Łukasz Piszczek to 66-krotny reprezentant Polski, uczestnik mistrzostw Europy 2008, 2012 i 2016 oraz mistrzostw świata 2018. Zawodnik jest legendą Borussii Dortmund, dla której rozegrał niemal czterysta spotkań, zdobył dwa mistrzostwa Niemiec, trzy puchary kraju i dwa Superpuchary, a w 2013 dotarł z klubem do finału Ligi Mistrzów. Piszczek od trzech sezonów występuje w zespole, w którym rozpoczynał przygodę z futbolem - w LKS Goczałkowice Zdrój, a od roku jest również grającym trenerem drużyny. Do tego zawodnik jest ekspertem platformy Viaplay, a w czerwcu będzie pracował dla TVP Sport podczas mistrzostw Europy w Niemczech.
[b]
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty: Zastanawiam się, czy gratulować najpierw powołania na Euro, czy zdobycia pierwszego pucharu w karierze trenerskiej?
[/b]
Łukasz Piszczek: Jeżeli chodzi o pracę dla TVP Sport podczas mistrzostw, to na pewno przyjdzie czas, bym przygotował się do tego wyzwania merytorycznie i mentalnie, ale myślę, że poczuję dreszczyk. Fajnie oglądać taki turniej z bliska. Cieszę się, że będę mógł przełożyć na reprezentację pracę, którą przez ostatnie lata wykonuję w Viaplay.
Ale gdy kończyłeś profesjonalną karierę, raczej nie widziałeś się w roli eksperta.
A za mną już trzy sezony - jeden przy Bundeslidze, a dwa ostatnie przy Premier League. Przygotowania do meczów w telewizji przypominają trochę pracę trenera, są analityczne. Ja skupiam się przede wszystkim na taktyce i dobrze się w tym odnajduje.
ZOBACZ WIDEO: 6 lat, a już czaruje. Zobacz, co potrafi syn reprezentanta Polski
Przy okazji jeździsz na mecze ligi niemieckiej i angielskiej i mijasz przy murawie kumpli z boiska.
To fajna sprawa, bo wielu kolegów, których poznałem w Niemczech, trafiło do Premier League. Mamy okazję spotkać się. Oglądanie z boku spotkań na takim poziomie to też cenne doświadczenie pod kątem szkoleniowym.
A gdy koledzy widzą, jak strzelasz gola z połowy boiska w Goczałkowicach, w trzeciej lidze, to pytają, dlaczego nie grasz jeszcze w piłkę na zawodowym poziomie?
Spokojnie, było to uderzenie z piłki stojącej. Z takiej pozycji wielu moich kolegów potrafi kopnąć tak samo jak ja, także na niższym poziomie. Ale faktycznie, dostałem gratulacje. Widać, że śledzą, co się u mnie dzieje.
Pamiętam ostatnie spotkanie z drużyną w Dortmundzie. Chłopaki zaprosili mnie do hotelu na kolację i wręczyli klubową koszulkę z podpisami. Przygotowali specjalny klip wideo z moimi najlepszymi akcjami w BVB. Powiedziałem wtedy: "Panowie, schodzę z tej sceny, ale jeszcze o mnie usłyszycie, nie dam o sobie zapomnieć".
Z pozdrowieniami dla @LukaszHanzel pic.twitter.com/vTyV65qC6F
— Łukasz Piszczek (@piszczek_lp26) March 2, 2024
I pewnie gdybyś się uparł, dałbyś radę grać wyżej.
Możliwe, że tak, ale trzeba spojrzeć świadomie na pewne kwestie. W Goczałkowicach trenujemy trzy razy w tygodniu. W profesjonalnej piłce robi się to częściej. Nie wiem, jakby zareagował mój organizm. Przez rok praktycznie nie grałem w piłkę, bo leczyłem kontuzję. Skręciłem staw skokowy, pojawiły się komplikacje i musiałem przejść operację. Piłka cały czas sprawia mi przyjemność, dlatego zdecydowałem się być trenerem drużyny z Goczałkowic.
I nadszedł świetny moment, bym pogratulował ci po raz drugi - pierwszego pucharu w historii LKS-u Goczałkowice. Chodzi o wygrany finał w Pucharze Polski na szczeblu podokręgu Tychy.
