Drakońska kara. "PZPN nie miał wyjścia"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Michał Listkiewcz (w kółku) komentuje kary dla Tomasza Musiała (na zdjęciu głównym) i Bartosza Frannkowskiego
Getty Images / Michał Listkiewcz (w kółku) komentuje kary dla Tomasza Musiała (na zdjęciu głównym) i Bartosza Frannkowskiego
zdjęcie autora artykułu

- Kara musiała być i musiała być dotkliwa. Oni byli w pracy. To nie do usprawiedliwienia - mówi nam Michał Listkiewicz o rozwiązaniu kontraktów z Bartoszem Frankowskim i Tomaszem Musiałem. Były prezes PZPN wierzy jednak, że to nie koniec ich karier.

PZPN nie miał litości dla arbitrów, którzy narazili na szwank reputację federacji i polskich sędziów. W nocy z 5 na 6 sierpnia Bartosz Frankowski i Tomasz Musiał zostali zatrzymani przez lubelską policję ze względu na kradzież znaku drogowego. Okazało się, że mieli ok. 1,5 promila alkoholu we krwi. Resztę nocy spędzili w izbie wytrzeźwień. Więcej TUTAJ.

Do zdarzenia doszło o godz. 1:43 - 18 godzin przed meczem kwalifikacji Ligi Mistrzów Dynamo Kijów - Rangers FC (1:1), w którym Frankowski miał być sędzią VAR, a Musiał jego asystentem. Zastąpili ich Tomasz Kwiatkowski i Paweł Malec.

PZPN działał szybko i przykładnie. Najpierw Frankowski i Musiał, na wniosek rzecznika dyscyplinarnego federacji, zostali zawieszeni na 90 dni. Następnie Komisja Dyscyplinarna związku ukarała ich roczną dyskwalifikacją (z odroczonymi 7 miesiącami kary - mogą wrócić do pracy w styczniu) i grzywną w wysokości 25 tys zł.

ZOBACZ WIDEO: Odtworzył legendarnego gola z rzutu wolnego. Tylko spójrz na to uderzenie!

Drakońska kara

A w środę wyszło na jaw, że ich kontrakty z PZPN - jak przekazał nam rzecznik prasowy związku Tomasz Kozłowski - "zostały rozwiązane w ramach konsekwencji dyscyplinarnych". To drakońska kara, biorąc pod uwagę, że dotąd PZPN równie surowo karał za poważniejsze przewinienia. Grzegorz Gilewski stracił status sędziego zawodowego po zatrzymaniu przez prokuraturę w związku z aferą korupcyjną. Z kolei kontrakt Huberta Siejewicza został rozwiązany, gdy arbiter został przyłapany na grze u bukmachera.

- PZPN nie miał wyjścia. Kara musiała być i musiała być dotkliwa. To, do czego doszło, było złe dla reputacji PZPN i środowiska sędziowskiego i było niedopuszczalne. Konsekwencje rozlały się szeroko. Ucierpiał prestiż polskich sędziów - mówi WP SportoweFakty Michał Listkiewicz, były prezes PZPN (1999-2008).

I tłumaczy, dlaczego PZPN nie mógł zamieść sprawy pod dywan: - Nie byłoby tematu, gdyby to się stało w czasie wolnym, ale to było w dniu bardzo ważnego meczu międzynarodowego. Sędzia zaczyna pracę w momencie wyznaczenia na spotkanie, a kończy dopiero, gdy po meczu wróci do domu.

- Wszystko, co dzieje się w tym czasie, podlega ocenie tak, jakby wykonywał swoje obowiązki. Oni tamtej nocy nie byli już w swoim wolnym, prywatnym czasie, tylko w pracy. To było nie do usprawiedliwienia. To była głupota, za którą teraz zapłacili - dodaje były wiceprzewodniczący Komitetu Sędziowskiego FIFA. Druga szansa

Frankowski i Musiał stracili główne źródło dochodu. Jesienią mogli podnieść z boiska sześciocyfrowe kwoty z tytułu ryczałtów (więcej TUTAJ) za prowadzenie spotkań w Polsce. Ponadto rozwiązane kontrakty gwarantowały im stałą miesięczną pensję w wysokości ok. 10 tys. zł.

- Tego można było się spodziewać. Są zawieszeni, nie mogą wykonywać kontraktów, więc zostały one rozwiązane. Ale to nie oznacza, że nie podpiszą nowych, kiedy odpokutują. Każdemu powinno się w życiu dać drugą szansę - uważa Listkiewicz.

- Podam tu przykład sędziego Felixa Zwayera, który jako młody sędzia został skazany za match-fixing (więcej TUTAJ), a teraz prowadził półfinał Euro 2024. A to było przewinienie o wiele poważniejsze niż Frankowskiego i Musiała - zwraca uwagę nasz rozmówca.

Podwójna strata

Frankowski przez lubelski wybryk może stracić jeszcze więcej. 37-latek jest sędzią międzynarodowym FIFA, należy do Kategorii Pierwszej i miał być drugim po Szymonie Marciniaku polskim arbitrem z awansem do grupy Elite. Jego nazwisko padało w kontekście prowadzenia MŚ 2026.

Teraz jego międzynarodowa kariera stanęła pod znakiem zapytania. Ze względu na dyskwalifikację może zostać skreślony z listy arbitrów, którą PZPN lada moment będzie przesyłał do FIFA. To na podstawie rekomendacji krajowych związków FIFA nadaje kategorie sędziowskie.

- Może stracić i pewnie straci teraz ten status, ale nie dożywotnio. Kandydatów wskazuje federacja, więc jeśli Bartek odcierpi karę dyskwalifikacji i zostanie przy sędziowaniu - nie trzeba być sędzią zawodowym, żeby być sędzią międzynarodowym - to PZPN będzie mógł go ponowne zgłosić - mówi Listkiewicz.

- Były przypadki arbitrów, którzy tracili status międzynarodowych, by po roku, dwóch go odzyskać. Bartek jest młodym sędzią, miał dotąd wysoką pozycję i ta droga na pewno nie jest przed nim zamknięta - dodaje sędzia finału MŚ 1990.

Maciej Kmita, dziennikarz WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty