- Kiedy prowadzisz u siebie 3:0, zwłaszcza przeciwko silnemu rywalowi, nie wolno dopuścić do sytuacji, w której nie ma zwycięstwa. To nam się niestety zdarzyło, bo popełniliśmy indywidualne błędy. Nawet w momencie trzybramkowego prowadzenia nie byłem spokojny - choćby dlatego, że to rywale częściej byli przy piłce - przyznał na konferencji prasowej John van den Brom.
- Remis w takich okolicznościach jest dla nas jak porażka, dla Jagiellonii zapewne przeciwnie. Mieliśmy szansę zostać liderem, a chcemy przecież walczyć o mistrzostwo Polski. Takich okazji nie można marnować. Zdobyliśmy siedem punktów w trzech domowych spotkaniach. To ogólnie nie jest zły wynik, co nie zmienia faktu, że zbyt łatwo tracimy gole. Ten aspekt trzeba zdecydowanie poprawić. W spotkaniu z Jagiellonią za dużo było nerwowości, pojawiła się ona już po pierwszej bramce dla przeciwnika. Dużo pracy przed nami - dodał opiekun "Kolejorza".
Trener gości Adrian Siemieniec, co zrozumiałe, odebrał remis zupełnie inaczej. - Niektórzy nam gratulowali, choć nie wygraliśmy. Pod względem mentalnym czujemy się jednak zwycięzcami. To wielka sprawa, bo przegrywaliśmy 0:3, mimo to ostatecznie nie skończyło się to porażką na trudnym terenie. Zdaję sobie sprawę, że nie ustrzegliśmy się błędów, ale jestem też dumny z drużyny, że się nie poddała i walczyła do końca - podkreślił.
- Pierwsza połowa nie była najlepsza w naszym wykonaniu. Popełniliśmy błędy, które Lech z zimną krwią wykorzystał. Każda najdrobniejsza pomyłka kończyła się golem dla rywala. Zdawaliśmy sobie sprawę ze skali wyzwania, mimo to nie chcieliśmy podchodzić do tego spotkania z kompleksem i zadowalać się remisem. Byliśmy wierni swoim założeniom przez cały mecz. Nawet w najtrudniejszych momentach zachowaliśmy spokój i konsekwencję - oznajmił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor futbolu pokazał klasę. Tak zachował się po porażce