[tag=596]
Pogoń Szczecin[/tag] stała przed wielką szansą, żeby po raz pierwszy w historii zwyciężyć w Fortuna Pucharze Polski. Po szalonym meczu finałowym z Wisłą Kraków (1:2), w szeregach drużyny z Pomorza zapanowała grobowa atmosfera.
Głównym rozjemcą na PGE Narodowym był Tomasz Kwiatkowski z Warszawy. Fani Pogoni byli wściekli po tym, jak arbiter uznał gola Wisły na 1:1 w dziewiątej minucie doliczonego czasu. Co więcej, w dogrywce nie podyktował rzutu karnego dla "Portowców".
Prezesowi klubu puściły nerwy po klęsce w finale. "Drugi raz ten sam sędzia wypacza nasz mecz... Taki mecz" - napisał na platformie X Jarosław Mroczek. I dodał: "Raz już sędzia Kwiatkowski nas przepraszał. Teraz takich przeprosin nie oczekuję. Razem z sędzią Frankowskim niech udadzą się na emeryturę, niepłatną".
Pogoń miała zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. W ostatniej akcji regulaminowego czasu Anton Cziczkan wykonywał rzut wolny, ale zanim to zrobił, nieprzepisowo przesunął sobie piłkę o kilkanaście metrów. Po zagraniu bramkarza z własnej połowy, Alan Uryga celnie dograł w kierunku Eneko Satrusteguiego, który sfinalizował całą akcję.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: z piłką robią cuda. To po prostu trzeba zobaczyć
- Strefa, w której przesunął sobie piłkę bramkarz jest taka, że wiadomo, to generalnie niedozwolone, natomiast to nie było tak, że bezpośrednio z wrzutki bramkarza padł gol, potem piłka została przebita. Było dość daleko od bramki. Mówilibyśmy o poważnym błędzie w sytuacji, gdyby bezpośrednio z tego rzutu wolnego ktoś zagrał piłkę głową i zdobył bramkę. Tak się nie stało - zaznaczył w rozmowie z WP SportoweFakty Adam Lyczmański.
- W tym konkretnym przypadku jest to delikatnie uchybienie. Można było z tego wybrnąć inaczej. Na pewno nie miało to wpływu na finał całego zdarzenia, więc tutaj nie dopatrywałbym się "wielbłąda" arbitrów. Doszukiwanie się w tym porażki, bo rozumiem, że kibice Pogoni mogą mieć pretensje, dla mnie jest nieuzasadnione - uzupełnił były sędzia międzynarodowy.
W 118. minucie dogrywki zawodnicy i członkowie sztabu szkoleniowego Pogoni domagali się "jedenastki". W pobliżu bramki Wisły Efthymis Koulouris przewrócił się po kontakcie z Markiem Carbo. VAR analizował kontrowersyjną sytuację. Ostatecznie sędzia Kwiatkowski nie dopatrzył się faulu na greckim napastniku.
- Co tydzień powtarzam w tego typu sytuacjach przy meczach Ekstraklasy, że rzut karny to musi być rzut karny. Uważam, że Koulouris po prostu poczuł dłonie rywala na plecach. O ściąganiu moim zdaniem tutaj nie ma mowy. Gdybym miał taką sytuację do analizy, powiedziałbym, że absolutnie nie ma rzutu karnego. Poczucie rąk rywala na plecach lub tułowiu nie jest dla mnie argumentem. Od razu wiedziałem, że to nie może być rzut karny i się nie pomyliłem. W mojej ocenie sędziowie nie popełnili błędu - skomentował ekspert stacji Canal+ Sport, Adam Lyczmański.
Rafał Szymański, WP SportoweFakty
Czytaj więcej:
Nerwowo po meczu. Kibice Pogoni zaczęli krzyczeć
Tak zachowali się kibice Wisły, gdy rywale odbierali medale [WIDEO]