Ogrom emocji w zaległym szlagierze! Fantastyczny powrót Jagiellonii w Poznaniu!

WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Adriel Ba Loua
WP SportoweFakty / Mateusz Czarnecki / Na zdjęciu: Adriel Ba Loua

Cóż to było za widowisko! Lech Poznań prowadził z Jagiellonią Białystok już 3:0, ale drużyna Adriana Siemieńca nie złożyła broni i po szalonej końcówce wyrwała w stolicy Wielkopolski remis 3:3!

Ponad dwa miesiące trzeba było czekać na to szlagierowe starcie ("Kolejorz" latem walczył w eliminacjach europejskich pucharów, dlatego miał prawo je przełożyć), jednak ci, którzy we wtorek zasiedli na trybunach Enea Stadionu, nie mogli żałować.

Zdecydowanie lepiej zaczął Lech. Adriel Ba Loua długo testował cierpliwość sztabu szkoleniowego poznańskiej ekipy i w pewnym momencie zaczęto już godzić się z myślą, że ten transfer będzie niewypałem. Ostatnio jednak Iworyjczyk wyraźnie poprawił formę i we wtorek to potwierdził. To on otworzył wynik w 2. minucie, pakując piłkę do siatki po podaniu Mikaela Ishaka.

"Kolejorz" objął prowadzenie i w ogóle sprawiał w pierwszej połowie nieco lepsze wrażenie. Jagiellonia próbowała mu odpowiedzieć, tyle że miała problem z wykończeniem, podczas gdy gospodarze atakowali po prostu konkretniej.

Następne efekty nadeszły tuż przed przerwą, choć tu trener Adrian Siemieniec mógł mieć sporo pretensji do Zlatana Alomerovicia. Strzał Ishaka z półobrotu był wprawdzie efektowny, ale przy bardzo ostrym kącie zdecydowanie do obrony. Mimo to bramkarz gości nie dał rady.

Gdy zaś na początku drugiej części, po koszmarnej stracie Nene, trzeci cios zadał Ba Loua, wydawało się, że to już koniec emocji w Poznaniu. Lech prowadził 3:0 i nic nie wskazywało, że tego wieczora jeszcze zadrży o wynik.

Jaga zagrała jednak bardzo ambitnie. Szybko podłączyła się do tlenu za sprawą ładnego gola Kristoffera Hansena z dystansu i przy Bułgarskiej temperatura zaczęła rosnąć. W 66. minucie było już tylko 3:2, po tym jak w zamieszaniu po rzucie wolnym kontakt dał gościom... wychowanek "Kolejorza" i syn aktualnego kierownika tego zespołu Mariusza, Mateusz Skrzypczak.

Od tamtego momentu już do końca inicjatywa była po stronie przyjezdnych. "Kolejorz" zafundował sobie nerwową końcówkę i choć nieco uszczelnił defensywę, nie dopuszczając seryjnie do groźnych sytuacji pod własną bramką, to ostatecznie na własne życzenie stracił zwycięstwo.

W doliczonym czasie bezmyślnie zachował się Alan Czerwiński, który sprowadził do parteru Dominika Marczuka, ciągnąc go za koszulkę. Po obejrzeniu powtórek sędzia Damian Sylwestrzak nie mógł podjąć innej decyzji niż wskazanie na "wapno".

Mrozek wyczuł wprawdzie intencje Bartłomieja Wdowika, lecz strzał w lewy róg był mocny i po rękach bramkarza Lecha piłka wpadła do siatki. W taki sposób goście dokonali niemożliwego. Odrobili trzybramkową stratę i zdołali wywieźć z Poznania remis. Ten wynik sprawia, że nie tylko nie pozwolili Lechowi się wyprzedzić, ale sami minęli Śląsk Wrocław i są teraz liderem tabeli PKO Ekstraklasy!

Lech Poznań - Jagiellonia Białystok 3:3 (2:0)
1:0 - Adriel Ba Loua 2'
2:0 - Mikael Ishak 43'
3:0 - Adriel Ba Loua 51'
3:1 - Kristoffer Hansen 54'
3:2 - Mateusz Skrzypczak 66'
3:3 - Bartłomiej Wdowik (k.) 90+6'

Składy:

Lech Poznań: Bartosz Mrozek - Filip Dagerstal, Antonio Milić, Elias Andersson (75' Alan Czerwiński), Joel Pereira, Jesper Karlstrom, Radosław Murawski, Adriel Ba Loua (84' Filip Wilak), Filip Marchwiński (70' Nika Kwekweskiri), Mikael Ishak (70' Filip Szymczak), Kristoffer Velde.

Jagiellonia Białystok: Zlatan Alomerović - Michal Sacek, Mateusz Skrzypczak, Adrian Dieguez, Bartłomiej Wdowik, Taras Romanczuk, Nene, Kristoffer Hansen (90+1' Damian Wojdakowski), Jarosław Kubicki, Jose Naranjo (62' Dominik Marczuk), Afimico Pululu (80' Vinicius Matheus).

Żółte kartki: Adriel Ba Loua, Filip Marchwiński, Elias Andersson, Alan Czerwiński, Kristoffer Velde (Lech Poznań) oraz Taras Romanczuk (Jagiellonia Białystok).

Sędzia: Damian Sylwestrzak (Wrocław).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: bramkarz tylko patrzył, jak leci piłka. Co za gol!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty