Mecz Pucharu Króla pomiędzy UD Logrones i Gironą FC dostarczył wielu emocji. Faworytem wydawali się być goście, którzy poprzedni sezon zakończyli na trzecim miejscu w La Lidze i grają obecnie w Lidze Mistrzów. Jednak III-ligowiec wysoko zawiesił poprzeczkę.
Zarówno w regulaminowym czasie gry, jak i w dogrywce gole nie padły i do rozstrzygnięcia pojedynku niezbędne były rzuty karne. W nich nie wystąpił bramkarz Logrones, Royo, który został w brutalny sposób sfaulowany przez gracza Girony i stracił przytomność, a następnie na noszach opuścił murawę.
Trener Sergio Rodriguez wykorzystał wszystkie zmiany i w bramce musiał stanąć gracz z pola. Wybór padł na 19-letniego Pola Arnaua i został on bohaterem. Obronił strzał Abela Ruiza, co pomogło gospodarzom w awansie.
ZOBACZ WIDEO: Tego nie powstydziłby się nawet Ronaldo. Co za bramka!
Jednak więcej po tym meczu mówi się o katastrofalnym błędzie sędziów. Piłkarz Girony Cristhian Stuani trafił w poprzeczkę, a następnie piłka odbiła się od ziemi. Powtórki pokazały, że całym obwodem przekroczyła linię bramkową, ale gol nie został uznany
Media w Hiszpanii grzmią i piszą o "gigantycznym błędzie". Po chwili gospodarze wykorzystali jedenastkę i to Logrones gra dalej w Pucharze Króla. "Ogromna kpina" - czytamy w "Mundo Deportivo". Sytuację można zobaczyć poniżej.
Opisywana sytuacja od 3:13
Bohaterem meczu został wyżej wspomniany Arnau, który jest synem byłego bramkarza Barcelony, Francesca Arnaua. - Byłem pewny, że uda mi się obronić choć jeden rzut karny. I tak się stało. Mój brat jest bramkarzem i zwracam szczególną uwagę na to, co robi. Mój nieżyjący ojciec też był bramkarzem. To mi pomogło - podsumował Arnau, którego cytuje Relevo.