Zaskakujący ruch wielkiego polskiego talentu. "Nastawiałem się na to, że zostanę w Legii"

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Filip Rejczyk
Getty Images / Mikolaj Barbanell/SOPA Images/LightRocket / Na zdjęciu: Filip Rejczyk
zdjęcie autora artykułu

- Mimo że Śląsk jest mniej utytułowanym klubem, to nie traktuję transferu jako kroku w tył - mówi o odejściu z Legii Warszawa wielki polski talent Filip Rejczyk. Opowiada też, jakie były powody transferu do Śląska Wrocław.

Filip Trokielewicz, Piłka Nożna: Kontrakt, który wiązał cię z Legią Warszawa, wygasł wraz z końcem czerwca. Kiedy podjąłeś decyzję, że nie zostaniesz w stołecznym klubie na dłużej?

Filip Rejczyk, pomocnik Śląska Wrocław: Po zakończeniu sezonu przekazałem przedstawicielom klubu z Warszawy, że chciałbym przez dwa tygodnie odpocząć. Początkowo nastawiałem się na to, że zostanę w Legii. Odetchnąłem przez te dwa tygodnie, potem wraz z rodzicami i menedżerem przeanalizowaliśmy mój ostatni czas w Warszawie. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że zmiana otoczenia dobrze mi zrobi.

W międzyczasie pojawiło się kilka ofert z polskich i zagranicznych klubów. Ostatecznie jednak zdecydowałem, iż powinienem zostać w Polsce i przeniosłem się do Śląska. Miałem pewien sentyment do WKS-u, bo ten przed przejściem do Legii również mocno o mnie zabiegał.

Media donosiły, że Legia nie poddawała się do samego końca, zabiegając o twój podpis pod nową umową.

Bardzo często rozmawiałem z trenerem Goncalo Feio. Będąc zawodnikiem stołecznego zespołu, mieszkałem w Legia Training Center, no i tak się złożyło, że trener miał pokój blisko mojego. Powiem szczerze, że imponowało mi to, jak podchodził do obowiązków. Zazwyczaj wstawałem około 6.30 i potrzebowałem chwili, aby się obudzić, a trener już był w trakcie pracy. Niejednokrotnie zagadywał do mnie. Dyskutowaliśmy o piłce, ale też życiu prywatnym. Na pewno nie można mu odmówić zaangażowania.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Niezwykłe spotkanie Roberta Lewandowskiego

Uważasz, że w którymś momencie zasługiwałeś na to, żeby otrzymać większą szansę?

Kiedy przeszedłem do pierwszego zespołu, wiedziałem, że w klubie mają na mnie plan. Szkoleniowcem był wtedy Kosta Runjaic. Początkowo odstawałem trochę od bardziej doświadczonych zawodników. Mam na myśli przede wszystkim cechy fizyczne, a także zdolności motoryczne. Sądzę, że przez pierwszy rok zrobiłem spory postęp, lecz w międzyczasie przydarzyła mi się kontuzja Achillesa, co trochę pokrzyżowało moje plany. Przez dwa miesiące byłem wyłączony z treningów.

Natomiast myślę, że mogłem dostać szansę pod koniec zeszłego sezonu. Sęk jednak w tym, że trener Feio musiał ratować sezon. Najważniejsze dla Legii było to, aby zająć pozycję, która jest premiowana grą w eliminacjach europejskich pucharów. To był czas, w którym bardzo mało grałem i dało mi to sporo do myślenia. Aby się rozwijać, musiałem po prostu częściej przebywać na boisku, a w Warszawie nie mogłem.

Dość wymowne jest także to, że młodzi piłkarze, którzy odchodzili w ostatnich latach z Legii, tacy jak Szymon Włodarczyk, Łukasz Łakomy czy Ariel Mosór, są poniekąd wyrzutami sumienia warszawskiego klubu. Sugerowałeś się w jakiś sposób ich drogą?

Nie za bardzo.

Trafiłeś do trochę mniejszego klubu, aby mieć więcej okazji do gry. Tak to wyglądało?

Mimo że Śląsk jest mniej utytułowanym klubem, to nie traktuję transferu jako kroku w tył. Jest wręcz przeciwnie, ponieważ tutaj będę najpewniej dostawał więcej szans.

Odnalazłeś się już we Wrocławiu?

Lubię dorosłe życie, w którym muszę zadbać o wszystko sam. Czuję się dojrzały. Kiedy mieszkałem w bursie akademii, to wszystko miałem pod nosem, co nie było bodźcem do rozwoju.

Czułeś potrzebę wyjścia ze strefy komfortu?

Tak, bo mam wrażenie, że nie do końca mi to służyło. Czasem brakowało mi nawet motywacji, żeby gdzieś się ruszyć. We Wrocławiu też mam wszędzie blisko, ponieważ wynająłem mieszkanie nieopodal obiektu przy Oporowskiej, gdzie trenujemy. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele spraw muszę załatwiać samemu.

Jaką rolę przy twoim transferze do Śląska odegrał trener Jacek Magiera?

Największą. Bardzo podoba mi się etyka pracy i podejście trenera Magiery. Odbyliśmy rozmowę przed tym, zanim trafiłem do Wrocławia. Uczestniczyła w niej też moja mama. Nie do końca dotyczyła ona nawet stricte piłki, a była to luźna wymiana spostrzeżeń na różne tematy.

Co różni trenera Magierę od Kosty Runjaica i Goncalo Feio?

Każdy z nich jest szkoleniowcem o innym profilu. Z trenerem Runjaicem rozmawiałem najrzadziej. Wydaje mi się, że wpływ na to miało fakt, że był z zagranicy. Z całą pewnością wizja mojej osoby w kontekście pierwszego zespołu, jaką mi wówczas przedstawiał, była logiczna. Jeżeli chodzi o trenera Magierę, to podoba mi się jego psychologiczne podejście. Goncalo Feio jest najmłodszy z tej trójki. Dopiero zbiera bagaż doświadczeń, ale jest bardzo ambitny.

Powiedziałeś o Jacku Magierze i o tym, w jaki sposób podchodzi do zawodników. Czy znalezienie odpowiedniej nici porozumienia między przekazem trenera a zawodnikami jest dziś najistotniejsze w futbolu?

Piłka nożna idzie w takim kierunku, że nie opiera się tylko na tym, czy umiesz kopnąć futbolówkę, ale przede wszystkim ważne jest to, jak reagujesz na wydarzenia boiskowe. Z tego powodu uważam, że kluczowe jest, jak współpracują piłkarze i sztab szkoleniowy. Dzięki dobremu nastawieniu w głowie można dużo zyskać.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty