Gra reprezentacji Polski ostatnio rozczarowuje. Biało-Czerwoni przegrali m.in. z Mołdawią (2:3) czy z Albanią (0:2). Wiadomo już, że ekipa prowadzona przez Michała Probierza nie awansuje na Euro 2024 ze swojej grupy eliminacyjnej. W piątek remisem z Czechami (1:1) nasza kadra zaprzepaściła swoją okazję w grupie.
Dla Biało-Czerwonych to jednak nie koniec marzeń o bilecie na turniej w Niemczech. Wiadomo już, że za sprawą dobrego występu w ostatniej Lidze Narodów, nasza kadra weźmie udział w barażach. Rywale mogą być jednak trudni, o czym pisaliśmy TUTAJ.
Z tego powodu zaplanowany na wtorek 21 listopada mecz z reprezentacją Łotwy może być kluczowy dla Michała Probierza. Trener będzie chciał z pewnością naprawić jak najwięcej niedoskonałości i przetestować nowe warianty. Wiele wskazuje na to jednak, żeby zrobi to w okolicznościach, w którym spora liczba krzesełek na Stadionie Narodowym będzie pusta.
ZOBACZ WIDEO: Neymar już tak nie wygląda. Zaskoczył nową fryzurą
Jak wyliczyła redakcja WP SportoweFakty, w sobotni wieczór w sprzedaży pozostawało jeszcze ok. 18 tysięcy biletów czyli prawie 1/3 trzecia stadionu. Są miejsca, w których całe sektory są niemal puste. Na zdjęciu na końcu tekstu widzimy sektor G30. Zielone miejsca są wolne, a szare wykupione.
Trzeba przyznać, że bilety są dużo tańsze niż w spotkaniach o stawkę. Najdroższe kosztują 90 złotych, a za delikatnie gorsze miejsca trzeba zapłacić odpowiednio 70 i 50 złotych. Bilet ulgowy na sektor rodzinny kosztuje 30 złotych. Mimo wszystko jak na razie nie znaleźli się chętni, by zobaczyć reprezentację.
Najprawdopodobniej fani po ostatnich rozczarowujących wynikach zdecydowali się pokazać reprezentacji żółtą kartkę.
Czytaj więcej:
Te słowa Lewandowskiego były niepotrzebne? "Czuje się odpowiedzialny"