Lechia Gdańsk przegrała ze Stalą Mielec 1:2, tracąc gola w jednej z ostatnich akcji meczu (-----> RELACJA). Trener Szymon Grabowski był niezadowolony nie tylko z faktu, że jego drużyna po raz kolejny dała sobie wydrzeć niemalże pewne punkty.
Oberwało się też sędziemu spotkania. Sebastian Krasny nie panował nad wydarzeniami na boisku i - w ocenie Lechii - wypaczył wynik. Stal była zespołem lepszym, natomiast końcowy rezultat mógł być inny, gdyby nie niektóre decyzje arbitra.
Pierwsza kontrowersja miała miejsce na samym początku, gdy Maksym Chłań strzelił gola po podaniu Bohdana Wjunnyka. Początkowo sędzia Krasny gola uznał, ale następnie został zawołany przez VAR i po obejrzeniu powtórek anulował trafienie Ukraińca. Goście byli wściekli, ponieważ ich zdaniem po pierwsze nie było faulu na Mateuszu Matrasie, a po drugie Krasny dał sygnał Stali do rozpoczęcia gry od środka i dopiero po chwili się zreflektował i zasygnalizował, że jednak będzie musiał udać się do monitora. To w ocenie przepisów jest błędem.
- Wracamy źli, rozgoryczeni i bez choćby jednego punktu. Pierwszy raz wypowiem się na temat pracy sędziów, bo czujemy się skrzywdzeni. Mamy w głowach naprawdę dużo znaków zapytania. Co się stało w momencie, gdy sędzia zauważył faul na Wjunnyku, kiedy strzelamy gola. W mojej ocenie prawidłowego, według sędziego technicznego również. Ale według sędziego głównego i VAR-u nie - mówił rozżalony trener Grabowski na konferencji prasowej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Gwiazda Liverpoolu imponuje nie tylko na boisku. Ale "rzeźba"!
- Mówiłem do sędziego technicznego, że przecież gra została rozpoczęta od środka. Nie było żadnej reakcji, on sam nie wiedział, co się stało. Jesteśmy zdenerwowani, rozżaleni. Biednemu wiatr w oczy. Przyjmujemy to, ale bez przesady. Muszą być jakieś granice. Szkoda, że cała ekipa arbitrów nie widzi teraz naszych zawodników, bo to nie jest miły widok - komentował trener Grabowski.
To nie była jedyna sporna sytuacja, ponieważ chwilę przed tym, jak Stal strzeliła gola na 1:1, Piotr Wlazło popchnął w polu karnym Dominika Piłę. Gospodarze wykonali rzut rożny, Piła leżał, a Wlazło oddał strzał, który zakończył się golem.
- Wlazło pcha Piłę, on się wywraca i tracimy bramkę. Gdzie był wtedy VAR i sędziowie? Nie rozumiemy tych decyzji. Życie kolejny raz nas doświadcza, ale wrócimy silniejsi - powiedział trener Grabowski.
- Większość sytuacji wybroniliśmy. Zapracowaliśmy na to szczęście, a finalnie okazało się, że ktoś nam to wszystko zabrał - podsumował wściekły trener Lechii.
Zawodnicy po spotkaniu również byli bardzo zdenerwowani, ale większość ich słów nie nadaje się do cytowania.