Paweł Stolarski był zawodnikiem Pogoni Szczecin od stycznia 2021 roku. Po trzech latach zdecydował się opuścić zespół "Portówców" i przeniósł się do pierwszoligowego Motoru Lublin. W sumie rozegrał w barwach Pogoni 47 meczów. Trudno było mówić o nim jak o podstawowym zawodniku.
- Uważam, że za długo byłem w Pogoni Szczecin. Miałem za mało gry i mam do siebie o to pretensje, że nie odszedłem wcześniej. Zdobyłem tam dwa brązowe medale, ale nie byłem zadowolony z liczby występów. Podjąłem decyzję, że chciałbym odejść i regularnie grać - opowiedział Stolarski w rozmowie z TVP Sport.
W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że nie ma dla niego miejsca w składzie. - Od momentu, kiedy trener ściągnął swojego zawodnika, to wiedziałem i czułem, że jest to mój "gwóźdź do trumny" - mówi.
Tym gwoździem okazał się Linus Wahlqvist, który był niekwestionowaną "jedynką" na prawej stronie defensywy Pogoni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Stolarski z jednej strony ma żal do trenera Jensa Gustafssona, że grał mało, ale z drugiej trudno nie odnieść wrażenia, że pretensje kieruje również w swoim kierunku. Bo mógł, a w zasadzie powinien odejść z klubu znacznie wcześniej.
- Wyszło wiele różnych sytuacji, ale nie chciałbym, żeby one ujrzały światło dzienne. Wiedziałem, że obojętnie, co by się nie działo, to i tak jestem numerem dwa w hierarchii. Dopiero po czasie zostało mi to powiedziane prosto w oczy. Popełniłem błąd, że tak długo zostałem w Pogoni - stwierdził Stolarski.
Przyznał też, że miał sporo ofert zarówno z PKO Ekstraklasy, pierwszej ligi. Odzywały się też egzotyczne kluby zagraniczne, natomiast uznał, że jest jeszcze zbyt wcześnie na tzw. odcinanie kuponów.
W rundzie wiosennej powalczy z Motorem o awans do Ekstraklasy. Obecnie Motor jest na trzecim miejscu w tabeli Fortuna I ligi ze stratą dwóch punktów do strefy gwarantującej bezpośrednią promocję.
CZYTAJ TAKŻE:
Finansowy majstersztyk polskiego klubu. Zgarnie fortunę
Alarm w Legii Warszawa. Miał być następcą Slisza, może wypaść na dłużej