Wygrali 6:0 na wyjeździe, trener zaskoczył. "To nie był łatwy mecz"

PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Rafał Górak
PAP / Łukasz Gągulski / Na zdjęciu: Rafał Górak

GKS Katowice rozbił w pył Puszczę Niepołomice. Beniaminek PKO Ekstraklasy wygrał w Krakowie aż 6:0 i nie pozostawił żadnych złudzeń drużynie Tomasza Tułacza. - Kolejne bramki dodawały czegoś ekstra - mówił trener Rafał Górak.

Nie było czego zbierać. To była po prostu demolka w wykonaniu GKS-u Katowice. Podopieczni Rafała Góraka zagrali koncertowo przeciwko Puszczy Niepołomice, strzelili sześć goli i odnieśli najwyższe wyjazdowe zwycięstwo w Ekstraklasie w historii (-----> RELACJA).

- Cokolwiek by się nie mówiło, zwycięstwo jest na tyle wysokie i przekonujące, że można zostać też niebezpiecznie źle odebranym, a tego bym nie chciał. Nie chcę też za bardzo epatować skromnością, bo to też nie jest potrzebne. Graliśmy bardzo dobrze i jesteśmy niezmiernie szczęśliwi. Wygrana jest wysoka, ale daje tylko trzy punkty - powiedział trener Górak na konferencji prasowej.

Katowiczanie w żadnym momencie nie wyglądali w Krakowie jak beniaminek. Narzucili swoje warunki gry i po prostu rozszarpali przeciwnika.

- Graliśmy bardzo dobrze, to fakt. Była dojrzałość i duży polot. Widać było, że kolejne bramki dodawały drużynie czegoś ekstra - przyznał trener Górak.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Gwiazda Liverpoolu imponuje nie tylko na boisku. Ale "rzeźba"!

W pierwszej połowie GKS strzelił dwa gole (a mógł z cztery), natomiast w szatni cały czas było pełne skupienie. Nie było rozmów w stylu, że robota jest skończona.

Zresztą to widzieliśmy po przerwie, bo przyjezdni nie chcieli się zadowalać tym, co mieli, tylko cały czas szli po kolejne bramki. Nie mieli litości dla Puszczy.

- Po pierwszej połowie nie można było powiedzieć, że jest pozamiatane. To wcale nie był łatwy mecz. W przerwie bardzo mocno się mobilizowaliśmy, bo wiedzieliśmy, że 2:0 nic nie znaczy - wspomniał trener Górak.

Jedynym niezadowolonym, a momentami wręcz sfrustrowanym zawodnikiem gości był Borja Galan. Zastąpił w 46. minucie kontuzjowanego Sebastiana Bergiera, miał kilka fantastycznych okazji strzeleckich, ale nie udało mu się zdobyć bramki.

- Jestem całkowicie spokojny, że w końcu trafi. To nie jest "dziewiątka", a wchodzi i w taki sposób angażuje się w całą robotę. Rzeczywiście zabrakło tej bramki, natomiast jest to zawodnik o nietuzinkowych umiejętnościach. Trzeba pracować i być cierpliwym - podsumował opiekun GKS-u.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty