Trener Napoli wściekły na sędziów. "Klarowny rzut karny"

PAP/EPA / Alejandro Garcia / Na zdjęciu: Francesco Calzona nie mógł uwierzyć, że Napoli nie otrzymało rzutu karnego
PAP/EPA / Alejandro Garcia / Na zdjęciu: Francesco Calzona nie mógł uwierzyć, że Napoli nie otrzymało rzutu karnego

Francesco Calzona nie mógł zrozumieć, dlaczego VAR nie interweniował w sytuacji, gdy Victor Osimhen przewrócił się w polu karnym po wejściu Pau Cubarsiego.

FC Barcelona pokonała Napoli 3:1 i awansowała do ćwierćfinału Ligi Mistrzów po raz pierwszy od sezonu 2019/20.

Przy stanie 2:1 (na początku drugiej połowy) z akcją wyszli goście. Victor Osimhen przewrócił się w polu karnym, kiedy zaatakował go młody Pau Cubarsi. Nigeryjczyk został lekko nadepnięty.

Sędziujący to spotkanie Holender Danny Makkelie nie podyktował "jedenastki" mimo protestów drużyny z Neapolu. VAR również nie interweniował.

- Patrząc na powtórki wyglądało mi to na rzut karny. Nie rozumiem, jak na tym poziomie VAR nie interweniował w tej sytuacji. Wygląda mi to na klarowny rzut karny - grzmiał po meczu trener Francesco Calzona.

ZOBACZ WIDEO: Ten gol przejdzie do historii. Trudno uwierzyć, ale piłka... wpadła do siatki

- Przy 2:0 ciężko było odrobić straty. Zdawaliśmy sobie sprawę z siły przeciwnika. Popełniliśmy zbyt wiele błędów, a to jest coś, czego bardzo nie lubię. Spisywaliśmy się dobrze tylko przez pewien czas. Jesteśmy rozczarowani, ale musimy szybko o tym zapomnieć, bo w niedzielę mamy bardzo ważny mecz w Mediolanie - komentował trener Calzona.

Teraz Napoli - cytując klasyka - może skupić się na Serie A. Sytuacja w tabeli nie jest zbyt komfortowa. Napoli jest dopiero na siódmym miejscu i w tej chwili znajduje się poza europejskimi pucharami na kolejny sezon.

- W dalszym ciągu mamy szansę, żeby zakwalifikować się do kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Zostało sporo meczów, musimy wierzyć, że nam się to uda - przyznał trener Calzona.

CZYTAJ TAKŻE:
Była 83. minuta meczu. Tylko spójrz, co zrobił wtedy Lewandowski
Wyprzedził legendę. Robert Lewandowski pnie się w górę

Źródło artykułu: WP SportoweFakty