Już nie zwolniony w piątek Kamil Kiereś, a wracający do pracy po kilku tygodniach Janusz Niedźwiedź będzie odpowiadał za wyniki Stali Mielec. W poniedziałek klub z Podkarpacia przedstawił nowego trenera pierwszej drużyny Stali.
- Chciałbym podziękować Kamilowi Kieresiowi za 50 meczów w naszym klubie, za te 17 miesięcy, które z nami spędził, za wszystkie miłe chwile, natomiast życie płynie bardzo szybko i trzeba podejmować szybkie decyzje - powiedział prezes Stali Jacek Klimek na wstępie konferencji prasowej.
Trener Niedźwiedź podpisał stosunkowo krótki kontrakt, bo tylko do 30 czerwca 2025 roku. Kiereś też miał ważny kontrakt do tej daty, zatem Stal cały czas będzie mu wypłacać pensję. Oczywiście do momentu, gdy znajdzie nowy klub.
- Poszukiwaliśmy trenera, który da tej drużynie nową energię i wniesie coś innego do klubu. Chcieliśmy trenera, który będzie wdrażał nowoczesną myśl szkoleniową, osobę charyzmatyczną. Trenera, który niedawno był w Ekstraklasie i zna tę ligę, grał w systemie, który również my preferujemy. Nie zawahaliśmy się ani chwili i bardzo szybko doszliśmy do porozumienia. Rozmowy były szybkie i bardzo konkretne. Trener jest bardzo ambitny i nie chciał rozmawiać o uratowaniu Ekstraklasy, tylko o zajęciu lepszego miejsca niż w ubiegłym sezonie - dodał prezes Klimek.
- Cieszę się, że wracam do Ekstraklasy, do miejsca, w którym już byłem. Podjąłem się niedawno misji ratowania Ruchu Chorzów, który był w dramatycznej sytuacji po rundzie jesiennej. Wiosna przyniosła dużo pozytywnych rzeczy, natomiast misja się wtedy nie powiodła. Tak samo jest teraz, ale różnica polega na tym, że jest dużo więcej meczów do rozegrania. Myślę, że jest tu na tyle potencjału i umiejętności tych zawodników, by dobrze punktować i wyjść z miejsca, na jakim obecnie zespół się znajduje. Moją rolą jest wydobycie jak najwięcej tego potencjału, rozpalić na nowo rywalizację wśród zawodników - mówił trener Niedźwiedź.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Tak trenuje najlepszy klub Europy
Istotnie, wszystko działo się bardzo dynamicznie. Trener Niedźwiedź podpisał kontrakt dosłownie na trzy minuty przed rozpoczęciem konferencji prasowej. - W sobotę rano dostałem telefon od prezesa - mówi Niedźwiedź. - Chcieliśmy, żeby to się odbyło jak najszybciej, bo pracy jest dużo i każdy dzień, szczególnie podczas przerwy reprezentacyjnej, jest na wagę złota. Chcę maksymalnie wykorzystać ten czas - dodał szkoleniowiec.
Prezes nie owijał w bawełnę. - Trener Niedźwiedź pojawił się na pierwszym miejscu mojej listy, gdy tylko stracił pracę w Chorzowie. To trener, który spełnia moje wszystkie oczekiwania pod każdym kątem. Na liście miałem czterech kandydatów, ale pierwszy szybko zaakceptował moją propozycję, nie przestraszył się tej misji, choć nie jest ona łatwa - przekazał prezes Klimek.
Dodał też, że pierwsza myśl o zmianie trenera zaświtała mu w głowie po meczu w Kielcach 26 sierpnia (przegranym 1:2). - Przegraliśmy arcyważny mecz nie o sześć, tylko o dziewięć punktów i ta myśl coraz bardziej dojrzewała. Trzeba jasno powiedzieć i nie musimy się czarować: z ostatnich piętnastu meczów przegraliśmy dziewięć, tylko dwa razy wygraliśmy, do tego jesteśmy na ostatnim miejscu w tabeli. Dużo czasu do namysłu nie miałem - dodał prezes Stali.
Jak ma grać Stal pod wodzą trenera Niedźwiedzia? - Obejrzałem ostatni mecz z Lechem Poznań i chciałbym, żeby ten zespół był bardziej odważny i chciał więcej rzeczy zrobić z piłką. Zawodnicy muszą czuć radość z tego, że mają piłkę, tworzą sytuacje. Jako trener muszę stworzyć takie warunki i środowisko, tak zaprogramować trening, żeby zawodnicy ofensywni mieli możliwości, by częściej przebywać w polu karnym. Chcę, żeby zespół grał do przodu, niekoniecznie zależy mi na posiadaniu piłki i podaniach w poprzek boiska, ale żeby to były podania dające konkrety, a nie sama gra dla gry - powiedział trener Niedźwiedź.
CZYTAJ TAKŻE:
"Ktoś zrobił krzywdę". Probierz skomentował brak powołania dla piłkarza z PKO Ekstraklasy
Starcie z dziennikarzem. Menadżer Manchesteru United bronił podopiecznych