Z tym pucharem jest trochę jak z golem z połowy: muszę delikatnie stonować nastroje. Traktowałbym to raczej z przymrużeniem oka, nie rozdmuchiwałbym tego sukcesu do dużych rozmiarów, choć oczywiście to przyjemna sprawa.
Zapełniasz gablotę.
Wywalczyliśmy dopiero puchar okręgu. Jeżeli przejdziemy kolejny etap, to weźmiemy udział w następnej edycji ogólnokrajowego Pucharu Polski. I jest to nasz cel.
Od dłuższego czasu łączysz grę z funkcją trenera. Trudniej zarządza się sobą, będąc jednocześnie szkoleniowcem?
Gdy już jestem na boisku, to muszę wejść w stu procentach w rolę zawodnika. Inaczej zarządza się meczem, obserwując go z boku, można na chłodno ocenić sytuację. Łączenie ról nie jest takie proste, ale dostaje konstruktywne podpowiedzi od moich asystentów i w przerwie często się konsultujemy.
Łukasz Fabiański stwierdził kiedyś, że pewnego dnia "Piszczu będzie selekcjonerem kadry na długie lata".
Jeżeli chodzi o reprezentację, to bardzo spokojnie podchodzę do tego tematu. Równie dobrze też mógłbym wymienić kilku zawodników, którzy moim zdaniem kiedyś mogliby prowadzić kadrę. Nie chcę się dać zaszufladkować na zasadzie, że Piszczek ma prowadzić tylko kadrę. Mam plan na to wszystko.
Chcę się krok po kroku rozwijać. Skończyłem kurs UEFA B+A dla byłych zawodników. Byłem niedawno na egzaminach na kursie UEFA Pro. Po skończeniu kursu mogę tak naprawdę podjąć pracę wszędzie.
Przepracowałem rok jako pierwszy trener w Goczałkowicach, to cenne doświadczenie. Nie układałem sobie ścieżki piłkarskiej i teraz też tego nie robię. Czasem w piłce dzieją się spontaniczne rzeczy, w wyniku potrzeby chwili. Pytanie, czy ja będę na takie nagłe wyzwania gotowy. Niedawno miałem możliwość pracy przy pierwszej reprezentacji w roli asystenta, ale uznałem, że nie jest to odpowiedni moment dla mnie pod kątem prywatnym i zawodowym.
To twój trzeci sezon w LKS-ie Goczałkowice. Ile czasu będziesz jeszcze aktywnym zawodnikiem?
Na razie dobrze czuję się na boisku. Pomyślę o tym pewnie pod koniec tego sezonu. Może jeszcze jeden rok? Może zdecyduje fakt, czy awansujemy do Pucharu Polski?
Zaczęliśmy rozmowę od twojej nowej roli na Euro, do czego poniekąd przyczynił się awans polskiej kadry na Euro w Niemczech. Odetchnąłeś po barażach?
Mecz w Cardiff nie był łatwy, ale drużyna udźwignęła rangę spotkania. Kluczowy był awans. Widziałem, że kadra miała plan na ten pojedynek i go zrealizowała. Awans to ważna sprawa dla wszystkich: dla mediów i całego środowiska w Polsce.
Można powiedzieć, że zły klimat wokół kadry stał się przeszłością?
W reprezentacji od zawsze wszystko jest albo czarne, albo białe. Szkoda, że nie ma nic pomiędzy. Pamiętam to z czasów gry, ale też gdy jeszcze mnie w kadrze nie było. Zawsze ocenia się drużynę przez pryzmat ostatniego spotkania i końcowego celu. A w piłce nie wszystko jest takie proste i oczywiste. Uważam jednak, że mimo bardzo dużych zmian w reprezentacji powinniśmy bezpośrednio wyjść z grupy eliminacyjnej do Euro. Wtedy byłby większy spokój.
A tych zmian będzie jeszcze więcej. W kolejce do pożegnania się z kadrą jest Wojciech Szczęsny, ba przecież też w dalszej kolejności Robert Lewandowski.
Wojtek, hmm, od dłuższego czasu mówi, że już niedługo przestanie grać w kadrze. To bramkarz dużej klasy, ale myślę, że o zawodników na tej pozycji nigdy nie musieliśmy się martwić i nie będziemy musieli. Jest Kamil Grabara, Marcin Bułka, bardzo doświadczony Łukasz Skorupski.
W przypadku Lewandowskiego sprawa ma się inaczej.
