Nawet Lukas Podolski, najwybitniejszy piłkarz w historii PKO Ekstraklasą pod względem osiągnięć, nie ma w CV triumfu w Lidze Mistrzów, a piłkarz Motoru Lublin - tak. Przed nim takim sukcesem przyjeżdżając do Polski, mógł się pochwalić tylko Dong Fangzhuo.
Mowa o Sergim Samperze, przed laty wielkiej nadziei FC Barcelony. - Miał tylko jeden "problem". Był nim Sergio Busqets. Katalończyk był wtedy w najlepszym momencie kariery. Rywalizacja z takim zawodnikiem była za trudna dla Sampera. Dlatego zdecydował się udać na wypożyczenie - mówi nam Ivan San Antonio z katalońskiego "Sportu".
Egzotyczne kierunki
Ligę Mistrzów z FC Barceloną wygrał już jako 20-latek. Busquets jednak nigdzie się nie wybierał, więc w świata musiał ruszyć Samper. Najpierw do Granady i Las Palmas, potem za Andresem Iniestą do Vissel Kobe, a ostatnio grał w klubie należącym do Gerarda Pique - FC Andorra (więcej -> TUTAJ). - Zawsze dokonywał osobliwych, dla niektórych niezrozumiałych wyborów. Mi jednak podoba się sposób, jaki wybrał, by rozwijać karierę. Nigdy nie gonił za pieniędzmi - dodaje dziennikarz z Hiszpanii.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Piękny gol piłkarki FC Barcelony. Co za uderzenie!
Takie transfery rzadko zdarzają się w polskiej lidze. Nie chodzi o to, że Samper jest wychowankiem FC Barcelony, bo takich graczy występowało w polskich klubach już kilkunastu. 29-letni dziś piłkarz był jednym z najlepszych adeptów La Masii w swoim pokoleniu.
- Wszyscy myśleli, że zrobi wielką karierę. Duma Katalonii wiązała z nim nadzieje. Był jednym z najlepszych środkowych pomocników w drużynach młodzieżowych. Miał wszystko, czego potrzebuje kompletny piłkarz, a więc umiejętności i osobowość. Pojawił się jeden duży problem. Nie do przejścia. Sergio Busquets - mówi San Antonio.
To go podłamało
Samper rozstał się z Dumą Katalonii w 2016 roku. Jego cierpliwość się wyczerpała. - Wszystko potoczyło się nie tak. Z FC Barcelony odszedł tylko dlatego, że chciał więcej grać. Pójście na wypożyczenie do Granady było początkiem końca. Busquets był w takiej formie, że nie tylko Samper, ale nikt inny nie mógł z nim konkurować. Nigdy nie wiesz, co się stanie, gdy udasz się na wypożyczenie. Musisz liczyć się z ryzykiem. On je podjął - zauważa nasz rozmówca.
Po wypożyczeniach do Granady i Las Palmas wrócił do Barcelony na rundę jesienną sezonu 2018/19, by po pół roku rozstać się z macierzystym klubem. Wyjechał do Vissel Kobe, w którym spędził cztery lata.
- To nie tak, że był za słaby na najlepsze hiszpańskie kluby. W FC Barcelonie nauczył się grać zupełnie inaczej, niż grają pozostałe zespoły. Chcieli go w Granadzie i w Las Palmas, ale nie jest łatwo zachować wiarę we własne umiejętności, jeśli nic nie idzie po twojej myśli. Taki precedens zdarza się w FC Barcelonie, gdzie konkurencja jest ogromna, a nie wszędzie - kontynuuje dziennikarz katalońskiego "Sportu".
- Jest wciąż młody, ma 29 lat. Myślę, że woli grać teraz w Europie, bo chce być bliżej rodziny. Zawsze idzie pod prąd i wybiera odwrotnie, niż przewiduje opinia publiczna. Życzę mu, jak najlepiej, jest świetnym człowiekiem i oczywiście znakomitym piłkarzem. To dobry ruch Motoru - podsumowuje Ivan San Antonio.
Do Motoru Hiszpan dołączył po starcie sezonu PKO Ekstraklasy. Debiutu jeszcze się nie doczekał. Być może trener Mateusz Stolarski da mu szansę w niedzielnym meczu z Legią w Warszawie (g. 14:45).
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty