Nie da się ukryć, że ostatnie dni nie były łatwe dla Śląska Wrocław. W czwartek WKS nie dość, że odpadł z europejskich pucharów, to jeszcze w dodatku stało się to po bardzo irytującym spotkaniu, które przyniosło dużo nerwów.
W rewanżowym starciu z FC Sankt Gallen wrocławianie co prawda wygrali 3:2, ale w dwumeczu okazali się gorsi od szwajcarskiego zespołu, który u siebie zwyciężył 3:1. Gdy wydawało się, że dojdzie do dogrywki, to rywale zdobyli bramkę po rzucie karnym w doliczonym czasie gry. Gdyby tego było mało, to Śląsk w trakcie rywalizacji otrzymał aż trzy czerwone kartki.
Była to bardzo niecodzienna sytuacja, która jednak zapoczątkowała niezbyt przyjemną serię.
Wszystko ze względu na to, że w niedzielnym meczu przeciwko Koronie Kielce zawodnicy z Dolnego Śląska znowu otrzymali czerwoną kartkę. Tym razem w roli pechowca znalazł się obrońca Yehor Matsenko.
Dwa mecze z rzędu z czerwonymi kartonikami i łącznie cztery takowe w tych dwóch starciach. To niezbyt ciekawy bilans, ale tym razem przynajmniej mecz nie zakończył się całkowitą klęską dla ekipy Jacka Magiery.
Śląsk w pewnym momencie przegrywał 0:1, ale ostatecznie wyrwał rywalowi punkt. W doliczonym czasie bramkę na wagę remisu zdobył jeden z najważniejszych zawodników tego zespołu Petr Schwarz.
Czytaj też:
Co za mecz! Polak popisał się hat-trickiem
Tak piłkarze zareagowali na wieść o śmierci Smudy
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Thierry Henry dał popis! Zobacz szalony taniec trenera Francji