Na mistrzostwa świata reprezentacja Polski U-17 pojechała z wielkimi nadziejami. Miała być efektowna gra, a tymczasem kilka dni przed rozpoczęciem turnieju drużyną wstrząsnęła afera alkoholowa. Z udziału w mundialu zostało wykluczonych czterech piłkarzy, którzy zostali odesłani do kraju. Selekcjoner Marcin Włodarski nie mógł w zamian powołać nowych zawodników.
Tym samym nastroje przed spotkaniem z Japonią na otwarcie imprezy nie były zbyt dobre. Do tego doszły jeszcze problemy zdrowotne innych piłkarzy, co już kompletnie burzyło spokój sztabu szkoleniowego.
Ostatecznie przegraliśmy z Azjatami 0:1 i to mimo faktu, że między słupkami szalał Michał Matys. Jednak nawet jego fenomenalna postawa nie uratowała nas przed przegraną. Wielka szkoda tego spotkania, bo ewentualny punkt za wynik remisowy mógłby mieć olbrzymią wagę.
ZOBACZ WIDEO: Komedia na meczu polskiej ligi. Nagranie już krąży po sieci
- Źle weszliśmy w ten turniej, nie tylko piłkarsko, ale też wychowawczo. Wiemy, że przed spotkaniem kilku chłopaków nie czuło się rewelacyjnie, mieli zatrucie pokarmowe i to było widać na boisku - powiedział w rozmowie z portalem sport.tvp.pl Rafał Ulatowski.
Porażka z Japończykami mocno komplikuje naszą sytuację w kontekście wyjścia z grupy. Następny mecz zagramy z Senegalem, niezwykle fizyczną drużyną, a na koniec spotkamy się z zawsze groźną Argentyną.
- To jeszcze nie jest koniec świata, ale trudno będzie się podnieść po czymś takim - podkreślił Ulatowski, nawiązując do inauguracyjnego pojedynku Biało-Czerwonych.
- Piłka ma to do siebie, że zaskakuje, nigdy nie można nikogo skreślać. Mimo, że wszyscy mówią, że Senegal jest silniejszy fizycznie, że chłopcy zmierzą się z mężczyznami, czekam z niecierpliwością na wtorek - dodał z nadzieją ekspert piłkarski.
Z Senegalem zagramy 14 listopada, a z Argentyną zmierzymy się trzy dni później. Na pocieszenie Polaków działa fakt, że w pierwszym spotkaniu toczonym w trudnych warunkach atmosferycznych nikt nie odniósł kontuzji. A każdy ewentualny uraz przy obecnej okrojonej kadrze byłby sporym kłopotem dla sztabu szkoleniowego.
Czytaj także:
Talent z Valencii pnie się w górę. A co z grą dla Polski? Ojciec mówi jasno