Jacek Zieliński: Jak w najgorszych koszmarach

PAP / PAP/Łukasz Gągulski / Jacek Zieliński w PKO Ekstraklasie drużyny prowadził już 400 razy
PAP / PAP/Łukasz Gągulski / Jacek Zieliński w PKO Ekstraklasie drużyny prowadził już 400 razy

Po serii porażek Piast Gliwice przełamał się i sięgnął po trzy punkty pokonując w Kielcach Koronę 2:0. - Samo zaangażowanie to było w tym meczu za mało - przyznał po spotkaniu trener gospodarzy Jacek Zieliński.

Piłkarze Piasta Gliwice w meczu w Kielcach z Koroną szybko ustawili sobie spotkanie zdobywając gola. Kiedy po zmianie stron Maciej Rosołek podwyższył na 2:0 pewne było, że gospodarzom ciężko będzie zdobyć punkty. Do końca wynik nie uległ zmianie.

Po meczu zadowolenia z wygranej nie ukrywał Aleksandar Radunović, który na ławce zastąpił zdyskwalifikowanego Aleksandara Vukovicia. - W poprzednich przegranych meczach, bardziej kontrolowaliśmy wydarzenia na boisku niż w tym spotkaniu, szczególnie w pierwszej połowie - przyznał, cytowany przez klubowy portal. - Mieliśmy dużo problemów ze stałymi fragmentami rywala, dlatego dobrze, że do przerwy to my prowadziliśmy. W drugiej części zmieniliśmy sposób bronienia i już w naszym stylu kontrolowaliśmy mecz. Zabrakło z naszej strony trochę dokładności - dodał.

- Na pewno to spotkanie wyglądałoby dużo lepiej, gdybyśmy zaprezentowali dokładność i ten poziom, który zaprezentowaliśmy w Szczecinie. Jesteśmy zadowoleni z trzech punktów. To zasłużona wygrana. Po trzech porażkach każde zwycięstwo jest ważne. Dla nas nie było ważne w jakim stylu, ale najważniejsze było, aby wrócić do Gliwic z trzema punktami - podsumował.

Z przegranej nie mógł być zadowolony opiekun kielczan Jacek Zieliński. - Przegraliśmy bardzo ważny mecz. Nie ukrywam tego, że jest u nas duże rozgoryczenie i frustracja, ale zawsze tak jest, jak przegrywa się u siebie. Niestety, ale sami sobie zgotowaliśmy ten los. Zdawaliśmy sobie sprawę, jakie atuty ma Piast oraz, że można się nadziać na jakąś jedną kontrę lub akcję i gonić wynik - ocenił trener Korony.

- Sami sobie sprokurowaliśmy to w pierwszej połowie, bo bramka po rzucie karnym to był ciąg błędów i przegrywaliśmy 0:1. Były sytuacje na dogonienie wyniku, ale druga połowa zaczęła się jak w najgorszych koszmarach, czyli bramką po rykoszecie i było nam bardzo ciężko. Nie mogę zarzucić zawodników, że nie chcieli, ale samo zaangażowanie to było w tym meczu za mało - stwierdził na koniec szkoleniowiec kieleckiej drużyny.

ZOBACZ WIDEO: Nie, to nie Liga Mistrzów. Gol stadiony świata

Komentarze (0)