Fabian Piasecki... wdzięczny Lechii. "Musimy jej podziękować"

Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto via Getty Images / Na zdjęciu: Fabian Piasecki
Getty Images / Foto Olimpik/NurPhoto via Getty Images / Na zdjęciu: Fabian Piasecki

Niezwykle emocjonująco rozpoczęła się 13. kolejka PKO Ekstraklasy. Piast zremisował z Lechią 3:3, a wynik mógł rozwinąć się jeszcze w każdą stronę, bo wygrać mogli gliwiczanie, ale i goście strzelić więcej goli.

Raz, to przypadek, ale dwa już reguła. Piłkarze Piasta Gliwice dwukrotnie zapomnieli wyjść z szatni, a Lechia Gdańsk to wykorzystała.

- Po takim meczu musimy szanować jeden punkt. Dwie pierwsze akcje w obu połowach i dostajemy dwie bramki. Nie wychodzimy na ich początek i trzeba sobie to jasno powiedzieć. Należy nam się za to bura, ale szacunek za to, że dogoniliśmy wynik. Na końcówce meczu powinniśmy budować i zastanowić się nad początkami, bo tak to nie może wyglądać - powiedział w rozmowie z WP SportoweFaky.pl Fabian Piasecki, napastnik Piasta.

- Około 50. minuty mogło być 1:3 czy nawet 1:4. Katastrofa. Szacunek więc dla nas, że udało się ten wynik odwrócić. Musimy też podziękować Lechii, bo mogło się skończyć na pięciu, a wręcz sześciu golach - przyznał "Piasek".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ to wymyślił! Gol bezpośrednio z rzutu rożnego

W meczach z Lechią i Koroną Kielce Piast zdobył łącznie pięć bramek. To o... pięć więcej niż w poprzednich trzech. - W ostatnich kilku meczach przed Koroną nie strzeliliśmy żadnej bramki. Teraz zaczęliśmy kreować więcej sytuacji i może poza tą pierwszą na 1:1, to nie były super akcje, bo później było trochę przypadku i piłki pospadały w polu karnym Lechii. Wszystko to było konsekwencją tego, że goniliśmy wynik. Więcej graczy było zaangażowanych w ataki, dzięki czemu było nas więcej w polu karnym i w końcu komuś ta piłka spadła - stwierdził snajper.

O ile tym razem w ofensywie było nieźle, to fatalnie wyszło w tyłach. Złożyło się na to kilka czynników. Przede wszystkim brak zawieszonego za kartki kapitana Jakuba Czerwińskiego. - Zabrakło wszystkiego po trochu. Miguel debiutował, zgranie miało swoje znaczenie, a Kuba jest szefem defensywy. To wszystko złożyło się na to, że straciliśmy trzy bramki. Musimy nad tym popracować, bo wcześniej nie traciliśmy za wiele - skomentował były zawodnik Rakowa Częstochowa.

Po ostatnim gwizdku sędziego gospodarze mieli do niego ogromne pretensje. Nic dziwnego, bowiem Paweł Raczkowski przerwał grę w momencie, gdy Damian Kądzior miał dośrodkować w pole karne z lewego skrzydła.

- Nie wiem co tam się stało, bo nie było mnie przy tym. Wiem, że ktoś coś sędziemu powiedział, bo mieliśmy sytuację pod polem karnym Lechii. Sędzia skończył jednak mecz w niefortunnym dla nas momencie - podsumował Fabian Piasecki.

--> Z 1:3 na 3:3! Rollercoaster w meczu Piasta z Lechią!
--> Trener Piasta z ostrym przekazem. "Poważna drużyna nie może tak wyglądać"

Komentarze (0)