- Wiadomo, że szanowaliśmy Piasta, który pewnie według wielu ludzi był faworytem, ale przyjechaliśmy po zwycięstwo. Ta liga jest taka, że każdy może wygrać z każdym, a my już prowadziliśmy 2:0. Skończyło się na 2:2 i czujemy duży niedosyt - powiedział Krystian Getinger, kapitan Stali Mielec.
Mimo wszystko przez ponad pół godziny gry mielczanie cierpieli, bo gospodarze po golu na 1:2 z 59. minuty rzucili się im do gardeł. - Piast po pierwszej strzelonej bramce był zespołem lepszym i trzeba to powiedzieć. Myślę, że wcześniej mieliśmy wszystko pod kontrolą. Oczywiście bramkę strzeliliśmy sobie sami i Piast się napędził. Zawsze to tak działa, że jak się łapie kontakt, to mental idzie w górę. Rywal był lepszy i konsekwencją tego był drugi gol. Tak naprawdę mogliśmy nawet przegrać i koniec końców mamy punkt, ale we mnie jest złość, bo prowadząc 2:0 na wyjeździe, trzeba wygrać - podkreślił wahadłowy.
ZOBACZ WIDEO: Skandal w Anglii. Kibice napadli na zawodników
Być może na przebieg tego spotkania miał fakt, że Stal tylko przez kilka minut zdołała utrzymać dwubramkowe prowadzenie. - Pewnie to miało jakiś wpływ i trzeba było dłużej utrzymać wynik, bo wcześniej mieliśmy wszystko pod kontrolą. Uważam, że do bramki kontaktowej Piast nie miał wielkich sytuacji, a później wszyscy widzieliśmy, co się stało... - nie dowierzał 36-latek, choć trzeba podkreślić, że Piast już wcześniej miał ogrom sytuacji, a Stal szczęścia.
Jeszcze bardziej nerwowo zrobiło się po czerwonej kartce dla Piotra Wlazło w ostatnich minutach meczu. - Zważając na to, że Piast miał sytuacje, a my końcówkę graliśmy w osłabieniu i mogliśmy nawet przegrać, to punkt, jest punktem. Trzeba go dopisać. Prowadząc jednak 2:0 trzeba to utrzymać i mieć taką kulturę gry, by nie dopuścić rywala do strzelenia gola. Jeszcze, gdyby była jakaś koronkowa akcja i "poklepali" nas pod polem karnym, to wielkie chapeau bas, ale jeśli sami sobie strzelamy, to jest ogromna złość - podsumował Krystian Getinger.