W Warszawie bez niespodzianek. Kadra dalej na zakręcie

PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Jakub Piotrowski
PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: Jakub Piotrowski

Remis z Czechami (1:1) oznacza, że reprezentacja Polski straciła szansę na bezpośredni awans na mistrzostwa Europy w Niemczech i o udział w turnieju powalczy w marcowych barażach.

Wydawało się, że otwierający mecz z Czechami w tych eliminacjach już na zawsze wyleczy naszą drużynę z prostych błędów w pierwszych sekundach spotkania. W Pradze po trzech minutach Polacy przegrywali 0:2. W Warszawie też zaczęło się nieciekawie.

Czesi od razu rzucili się na bramkę Wojciecha Szczęsnego i przez pierwsze dwie minuty nie ruszali się spod naszego pola karnego. Polscy obrońcy bardzo łatwo się mylili, widać było brak komunikacji i nerwowość, a goście naciskali. Tym razem skończyło się jednak na strachu, bo skiksował David Doudera. Czeski pomocnik miał przed sobą bramkę Wojciecha Szczęsnego, ale strzelił obok słupka.

Michał Probierz błyskawicznie wyskoczył z ławki. Zaczął gwizdać, pokazywał zawodnikom, by opanowali emocje. Nerwy w polskiej drużynie były bardzo wyraźne.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: poznaliśmy bramkę roku?! Fenomenalny gol piłkarki

Czesi zaczęli spotkanie brawurowo, ale później emocje opadły. Gra przeniosła się do środka boiska i obie drużyny wyglądały bardzo podobnie: dużo było walki w powietrzu, prób rozegrania piłki od obrony, dłuższych zagrań czy dośrodkowań.

Długo w pierwszej połowie nic się nie działo. Gdyby ktoś szukał idealnego przykładu na bezbramkowy remis, mecz na Stadionie Narodowym uchodziłby za wzór.

W polskiej kadrze jedynym, który w jakikolwiek sposób się wyróżniał, był Nikola Zalewski. Gracz Romy z lekkością nabierał prędkości na skrzydle i dwukrotnie bardzo dobrze dośrodkowywał do Karola Świderskiego. I wreszcie, gdy Zalewski urwał się na lewym skrzydle po raz trzeci, jego akcja przyniosła Polakom gola.

Zalewski zagrał idealnie pomiędzy bramkarza a czeskich obrońców i interweniujący Tomas Holes trafił piłką w swojego bramkarza. W odpowiednim miejscu znalazł się Jakub Piotrowski, który miał w tym spotkaniu usiąść na ławce rezerwowych.

Choroba Piotra Zielińskiego sprawiła, że Piotrowski wyszedł w pierwszym składzie, i po rajdzie Zalewskiego to on wbił piłkę do pustej bramki. Gracz Łudogorca Razgrad ma bardzo dobry moment w karierze - wyróżnia się w klubie, a do tego już w drugim występie w reprezentacji strzelił debiutanckiego gola.

Coś jednak trapiło naszą drużynę i na drugą połowę z powodów zdrowotnych nie wyszedł Karol Świderski. Niestety, Czesi znowu mieli mocny początek, zaatakowali z impetem, co przyniosło im wyrównanie.

Po krótko rozegranym rzucie wolnym i dośrodkowaniu w pole karne, piłka niefortunnie odbiła się od głowy Pawła Bochniewicza. Nasz obrońca był zdezorientowany, a Tomas Soucek z kilku metrów mocnym i precyzyjnym uderzeniem pokonał Szczęsnego.

Polacy mogli szybko odwrócić wynik, wyjść ponownie na prowadzenie. Po błędzie w czeskiej obronie, Robert Lewandowski znalazł się na czystej pozycji. Kapitan kadry chciał przelobować Jindricha Stanka, ale już po oddaniu strzału wiedział, że to nie była dobra decyzja - bo pomylił się o ponad metr.

To było jednak nic w porównaniu do tego, co niedługo później zrobił David Zima. Po kolejnym błędzie w naszej obronie i kiksie Kiwiora, obrońca reprezentacji Czech miał przed sobą całą bramkę, wystarczyło tylko trafić. Zima uderzył szpicem buta, ale bardzo niecelnie.

Do końca meczu przewagę mieli Polacy, ale drużyna Probierza szukała prostych środków, nie potrafiła zmienić tempa gry, złamać schematu i zaskoczyć czymś Czechów. W doliczonym czasie gry to rywale mieli dwie świetne okazje i to oni mogą żałować, że w Warszawie nie wygrali.

Remis oznacza, że reprezentacja Polski straciła szansę na bezpośredni awans na mistrzostwa Europy w Niemczech i o udział w turnieju powalczy w marcowych barażach.

Polska - Czechy 1:1 (1:0)
1:0 - Jakub Piotrowski 38'
1:1 - Tomas Soucek 49'

Polska: Wojciech Szczęsny - Jan Bednarek, Paweł Bochniewicz (58. Patry Peda, 86. Sebastian Szymański), Jakub Kiwior, Przemysław Frankowski, Bartosz Slisz, Jakub Piotrowski, Damian Szymański (74. Kamil Grosicki), Nicola Zalewski, Karol Świderski (46. Adam Buksa), Robert Lewandowski.

Czechy:
Jindrich Stanek - David Zima, Jakub Brabec, Tomas Holee, Vladimir Coufal, Michal Sadilek, Tomas Soucek, Lukas Provod (75. Ondrej Lingr), David Doudera, Mojmir Chytil (46. Tomas Cvancara), Jan Kuchta (46. Adam Hlozek).

Sędzia:
Daniele Orsato (Włochy).

Widzów: 56 310.

Czytaj także:
W takich koszulkach Polacy wyszli na boisko. Ważny gest
Kibice przecierali oczy ze zdumienia. Czy to Petr Cech?!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty