Robert Gąsiorowski wyjechał do Hiszpanii wiele lat temu z Włocławka. Tam założył rodzinę i syn, Yarek Gąsiorowski, urodził się już właśnie w tym kraju. Ze względu na pochodzenie piłkarz może jednak grać dla Polski. Tym bardziej, że spełnia formalny, najważniejszy wymóg: ma polski paszport.
Kiedy Gąsiorowski dostał niedawno szansę debiutu w pierwszym zespole Valencii, w Polsce powróciła dyskusja na temat jego ewentualnej gry w kadrze.
Czy zatem PZPN przegapił talent jak sugerowali niektórzy? Według informacji WP SportoweFakty, które zamieściliśmy we wcześniejszym artykule o Gąsiorowskim, polski związek zrobił co mógł. Ale dla pewności zapytaliśmy jeszcze ojca piłkarza.
Były telefony z Polski
- Prawdą jest, że był kontakt z polską federacją. Dzwoniono do mnie kiedyś w tej sprawie, kontaktował się na przykład trener polskiej drużyny U-16. Kiedy zaczynało się zainteresowanie, nie wiedziałem nawet dokładnie jakie są przepisy. Czy na przykład syn mógłby grać i w kadrze hiszpańskiej, i polskiej, a potem, na jakimś etapie zdecydować? To nie było jednak możliwe, a naturalnie było i jest mu bliżej do reprezentacji Hiszpanii. Nie było więc tak, że polska strona nie interesowała się Yarkiem - tłumaczy Robert Gąsiorowski.
Ojciec piłkarza generalnie prezentuje bardzo zdrowe podejście do tematu. - To kariera syna, to są i będą jego wybory. Ja mam wpływ na niego, gdy przekracza próg domu, ale nie mam prawa decydować za niego. Oczywiście, zawsze mogę wyrazić moje zdanie, ale generalnie staram się trzymać z boku. Nie wtrącam się w coś, na czym się nie znam. Jeśli mnie coś boli, to nie będę szukał porad w internecie tylko pójdę do lekarza. Nie mówię też dziennikarzom jak mają pracować, czy trenerom jak trenować mojego syna. Zostawiam to specjalistom - podkreśla Robert Gąsiorowski.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: film obejrzało pół miliona osób. Gwiazdor Realu zachwycił
Ojciec spokojnie tłumaczy też obecne wybory syna. - Urodził się w Hiszpanii, tu mieszka, to jego ojczysty język, w nim się porozumiewa. Tu gra w piłkę, to jego naturalne środowisko. Jest też oczywiście Polakiem, bywa z nami w Polsce od czasu do czasu. No, ale jak mówię, z oczywistych względów to Hiszpania jest mu bliższa - mówi Robert Gąsiorowski i trudno się z nim nie zgodzić.
Pięć milionów euro z Austrii
- A co do jego kariery piłkarskiej, to jest dopiero na początku. Nie spodziewałem się, że zajdzie aż tak daleko, ale patrząc na to z drugiej strony, to dopiero pierwszy etap. Jakby pisanie pracy magisterskiej na studiach, a dopiero potem okaże się, czy dostanie dobrą pracę - mówi tata piłkarza, który został powołany przez trenera Valencii na sobotni (11 listopada, godz. 21) mecz wyjazdowy z Realem Madryt. A to kolejny dowód na to, że Yarek szybko się rozwija.
Jak wspominaliśmy wcześniej, w pewnym momencie tym wysokim (190 cm wzrostu) lewonożnym stoperem interesowało się aż 20 klubów, ale Valencia nie zgodziła się na jego odejście, mimo że Red Bull Salzburg dawał już 5 mln euro.
Szybko okazało się jednak, że warto było zostać. Gąsiorowski zagrał już króciutko w dwóch meczach ligowych i 90 minut w Pucharze Króla. - Fajnie, ale podchodzę do tego spokojnie - jeszcze raz podkreśla ojciec piłkarza. - Niech się rozwija, niech walczy. Dostał na razie kilka minut, a jak pokaże, że warto na niego stawać, to tych minut może przybywać.
"Nie można niczego wykluczyć"
Oczywiście najnowsze przepisy stanowią, że gra Gąsiorowskiego dla Polski (w tym momencie 15 meczów i 2 gole w kadrze Hiszpanii do lat 19) wciąż jest możliwa. Raz może zmienić reprezentację, bo dopiero trzy mecze o punkty w pierwszej kadrze zamykają drogę do zmian na zawsze. Furtka wciąż jest więc otwarta.
- I niech tak pozostanie. Skoro przepisy stanowią, że furtka jest otwarta, to tak jest i tyle. Nie wiemy przecież co się wydarzy za pięć lat na przykład, w jakiej lidze syn będzie grał. Nie można więc wykluczyć niczego. Ale to zawsze będą jego wybory. A my, rodzina, będziemy go w nich wspierać - kończy ojciec utalentowanego gracza.
Piotr Koźmiński, dziennikarz WP SportoweFakty
Mistrzostwa świata do lat 17. Pierwszy mecz już za Polakami
Xavi wprost o słabej formie Lewandowskiego