Remis z Rakowem Częstochowa, remis ze Śląskiem Wrocław i na tym koniec wyliczanki. Legia Warszawa nie rozegrała wielkiego meczu ze Stalą Mielec, ale była w stanie strzelić więcej goli od przeciwnika, dzięki czemu odniosła upragnione zwycięstwo, które mocno przybliża ją do ligowego podium.
Zwycięstwo Legii zapewnił Bartosz Kapustka, który oddał potężny strzał z dystansu. Było w tym trochę przypadku, bo dosłownie chwilę wcześniej w polu karnym skiksował Rafał Augustyniak. Chciał strzelać, a wyszła z tego dość nietypowa asysta. Później przyjezdni kontrolowali wydarzenia na boisku, a w doliczonym czasie wynik ustalił Maciej Rosołek z rzutu karnego. Po koleżeńsku zachował się Josue, który oddał piłkę młodszemu koledze.
Goncalo Feio może się cieszyć, choć z drugiej strony nie było wybitne widowisko. Raczej męczarnie Legii z rywalem będącym w dość średniej formie (w poprzedniej kolejce Stal przegrała z Wartą Poznań 2:5). W trakcie spotkania kibice Legii niejednokrotnie dawali do zrozumienia, że nie są zadowoleni z postawy zawodników.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyjątkowa impreza u Beckhamów. Wideo trafiło do sieci
Początkowo ten mecz można było skwitować słowami Piotra Ćwielonga, to znaczy "niedziela, godz. 15, pogoda nie sprzyja graniu w piłkę". Niestety gry w piłkę było niewiele, ale - w przeciwieństwie choćby do filmu o facecie w łódce - w kolejnych minutach troszeczkę się to rozkręciło.
Legia wyszła na prowadzenie po pewnym strzale Josue z rzutu karnego. Kochalski czekał do końca, rzucił się w dobry róg, jednak uderzenie było zbyt mocne. Sama "jedenastka" została podyktowana dopiero po interwencji VAR. Sędzia Damian Sylwestrzak po obejrzeniu kilku powtórek stwierdził, że Paweł Wszołek był faulowany przez Berta Esselinka.
Wydawać by się mogła, że Legia pójdzie za ciosem, jednak nic takiego nie miało miejsca. To znaczy... i tak, i nie. Bo jednak w 37. minucie po fantastycznym podaniu Marca Guala stuprocentową okazję miał Paweł Wszołek, ale nawet nie trafił w bramkę, będąc w sytuacji sam na sam z Kochalskim. I to natychmiast się zemściło - rewelacyjną asystą popisał się Maciej Domański, z Ilja Szkurin uderzył idealnie po koźle i doprowadził do wyrównania.
Po przerwie goście mieli przewagę, natomiast niewiele z niej wynikało. Raz minimalnie obok bramki strzelił Marc Gual, w paru sytuacjach zabrakło ostatniego podania. Zanosiło się na remis, ale wszystko wywrócił o 180 stopni wspomniany przypadkowy gol Kapustki. Stal nie za bardzo potrafiła cokolwiek zrobić i ostatecznie została z niczym.
Stal Mielec - Legia Warszawa 1:3 (1:1)
0:1 Josue (k.) 21'
1:1 Ilja Szkurin 39'
1:2 Bartosz Kapustka 76'
1:3 Maciej Rosołek (k.) 90+4'
Składy:
Stal: Mateusz Kochalski - Łukasz Gerstenstein (80' Alvis Jaunzems), Marco Ehmann, Mateusz Matras, Bert Esselink, Krystian Getinger (79' Krzysztof Wołkowicz) - Koki Hinokio (72' Ion Gheorghe), Piotr Wlazło, Matthew Guillaumier (83' Rafa Santos), Maciej Domański (79' Kai Meriluoto) - Ilja Szkurin.
Legia: DominiK Hładun - Artur Jędrzejczyk, Rafał Augustyniak (89' Radovan Pankov), Steve Kapuadi - Ryoya Morishita (83' Wojciech Urbański), Juergen Elitim, Bartosz Kapustka (88' Qendrim Zyba), Josue, Yuri Ribeiro (63' Patryk Kun) - Paweł Wszołek, Marc Gual (83' Maciej Rosołek).
Żółte kartki: Getinger, Esselink (Stal) oraz Josue, Kapustka (Legia).
Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław).