Lechia Gdańsk zaledwie po roku spędzonym w Fortuna I lidze wróciła do PKO Ekstraklasy, będąc zdecydowanie najlepszym zespołem w całej stawce.
Zespół prowadzony przez Szymona Grabowskiego stracił 34 gole (co średnio daje jedną bramkę na mecz). To była trzecia defensywa ligi, a jednym z liderów został 21-letni Szwed Elias Olsson. W debiucie strzelił gola, grał w każdym spotkaniu od deski do deski. Złapał tylko jedną żółtą kartkę, co w przypadku obrońcy nie jest wcale takie oczywiste.
Tomasz Galiński, WP SportoweFakty: Piłka zawsze była u ciebie na pierwszym miejscu?
Elias Olsson, szwedzki obrońca Lechii Gdańsk: Tak. Od zawsze chciałem być piłkarzem i nie miałem żadnego planu B. Nigdy nie myślałem, co bym robił w życiu, gdyby nie piłka. To było moje marzenie od dziecka. Jestem szczęśliwy, że mogę robić to, co uwielbiam.
Pochodzisz z bogatej rodziny?
Z normalnej. To znaczy, nigdy nie mieliśmy dużo, ale też nigdy niczego nam nie brakowało.
Rodzice namawiali cię, żebyś został piłkarzem?
Nie do końca. Oni zawsze powtarzali, żebym robił to, co uważam za stosowne. Zawsze byłem szefem, gdy miałem podejmować jakąś decyzję. Rodzice nigdy nie powiedzieli mi, że mam iść tu czy tu. Myślę, że od momentu, gdy skończyłem dziesięć lat, to samodzielne podejmowałem decyzje. Myślę, że zostałem dobrze wychowany. To mi pomogło.
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Euro": Zmierzch Cristiano Ronaldo? Eksperci bez wątpliwości
Lubisz oglądać piłkę nożną?
Ze mną jest różnie. Mam różne okresy i czasami oglądam bardzo dużo piłki, a czasami w ogóle nie włączam telewizora. Cały czas obserwuję i interesuję się, jak radzą sobie moje poprzednie kluby. Oczywiście oglądam hitowe mecze mistrzostw Europy, ale mamy obecnie przygotowania do sezonu, po każdym treningu jestem bardzo zmęczony i są dni, kiedy mam już dość piłki.
Drugi poziom rozgrywkowy w Polsce nie jest raczej kierunkiem pierwszego wyboru dla młodego zawodnika ze Szwecji. Skąd w ogóle pomysł, żeby przejść do Lechii?
Miałem ciężką sytuację w moim poprzednim klubie, nie grałem za dużo. Mój menedżer przedstawił mi ofertę z Lechii i po prostu pomyślałem sobie, że to dla mnie idealna okazja. Rozmawiałem z paroma osobami i bardzo szybko podjąłem decyzję.
Podejrzewam, że przed podpisaniem kontraktu zrobiłeś mały research i słyszałeś o wszystkich problemach klubu.
W ogóle nie zaprzątałem sobie tym głowy. Nie myślę o pieniądzach. Przychodząc tu miałem prosty plan: awansować do Ekstraklasy. Chciałem regularnie grać w piłkę, to było dla mnie najważniejsze. I cieszę się, że zrealizowałem oba cele. Nie żałuję, że tu trafiłem. Gdybym jeszcze raz miał podjąć decyzję, postąpiłbym tak samo.
Na ile przeszkadzają wam ciągłe problemy finansowe? Jesteście w stanie w pełni skupić się na piłce?
To nie jest moja sprawa. Ja skupiam się na grze w piłkę.
Wejście do Lechii miałeś błyskawiczne.
Podpisałem kontrakt, wziąłem udział w 2-3 treningach z zespołem i od razu zagrałem od 1. minuty. W debiucie strzeliłem gola i wygraliśmy bardzo ważny mecz ze Zniczem. Zacząłem perfekcyjnie i później rosłem z tygodnia na tydzień.