Jeżeli Robert skończy, to na pewno strata będzie wyraźna. Moim zdaniem to zawodnik stulecia w polskiej piłce. Ktoś może się obruszyć lub powiedzieć, że z kadrą nic nie wygrał, trudno. Ale mówię o umiejętnościach i fakcie, przez jak długi czas Robert rywalizuje na najwyższym poziomie. Utrzymać się na szczycie przez tyle lat, grać w tym wieku w Barcelonie... dla mnie sprawa jest oczywista. Będzie go trudno zastąpić.
Po jaki wynik jedziemy na Euro?
Grupa jest naprawdę bardzo trudna. Jeżeli z niej wyjdziemy, to będzie duży sukces. Natomiast gdybym był w szatni, powiedziałbym do chłopaków: "panowie, chcemy z tej grupy wyjść i o to walczymy". Po coś w końcu jedziemy na mistrzostwa. Nie wyobrażam sobie, żeby chłopaki mieli inny cel. Nie stawiałbym też nas na straconej pozycji. To są trzy spotkania, w każdym z nich można postarać się o niespodziankę. Doceniłbym w naszej grupie reprezentację Austrii.
Domyślam się, że jako kibic Borussii Dortmund uśmiechnąłeś się po ostatnim meczu Ligi Mistrzów.
Borussia ostatni raz była w półfinale w 2013 roku... z trzema Polakami w składzie. A tegoroczny finał jest w Londynie, może to jakiś znak? Z PSG rywalizowali już w tym sezonie i na pewno się znają. Borussia pokazuje, że wytrzymuje spotkania wysokiej rangi, jak choćby z Bayernem Monachium na Allianz Arena. Nie jest to udany sezon dla BVB, ale może się bardzo dobrze zakończyć.
Borussia walczy w Bundeslidze dopiero o czwarte miejsce, natomiast ligę w cuglach wygrał Bayer Leverkusen. Idzie nowe w niemieckiej piłce?
Xabi Alonso świetnie ułożył zespół, świetnie zarządza kadrą. Nie widać różnicy pomiędzy pierwszym składem, a rezerwowymi. Alonso to wielki talent trenerski.
Przyszły sezon może być momentem zwrotnym dla kilku drużyn w Bundeslidze. Pytanie, co dalej będzie w Dortmundzie i Lipsku. Jest kilka mocnych zespołów, które będą się liczyły się w walce o tytuł.
A co z Bayernem Monachium?
Czy Bayern zdoła szybko odpowiedzieć? Stawiam tu duży znak zapytania. To mogłoby się wydarzyć, gdyby do klubu wrócił Julian Nagelsmann. Uważam, że nie będzie to takie oczywiste jak przez ostatnie lata, że Bayern będzie jedynym kandydatem do mistrzostwa.
Odejście Lewandowskiego z Bayernu miało wpływ na osłabienie drużyny?
Nie wiązałbym tego. W Bayernie dochodziło zawsze do zmiany napastników. Pierwszy sezon bez Roberta grali bez typowego snajpera i sobie radzili, choć na końcu to Borussia podarowała im mistrzostwo. Teraz mają klasowego napastnika Harry'ego Kane'a. Spojrzałbym na to inaczej. Zmienia się pokolenie piłkarzy. W Bayernie zawsze mieli takich graczy jak Mueller, Kimmich, Goretzka - fundamenty typowego niemieckiego profesjonalizmu, czyli pracy na absolutne sto procent.
Młodsze pokolenie nie do końca wyznaje takie podejście?
Nowe pokolenie nie zawsze czuje, by zamiast osiemdziesięciu dać z siebie sto procent. W Borussii też jest z tym problem. Obecnie zawodnicy różnie patrzą na futbol. Nawet w nie najlepszej drużynie możesz zarabiać bardzo duże pieniądze, a to nie pomaga, by wymagać od siebie jeszcze więcej. Chodzi mi o pokolenia graczy w wieku 20-25 lat. Zastanawiam się, czy da się coś wygrać stawiając głównie na umiejętności, a mniej na charakter do pracy. Ja z moim podejściem do zawodu śmiem w to wątpić.
rozmawiał Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
"Rzucił się pod pociąg". Płakały całe Niemcy. Polak wspomina tragedię
Adrian Mierzejewski o niespodziewanym powrocie. "Jeszcze żyję"