłką.

Kiedy trener Mihajlović przestawiał mnie na prawą obronę, powiedział, że pierwsze trzy miesiące mogą być dla mnie trudne, mogę mniej grać, ale na pewno przyjdzie moment, że dostanę szansę. W końcu przyszedł taki czas, choć występów na tej pozycji zbyt wielu nie było. Po sezonie trener odszedł z Sampdorii do Milanu.

Powiedziałeś o przygodzie z piłką. Dlaczego nie mówisz o karierze?

Po prostu takiego słowa użyłem, dla mnie to synonimy, ale może dopóki będę grać w piłkę, będę mówił o przygodzie, a kiedy przestanę profesjonalnie uprawiać sport, wtedy będę mógł mówić o karierze. Oby jak najpóźniej! Mam nadzieję, że do czterdziestki uda się pograć w piłkę. Robię wszystko, aby być w jak najlepszej formie.

Czyli?

Odżywianie, regeneracja, nawodnienie, przygotowanie do meczu, dodatkowe treningi i praca z fizjoterapeutami.

Pamiętam wiele anegdotek sprzed kilkunastu lat - często stawiałeś na ryż z kurczakiem w malutkim lokalu gastronomicznym.

Takie były czasy i warunki finansowe. Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Jako piłkarze zarabiamy naprawdę dobrze, możemy inwestować w siebie, na przykład w ciało, poprzez dobór odpowiedniego jedzenia, nawodnienia, suplementacji. Mamy do tego możliwości i powinniśmy z nich korzystać. Przynajmniej ja wychodzę z takiego założenia.

Każdy człowiek jest jak bolid Ferrari - jak będziesz go zalewał słabym paliwem i olejami, znacznie szybciej się zużyje niż wtedy, kiedy zapewnisz mu najlepsze produkty. Nie chodzi tylko o to, abym dobrze się czuł w trakcie przygody z piłką nożną, ale chcę się także dobrze czuć na stare lata. To nie jest nic szalonego, to po prostu naturalne.

Pozwalasz sobie czasami na więcej?

Przy okazji przerw pomiędzy rundami daję sobie kilka dni luzu. Jem wtedy tiramisu, uwielbiam ten deser! To też nie jest tak, że w trakcie sezonu sobie nie pozwalam na inne jedzenie, ale na wszystko musi być odpowiedni moment. Po meczu, w który wkładasz dużo wysiłku, możesz zjeść pizzę i nic ci nie będzie. Nie urodziłem się ze zdrowymi nawykami. Wyjazd do Włoch mnie uświadomił, ale dużą rolę odegrała także moja żona, która miała nietolerancję glutenu. Zaczęliśmy się tym mocniej interesować, Magda bardzo zdrowo gotuje i się wkręciłem. Po zmianie diety poczułem się znacznie lepiej i tak zostało.

Sam dużo gotujesz?

Nie, praktycznie wcale. Kuchnia jest na głowie żony, ale po zakończeniu kariery na pewno się jej odpłacę! To jest jeden z moich pierwszych celów, kiedy skończę grać w piłkę. Może jakaś restauracja? Nie wykluczam tego, to jedno z moich marzeń, aby otworzyć kawiarenkę, gdzie będzie można napić się kawki, dobrze zjeść i obejrzeć mecz.

Temat zakończenia kariery pojawia się w twojej głowie?

Nie! Wiek to tylko liczba i ostatnie lata mnie w tym utwierdzają. Kiedy dbasz o siebie i właściwie się prowadzisz, możesz grać spokojnie do czterdziestki. Takich przykładów jest coraz więcej. Mamy znacznie większy dostęp do wiedzy, z której możemy korzystać w codziennym życiu. Kiedyś tak nie było. Mam dzisiaj 32 lata i nie myślę o tym, co będzie, ale skupiam się na teraźniejszości. Zawsze tak było, jest i będzie. Tylko w taki sposób mogę stawać się lepszym człowiekiem i piłkarzem. Po co mam rozmyślać nad tym, co było lub nad tym, co będzie? To tylko by mnie osłabiało. Wiem, że stać mnie na dobrą grę przez kilka lat.

Wraz z końcem sezonu wygasa twój kontrakt z Legią. Co dalej?

Nie myślę na razie o tym za dużo. Umowa wygasa, to prawda, ale już odbyliśmy wstępną rozmowę z dyrektorem. Nie było konkretów, zostało jeszcze sporo czasu. Teraz najważniejsze są dla mnie najbliższe mecze.

Jak oceniasz szanse na mistrzostwo Polski?

