Nigdy o tym nie mówił. Popłakał się po meczu przeciwko Lewandowskiemu

Getty Images / Po lewej: Rafał Gikiewicz, po prawej: Robert Lewandowski
Getty Images / Po lewej: Rafał Gikiewicz, po prawej: Robert Lewandowski

Rafał Gikiewicz wrócił do spotkania, w którym Robert Lewandowski pobił legendarny rekord Gerda Muellera. Jak się okazuje były bramkarz Augsburg mocno przeżył tamte chwile. Opowiedział o nich w rozmowie z portalem "Weszło".

To był maj 2021 roku, kiedy Robert Lewandowski zdobywał bramki jak najęty. W ostatniej kolejce Bundesligi stanął przed szansą pobicia rekordu Gerda Muellera, który w jednym sezonie najwyższej klasy rozgrywkowej w Niemczech strzelił aż 40 goli. Bayern Monachium mierzył się z Augsburgiem.

Wystarczyło, aby Lewandowski tylko raz pokonał swojego rodaka - Rafała Gikiewicza. Do siatki trafiali inni zawodnicy Bawarczyków, ale nie "Lewy". Polski bramkarz bronił bowiem jego strzały. Napastnik dopiął swego dopiero w ostatniej akcji spotkania.

Emocje po meczu prędko nie opadły. Gikiewicz w rozmowie z "Weszło" zdradził, że mierzył się z ogromną falą krytyki. - Jak przyszedłem do Turcji, wszyscy pytali mnie o nich, zatrzymanie Manuela Neuera i o Roberta Lewandowskiego. Chcieli nawet przyjechać do mnie z Amazona, miałem być w filmie "Lewego" dłużej niż przez dwie sekundy, ale powiedziałem, że tyle hejtu z Polski dostałem za tamten mecz, że lepiej byłoby się wtedy nie wypowiadać - powiedział.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: ale słodziak! Skradł serce piłkarza Legii

Bramkarz występujący obecnie w tureckim MKE Ankaragucu przyznał, że interesowało go wtedy przede wszystkim zaprezentowanie swoich umiejętności futbolowemu światu, który z wytchnieniem śledził poczynania Roberta Lewandowskiego.

- Przecież ludzie myśleli, że specjalnie mu to zrobiłem: że najpierw broniłem wszystko, a później w 90. minucie specjalnie ułatwiłem sytuację. Każdy krytykował to na swój sposób, a ja po meczu pobiegłem do szatni, zadzwoniłem do żony i popłakałem się. Powiedziałem sobie wcześniej, że nie wpuszczę tego gola i miałem nawet przygotowaną koszulkę "Gerd&Robert na zawsze" - mówił.

- Ja też grałem o swoje marzenia. Przecież po tym meczu z Bayernem dostałem nowy kontrakt i podwyżkę. Wiedziałem, że ten mecz będzie oglądała cała Europa. Chciałem się wykazać bardziej niż kiedykolwiek, wiedząc, że moje nazwisko przewija się w Bayernie. Po spotkaniu Kahn podszedł do mnie i powiedział: "Młody, chciałeś nam zepsuć święto?". A Rummenigge: "Młody, po co ci to było? Po takim meczu możesz iść na piętro poświętować, ale z nami" - dodał.

Zobacz też:
Początek zapowiadanych zmian w Cracovii. Ważna decyzja nowego prezesa
Zgrzyty w FC Barcelonie. Jest problem z wyborem następcy Xaviego

Komentarze (0)