Nagła śmierć byłego właściciela Korony Kielce

Getty Images / Christof Koepsel/Bongarts / Na zdjęciu: Dieter Burdenski
Getty Images / Christof Koepsel/Bongarts / Na zdjęciu: Dieter Burdenski

Niemieckie media obiegła informacja o śmierci Dietera Burdenskiego, byłego właściciela Korony Kielce. Legendarny bramkarz Werderu jeszcze cztery dni wcześniej pojawił się na meczu zespołu z Bremy.

W sobotę, 5 października odbył się mecz 6. kolejki Bundesligi pomiędzy Werderem Brema a SC Freiburgiem. Powody do zadowolenia miała druga z wymienionych drużyn, która zwyciężyła na terenie rywala po bramce Ritsu Doana w 75. minucie.

Spotkanie to z perspektywy trybun obserwował Dieter Burdenski. To legendarny bramkarz Werderu, który w trakcie piłkarskiej kariery rozegrał 582 spotkania właśnie dla tego klubu. Cztery dni po meczu 73-latek zmarł niespodziewanie w szpitalu w Bremie, o czym poinformowały niemieckie media, nie podając przyczyny zgonu.

- Wiadomość o jego śmierci szokuje nas i sprawia głęboki smutek. "Budde" kształtował nasz zespół przez dwie dekady i jest niewątpliwie jednym z najlepszych zawodników Werderu wszech czasów. Wszyscy bardzo go ceniliśmy za niezawodność, zawsze pozytywne nastawienie do życia, pasję do Werderu, ale także jego krytycznego ducha. Nasze myśli są z jego rodziną w tym trudnym czasie - powiedział prezes i przewodniczący Rady Nadzorczej klubu Hubertus Hess-Grunewald, cytowany przez "Bild".

12-krotny reprezentant Niemiec to także znana postać w naszym kraju. Wszystko z uwagi na to, że w 2017 r. został większościowym właścicielem Korony Kielce. Jednak już rok później jego akcje odkupił Andreas Hundsdoerfer.

Po tym, jak Burdenski zakończył piłkarską karierę, przez pewien okres był trenerem bramkarzy w Werderze. Odnosił również sukcesy jako biznesmen, prowadząc swoją firmę koło Bremy. Stworzył również agencję reklamową, która organizowała sportowe wydarzenia.

Z kolei syn Burdenskiego, Fabian, swego czasu występował w polskich klubach. Sezon 2013/14 spędził bowiem w Wiśle Kraków, prowadzonej przez przyjaciela jego ojca - Franciszka Smudę. A w 2017 roku ojciec sprowadził go do Korony.

Komentarze (13)
avatar
heniek12
10.10.2024
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
To jest stręczycoelstwo...nawet jsk juz wiedzial gdzie mieszkal 3 tugodnie przychodzilo 3-4 facetow zagladac do okna...mozna bylo bac ...na dworcu...
Wszystko to bylo łatwe bo dzialo sie w pobl
Czytaj całość
avatar
sparki
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
11
1
Odpowiedz
A ile szpryc zaliczył, czy to napiszą ? ,raczej wątpię, bo zakłamanie musi być kontynuowane. 
avatar
Ramon II
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
10
1
Odpowiedz
Szczypawka nadal zbiera żniwo ... 
avatar
Mitko
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jeden odważny, normalny człowiek kontra zakłamana cała banda bojaźliwych nieudaczników trzęsących portkami o swoje stołki w klubie ! 
avatar
Jerzy Jerzyński
9.10.2024
Zgłoś do moderacji
8
1
Odpowiedz
A co tu podawać, wszyscy wiedzą że przebadane i bezpieczne najskuteczniej zabijają ludzi wysportowanych. Setki razy widzieliśmy to na murawach stadionów.