Skąd u ciebie taka nagła zwyżka formy? W poprzednim klubie zdarzały ci się przeróżne błędy, a w Lechii praktycznie ich nie było.
Przede wszystkim w Lechii grałem w każdym meczu. Rozegrałem pełny sezon i to dało mi bardzo dużo. Rozwinąłem się jako piłkarz. W poprzednim klubie zazwyczaj wchodziłem na boisko w końcówkach, gdy trzeba było bronić wyniku. To jest największa różnica.
W Lechii miałeś pewne miejsce w składzie, bo oprócz ciebie jedynym środkowym obrońcą był Andrei Chindris. To pomaga, gdy nie musisz obawiać się o grę czy jednak lepiej jest mieć kogoś do rywalizacji?
Uważam, że mieliśmy dobrą formację obronną w poprzednim sezonie. Byłem ja, Chindris, Koperski, Gueho. Obroniłem się na boisku i dlatego grałem. Miałem bardzo dobry sezon, nie dawałem trenerowi argumentów, żeby ze mnie zrezygnował, ale oczywiście rywalizacja pomaga w rozwoju całego zespołu.
W których aspektach zrobiłeś największy progres?
Poprawiłem się we wszystkim, ale myślę, że najbardziej podania, poruszanie się po boisku, czytanie gry. Analizuję swój każdy mecz, zwracam uwagę na to, co mogłem zrobić lepiej. Sam po sobie widzę, że robię progres z tygodnia na tydzień.
No właśnie, zagrałeś cały sezon w Fortuna I lidze. Gdzie dostrzegłeś największe różnice w porównaniu np. do ligi szwedzkiej?
W Polsce jest bardzo dużo walki. Zdecydowanie więcej pojedynków, mecze często nie są ładne dla oka. I wszystko może się w nich zdarzyć. W tej lidze każdy może wygrać z każdym. Przypominam sobie mecz w Sosnowcu, gdy przegraliśmy 2:5.
Zgodzisz się z takim stwierdzeniem, że w Ekstraklasie może być wam łatwiej? Tam przeciwnik nie będzie w każdym meczu bronił przed wami całym zespołem na własnej połowie.
W Ekstraklasie jest więcej nacisku na taktykę, jest też zdecydowanie więcej jakościowych zawodników. To może być dla nas korzystne, bo jako Lechia nie będziemy się tylko bronić. Chcemy atakować, grać w piłkę, dawać radość naszym kibicom. Mamy w drużynie sporo jakości i uważam, że sobie poradzimy.
W Polsce panuje duże rozczarowanie związane z udziałem naszej reprezentacji w mistrzostwach Europy. Z drugiej strony Szwecja w ogóle nie dostała się na ten turniej.
U nas jest nowa generacja piłkarzy. Mamy nowego selekcjonera, wielu młodych zawodników i potrzeba czasu, żeby to wszystko zaczęło funkcjonować tak, jak powinno. To kwestia kilku lat i myślę, że zobaczymy dużo lepszą Szwecję. Patrzymy na ten zespół przez pryzmat Zlatana Ibrahimovicia, ale to już przeszłość. Największe gwiazdy zakończyły już kariery. Teraz nowi muszą pokazać, że zasługują na grę dla tego kraju. Mamy bardzo dobrych zawodników, grających w najlepszych europejskich ligach. Teraz potrzebujemy stworzyć z tego solidną reprezentację.
A jak to jest z poziomem w lidze szwedzkiej? Wspomniałeś, że obserwujesz swoje byłe drużyny. Idzie to do przodu?
Wydaje mi się, że tak. Możesz to zaobserwować choćby po liczbie szwedzkich piłkarzy, którzy występują w europejskich pucharach. Z roku na rok jest ich coraz więcej. W ostatnich latach wielu z nich trafiło z ligi szwedzkiej do Niemiec czy Anglii. Piłka nożna w Szwecji się rozwija.
rozmawiał Tomasz Galiński, WP SportoweFakty