Strata do Lecha jest duża. Lech może się potknąć, co w tym sezonie się już zdarzało nie raz. Szkoda, że ostatnio nie wykorzystaliśmy jego wpadki i nie wygraliśmy w Mielcu, ale sezon jest jeszcze długi, taką stratę da się odrobić. Wiemy, że margines błędu jest mały, ale znamy swoją wartość, jesteśmy w stanie wygrywać mecze seryjnie. Już to udowodniliśmy.

W lidze strata jest duża, ale w Europie po czterech meczach mieliście komplet punktów. Z czego wynika ten rozdźwięk?

Mamy duży natłok spotkań, ale jesteśmy w stanie przenosić formę z Ligi Konferencji na Ekstraklasę. Ja zawsze podchodzę tak samo do meczów, niezależnie od tego czy gramy z topowym zespołem w Europie, czy z niżej notowanym przeciwnikiem w lidze czy Pucharze Polski. Legia zawsze musi wychodzić i wygrywać - to jest wpisane w funkcjonowanie tego klubu. Zdajemy sobie sprawę, że straciliśmy sporo punktów w Ekstraklasie, ale cały czas liczymy się w walce o mistrzostwo Polski.

Legia z tego sezonu jest lepsza niż ta z poprzedniego?

System rozgrywek europejskich jest zupełnie inny i gramy z innymi drużynami niż przed rokiem - trudno to porównywać. Fakt, że jesteśmy jedną z dwóch drużyn bez straty bramki po czterech kolejkach we wszystkich rozgrywkach europejskich to coś wyjątkowego. Na pewno zdobyliśmy doświadczenie i byliśmy lepiej przygotowani przede wszystkim mentalnie do gry co trzy dni. Mamy poczucie, że dobrze pracujemy i sztab nas rozwija zespołowo i indywidualnie. Z ostatnich 12 meczów (stan na 7.12 - przed meczem z Zagłębiem) wygraliśmy 10 - to chyba niezły wynik. Do dobrej gry w Lidze Konferencji musimy dołożyć lepsze wyniki w Ekstraklasie i na koniec sezonu przyjdzie czas, żeby nas ocenić.

Granie co trzy dni jest bardziej męczące mentalnie czy fizycznie?

Ja się czuję dobrze zarówno pod kątem fizycznym jak i psychicznym, ale każdy zawodnik i każdy organizm zupełnie inaczej reaguje na dane sytuacje. W ogóle nie czuję się zmęczony. Rozgrywanie spotkań co trzy dni to oczywiście jest duże wyzwanie, ale będąc w takim klubie jak Legia musimy godzić występy w Europie z walką o tytuł mistrzowski. Jedno i drugie jest dla nas bardzo ważne.

Czujesz się jednym z liderów Legii?

W szatni mamy kilku liderów i myślę, że jestem jednym z nich. Staram się zawsze być pomocny dla innych, otwarty, lubię żartować. Ale w szatni piłkarskiej to normalne. Kiedy jest czas na pracę, to pracujemy, ale kiedy jest czas na śmianie się, to żartujemy. We wszystkim musisz znaleźć normalność, odpowiedni balans.

Ostatnio Bartek Kapustka wrócił do reprezentacji Polski po ośmiu latach przerwy. U ciebie to już zamknięty rozdział?

Bardzo się cieszyłem, że Kapi wrócił do kadry. Co do mojej osoby, nikt nie zabroni mi marzyć, a ja o reprezentacji Polski marzę cały czas! Jeśli będę prezentował odpowiednią formę, wierzę, że sztab drużyny narodowej mnie doceni. Znam swoją wartość, stać mnie na to, aby wrócić do reprezentacji. Zresztą, to nie jest marzenie, to jeden z celów, który sobie stawiam i wiem, że jestem w stanie go zrealizować.

Ostatnie dni były bardzo trudne dla legijnej społeczności z uwagi na śmierć pana Lucjana Brychczego. Jak będziesz go wspominał?

Jakichkolwiek słów bym nie użył, to i tak nie odda znaczenia Pana Lucjana dla Legii. Jego odejście to wielka strata dla klubu. Z opowieści słyszałem, że był wspaniałym zawodnikiem i bardzo lubianym, uśmiechniętym człowiekiem o wielkim sercu do piłki. Fakt, że 70 lat był wierny jednemu klubowi to coś unikalnego wręcz w skali świata. To legendarna postać Legii, najlepszy strzelec w historii - myślę, że jego rekord przetrwa jeszcze wiele dekad. My jako drużyna na pewno będziemy pamiętać o dokonaniach Pana Lucjana i czujemy się zaszczyceni będąc częścią tego samego klubu.

Komentarze (0)