Można powiedzieć, że obecnie w Interze Miami oglądamy odbudowę dawnej FC Barcelony. W klubie już wcześniej występowali Lionel Messi, Sergio Busquets oraz Jordi Alba, a teraz dołączył do nich Luis Suarez. Czterech przyjaciół znowu będzie grało razem.
Zapewne jest to ulubiony amerykański klub większości fanów Blaugrany. Najnowszy nabytek, czyli popularny "Uruguayo", na konferencji prasowej w nowych barwach nie ukrywał, że wciąż jest kibicem katalońskiego klubu.
- Na pewno spotkamy się, by obejrzeć finał Superpucharu Hiszpanii. Lubimy piłkę nożną i Barcelonę, zawsze miło jest obejrzeć taki mecz. Wiecie, komu będziemy kibicować. Życzmy klubowi i tym kilku kolegom, którzy tam jeszcze są, wszystkiego najlepszego. Bycie w finale pokazuje, że to dobry zespół. W lidze nie są na poziomie oczekiwanym przez fanów, ale czasem tak bywa. Myślę, że krok po kroku poradzą sobie ze wszystkimi problemami - stwierdził 36-latek.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!
Jednak wydaje się, że ważniejsze słowa padły w innym kontekście. Napastnik wyznał, że kiedyś cała czwórka występująca obecnie w Miami, marzyła o zakończeniu kariery w stolicy Katalonii. Nazywa też Barcelonę "klubem marzeń".
- Nie wyobrażałem sobie, że będziemy jeszcze grać razem. Spodziewałem się, że Leo zakończy swoją karierę w Barcelonie. Zresztą, w 2019 roku myśleliśmy o wygraniu wszystkiego z klubem i przejściu tam na emeryturę. A jednak, najpierw odszedłem ja, a potem on. Miło wspólnie wspominać miłe momenty, które razem przeżyliśmy w klubie naszych marzeń. Jesteśmy jednak ambitni i dalej chcemy wygrywać - zaznaczył.
Czytaj też:
Ogromne zamieszanie wokół Benzemy
Zostały godziny do El Clasico. Lewandowski na okładkach